Wiemy, ile lat trzeba pracować na własne mieszkanie. W Polsce wcale nie jest najgorzej
Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl >>
- Polak musi pracować 7,8 roku na nowe mieszkanie
- Najgorzej mają pod tym względem Czesi — muszą odkładać ponad 13 lat
- Statystyczny Irlandczyk może kupić nowe mieszkanie za 3-letnią pensję
Polska jest mniej więcej w środku europejskiego zestawienia zarobków z cenami mieszkań. Siłę nabywczą społeczeństw zbadali eksperci Deloitte. Policzyli, ile średnich rocznych pensji brutto trzeba przeznaczyć na kupno nowego mieszkania o powierzchni 70 metrów kwadratowych. Oczywiście badanie obarczone jest od początku pewnym błędem — pensja brutto to nie są pieniądze, które wpływają na nasze konto. Od tego państwo pobiera podatki i składki na ubezpieczenia społeczne. Mimo wszystko Deloitte dość precyzyjnie pokazuje, które państwa są najlepsze dla osób chcących kupić nowe mieszkanie.
Bezapelacyjnie wygrywa Irlandia. W tym kraju osoba, która będzie odkładała całe zarobione pieniądze, po trzech latach (dokładnie 3,1 roku) będzie miała wystarczająco dużo, by kupić nowe mieszkanie. Na kolejnych miejscach są Norwegia (4,4 roku), Belgia (4,5 roku), Portugalia (5,1 roku) i Dania (5,7 roku).
Najgorzej pod tym względem mają Czesi i Słowacy, którzy muszą pracować około 13 lat.
"Za najmniej przystępny kraj w Europie pod względem możliwości posiadania własnego mieszkania należy uznać Czechy, gdzie nabywcy potrzebowali średnio 13,31 rocznych pensji brutto na zakup nowego lokum. Na kolejnych miejscach znalazły się Słowacja (12,76 pensji) oraz Serbia (11,49) - wylicza Deloitte. W przypadku Polski na nowe mieszkanie trzeba pracować średnio 7,8 roku.
Gdzie jest najdrożej?
Pozycję najdroższego kraju w Europie ze średnią ceną transakcyjną nowych mieszkań na poziomie 4 905 euro za mkw. w 2021 r. zajęła Wielka Brytania. "Wyprzedziła ubiegłorocznego lidera, Austrię, z ceną 4 782 euro/mkw. i Francję z 4 639 euro/mkw. W Polsce, mimo wzrostu o 9,3 proc., za metr kwadratowy nowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1 729 euro" - wyliczają eksperci Deloitte.
Jeśli chodzi o miasta, to najdrożej jest w Paryżu. Tam metr kwadratowy mieszkania kosztuje średnio aż 13 462 euro. W Monachium jest to 10 500 euro/m kw. Dla porównania za metr kwadratowy nowego mieszkania w Poznaniu trzeba zapłacić 1 779 euro, we Wrocławiu 1 938 euro, a w Warszawie 2 406 euro/m kw. Warszawa jest najdroższym rynkiem w Polsce, ale i tak czterokrotnie tańszym od Monachium.
W raporcie Deloitte podano, że pod względem wskaźnika intensywności budownictwa mieszkaniowego (liczby lokali oddanych do użytkowania na 1000 mieszkańców w danym kraju) w 2021 r. Polskę wyprzedziła tylko Francja (6,16 vs 6,95). Najgorzej sytuacja wyglądała w Bośni i Hercegowinie, Łotwie, Hiszpanii, Portugalii i Słowenii, gdzie w ubiegłym roku notowano mniej niż dwa oddane mieszkania na 1000 mieszkańców.
Polska: mieszkania drożeją
Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) postanowił przeanalizować zmiany cen mieszkań zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Z ich badania wynika, że II kwartał 2022 r. przyniósł dwucyfrowy wzrost cen w większości dużych miast kraju.
Na rynku pierwotnym mkw. mieszkania podrożał średnio o 19 proc. w porównaniu do zeszłego roku. Z kolei na rynku wtórnym trzeba zapłacić średnio o 17 proc. więcej za mkw.
W niektórych miastach wzrost cen mieszkań na rynku pierwotnym może zniechęcać do dalszych poszukiwań własnego M. Na niechlubnym szczycie najwyższego wzrostu cen znalazł się w tym kwartale Białystok, gdzie ceny mieszkań na rynku pierwotnym podskoczyły aż o 132 proc., a na rynku wtórnym — o 121 proc.
Zdaniem PIE drugie miejsce zajmuje Szczecin ze wzrostem cen rzędu 128 proc. w przypadku rynku pierwotnego i 123 proc. w przypadku rynku wtórnego. Głębiej do kieszeni zajrzą także osoby szukające lokum w Zielonej Górze, gdzie ceny nieruchomości na rynku pierwotnym wzrosły o 127 proc., a na rynku wtórnym — o 121 proc. Identyczny skok cen mieszkań na rynku pierwotnym zaobserwowano w Gdyni, choć w tym mieście wzrost cen na rynku wtórnym jest nieco mniejszy (114 proc.).
Analitycy tłumaczą, że Białystok, Szczecin i Zielona Góra wyróżniają się na tle całej Polski, ponieważ jako jedyne zanotowały ponad dwudziestoprocentowe wzrosty cen zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Niewykluczone, że ma to związek z efektem niskiej bazy, ponieważ ceny nominalne w tych miastach były stosunkowo niskie w porównaniu do innych lokalizacji.
PIE wskazuje, że ceny mieszkań na rynku wtórnym wzrosły w Warszawie o 5 proc., a w Poznaniu o 8 proc. Analitycy spodziewali się znacznie większego skoku cen w tych dwóch miastach.