10 najmocniej sparaliżowanych lotnisk w Europie. Tych portów lotniczych lepiej unikać

Kamil Rakosza-Napieraj
14 lipca 2022, 14:42 • 1 minuta czytania
Bloomberg przygotował listę 10 lotnisk, na których nie chcecie wylądować. Spotkają was tam odwołania lotów i liczne opóźnienia. Wszystkie są zlokalizowane w Europie.
Tam lepiej nie lecieć Fot. Mark Thomas / i-Images/Eyevine/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Lista przygotowana przez agencję Bloomberga została przygotowana na podstawie danych ze strony Official Aviation Guide. To serwis zajmujący się gromadzenie informacji o lotach oraz prowadzeniem analiz dla lotnisk, linii lotniczych oraz innych portali lotniczych. 


Najmocniej sparaliżowane lotniska w Europie

Kryterium, jakie przyjęto przy kompilowaniu listy, jest procent odwołanych i opóźnionych lotów. Stosunek liczby wszystkich rejsów do anulowanych połączeń najgorzej wypada na poniższych 10 portach lotniczych:

Porzucone walizki na lotnisku Heathrow

Problemy z obsługą pasażerów na lotniskach to motyw przewodni tegorocznych wakacji w Europie. Jakiś czas temu w mediach społecznościowych można było zobaczyć zdjęcia walizek piętrzących się w terminalu 2 londyńskiego portu lotniczego Heathrow.

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, lotnisko Shiphol w Amsterdamie jako jedno z pierwszych zgłosiło ostre problemy w funkcjonowaniu, a problem z działaniem portów lotniczych rozlewa się po Europie. Podobne problemy ma też m.in. londyńskie Heathrow czy port w Brukseli. Utrudnienia są też we Frankfurcie, Francji, Hiszpanii, Portugalii czy Izraelu.

– Z jednej strony popyt i chęć do podróżowania są na podobnym poziomie jak w 2019 roku, a z drugiej brak ludzi do pracy fizycznej na lotniskach czy strajki powodują trudności w normalnym funkcjonowaniu większości linii lotniczych – mówił money.pl Grzegorz Polaniecki, dyrektor generalny Enter Air.

Ostatni protest pracowników Ryanair czy planowany strajk na Heathrow tylko utrudniają i tak podbramkową sytuację.

Branża zauważała problem już wcześniej. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA ogłaszało, ze ruch lotniczy wróci do ok. 80 proc. tego, co było przed COVID-19. Ale lotniska zwolniły przez dwa lata pandemii mnóstwo kadry.

– Jest popyt, są możliwości do przywracania siatki połączeń, ale nie ma pracowników obsługi naziemnej. Samoloty muszą być tankowane, pasażerowie obsługiwani, a walizki pakowane do luków samolotów – ostrzegał Akbar Al Baker, szef Qatar Airways podczas World Air Transport Summit.