Na Polaków padł blady strach. Sasin obiecał, że prądu w gniazdkach nie zabraknie

Konrad Bagiński
15 sierpnia 2022, 15:12 • 1 minuta czytania
Jacek Sasin złożył obietnicę: prądu w gniazdkach nie zabraknie. Biorąc pod uwagę skutki jego dotychczasowych zapewnień, Polacy zaczęli się poważnie obawiać o braki w dostawie energii elektrycznej. Sasin obiecywał już wybory kopertowe na kilka dni przed ich nieodbyciem się oraz brak podwyżek cen prądu, który zdrożał o kilkadziesiąt procent.
Prądu w gniazdkach nie zabraknie - obiecuje Jacek Sasin Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

- Od kilku tygodni nieustannie czytam materiały, jak to z powodu rzekomych braków węgla czekają nas wyłączenia prądu czy wręcz balansujemy na granicy blackoutu. Otóż jest to nieprawda! Przestrzegam, by do tego typu rewelacji medialnych podchodzić z najwyższą dozą ostrożności. Wiemy bowiem, że jest to obecnie jeden z głównych wektorów działań rosyjskiej dezinformacji obliczonych na wywołanie w Polsce niepokoju czy wręcz paniki. No więc prądu w gniazdkach na pewno nie zabraknie – zapewnia wicepremier Jacek Sasin w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" prowadzonym przez znanych z realizowania prorządowej polityki informacyjnej braci Karnowskich.


Sasin, czyli wicepremier i minister aktywów państwowych podkreśla, że tzw. duża energetyka od dawna nie spala rosyjskiego węgla. Chodzi o elektrownie, które — jak twierdzi Sasin — mają zapewnione paliwo. Z innych źródeł wiemy, że unieruchomiony obecnie przez awarię blok elektrowni w Jaworznie spalał węgiel z Indonezji.

Wicepremier skromnie podkreślił, że "nie ma mowy o hurraoptymizmie, jest ostrożny optymizm". W ten sposób odniósł się do swojej tezy, że elektrownie mają już zapewniony węgiel do końca wiosny.

Lawina szyderstw pod adresem Sasina

Równocześnie z obietnicą wicepremiera Sasina, w internecie pojawiło się mnóstwo nieprzychylnych mu komentarzy. Ich wspólną osią jest niedotrzymywanie słowa przez tego polityka. Najpoważniejsze sprawy to wybory kopertowe i brak podwyżek cen prądu.

Przypomnijmy — jeszcze na kilka dni przed tzw. wyborami kopertowymi, Sasin zapewniał, że się odbędą. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, bez podstaw prawnych i śladu jakiegokolwiek ich systemowego zorganizowania Wybory kopertowe oczywiście się nie odbyły, ale i tak ich organizacja kosztowała ok. 70 mln zł. Ta zmarnowana suma do dziś jest Sasinowi wypominana.

W 2018 roku Sasin zapewniał, że prąd nie podrożeje.

- Nie będzie podwyżek — tak jak powiedział pan premier bardzo wyraźnie. Nie będzie tych podwyżek ani dla indywidualnych odbiorców, ani dla firm, ani dla samorządów. Po prostu nie będzie podwyżek — mówił w RMF FM. Kluczył też w sprawie rekompensat — finalnie ich nie było.

- Podwyżki dla indywidualnych odbiorców nie będzie i zrobimy wszystko, żeby tak się stało — powtarzał w listopadzie 2019 roku. Niedługo wcześniej objął stanowisko wicepremiera i tekę ministra aktywów państwowych. Pod kuratelę nowo powołanego resortu weszła polityka energetyczna. Co się stało później, wszyscy wiemy. Energia drożeje cały czas.

Sporo tzw. szydery wywołała też inna wypowiedź Sasina z maja tego roku.

– Niestety nie zarabiamy jeszcze tyle, co Niemcy. Proszę jednak dać nam trochę czasu, a i do tego doprowadzimy – zaznaczył wicepremier w wypowiedzi dla mediów. Piotr Bartkiewicz, ekonomista Pekao SA, uważa, że pensje sięgające 18-19 tys. zł brutto "większość z nas zobaczy za swojego życia". Diabeł tkwi jednak w szczegółach.

Zakładając, że obecne tempo wzrostu wynagrodzeń będzie stałe, to 18 tys. zł pensji moglibyśmy otrzymywać już za ok. 10 lat – wskazuje ekspert. Sęk w tym, że nasza gospodarka robi się coraz bardziej rozwinięta. Trudniej więc będzie jej utrzymać obecny poziom wzrostu.

Bartkiewicz wskazuje, że realistycznie pensje równe niemieckim Polacy będą dostawać za ok. 15 lat. Odpowiedź: Jeśli PiS utrzyma władzę do 2037 roku, to Jacek Sasin najpewniej będzie mógł powiedzieć, że spełnił swoją obietnicę.

Niemiecka pensja i niemiecki poziom życia to jednak dwie, zupełnie różne sprawy. Ile czasu potrzeba, by w Polsce faktycznie żyło się jak u naszego zachodniego sąsiada? Ekonomiści mierzą to siłą nabywczą obywatela.

W Szwajcarii wynosi ona obecnie ok. 40 tys. euro/mc na mieszkańca. W Niemczech jest to 23,5 tys. euro, W Europie są na 8. miejscu. A Polska? No cóż… skromniejsze 8,2 tys. euro per capita daje nam 28. lokatę. Kiedy się zrównamy?

– Wydaje mi się, że może się to stać za jakieś 25 lat (…) Wielkich cudów nie uda się zrobić – szacuje Bartkiewicz. Oznacza to, że być może już w 2050 roku będziemy faktycznie "żyć jak Niemiec". Poczekamy.