Rubel blisko poziomów sprzed wojny. To nie do końca tak, że sankcje nie działają

Kamil Rakosza-Napieraj
31 marca 2022, 08:40 • 1 minuta czytania
Zgodnie z tym, co w czwartek rano podaje Bloomberg, jeden dolar kosztuje 83 ruble. To w zasadzie tyle, ile Rosjanie płacili za dolara przed napaścią na Ukrainę. Czyżby sankcje Zachodu były bezskuteczne? Otóż nie.
Rubel wraca do poziomów sprzed wojny Fot. 0070036/Reporter
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Jeszcze trzy tygodnie temu za jednego dolara trzeba było zapłacić aż 140 rubli. Rosyjska gospodarka miała zostać zmiażdżona kolejnymi sankcjami ekonomicznymi nakładanymi przez Zachód. Brutalna napaść na wolną Ukrainę miała zaboleć także Rosjan. Tymczasem mamy końcówkę marca, a rosyjska waluta wznosi się w górę. Co poszło nie tak?


Sankcje nie działają?

Pośrednio tak choć nie jest to główną przyczyną umocnienia się rubla w ostatnich dniach. To, że Rosjanie nadal mogą eksportować do krajów zachodnich swoje dwa największe skarby – ropę naftową i gaz ziemny – oraz importować niektóre dobra i usługi, ma wpływ na wzrost wartości rosyjskiej waluty. Wpływ ten jest jednak niewielki.

Dzieje się tak, ponieważ mało który kraj może, a co ważniejsze chce Rosjanom sprzedać twardą walutę za ruble - mniejszy niż przed wojną import jest po prostu opłacany z napływu dewiz z eksportu. W takiej sytuacji droższy rubel to strata dla rosyjskich eksporterów.

O co tak naprawdę chodzi?

Jak wyjaśnia Maciej Kalwasiński analityk Bankier.pl, rubel faktycznie przestał być walutą swobodnie wymienialną i jego kurs jest zmanipulowany. Z tego powodu nie należy się nim zbytnio przejmować.

"Moskwa podjęła szereg działań, które skutkują pozornym umocnieniem rubla w Rosji, z kolei za granicą handel rosyjską walutą jest mocno ograniczony z powodu oficjalnych sankcji i własnych decyzji podmiotów porzucających interesy w kraju Putina" – czytamy.

Jak wskazuje Bankier.pl, Kreml nie pozwala Rosjanom wymieniać rubli na dewizy. Dodatkowo mieszkańcy kraju są odcięci od wypłaty części prywatnych środków (powyżej 10 tys. USD) zgromadzonych na kontach walutowych. Zakazany jest transfer pieniędzy za granicę.

"Zagraniczni inwestorzy nie mają możliwości sprzedaży rosyjskich papierów wartościowych i wyprowadzenia kapitału z kraju, co również sztucznie zaniża popyt na twardą walutę. Z drugiej strony eksporterzy są zobligowani do sprzedaży 80 proc. pozyskanych dewiz, co z kolei sztucznie wspiera popyt na rubla. Pojawiają się również opinie, że aprecjację napędzają zapowiedzi Moskwy, że będzie ona wymagała od Europejczyków płatności za gaz w rublach" – wyliczał Kalwasiński.