W tych godzinach lepiej nie korzystaj z prądu. Dzięki temu unikniemy blackoutu
- Blok elektrowni w Jaworznie znowu ma awarię, z problemami mierzą się także inne elektrownie
- Zdaniem ekspertów sytuacja "nie jest krytyczna" i na razie blackout nam nie grozi
- Warto jednak nie korzystać z urządzeń elektrycznych w godzinach szczytu zapotrzebowania, aby nie zwiększać ryzyka masowych przerw w dostawach prądu
Problemy polskich elektrowni. Jaworzno znów stoi
Kosztowała 6 mld zł, a non stop ma awarie. Elektrownia w Jaworznie, jedna z największych i najnowocześniejszych w kraju, znowu się zepsuła. Od sieci odstawiono blok o mocy 9 MW.
To już kolejny przestój Jaworzna w ostatnim czasie. W wakacje ten sam blok był wyłączony z użytku na cztery tygodnie. Wznowił prace na początku września, ale kilkanaście dni później znów został wyłączony z powodu konieczności przeprowadzenia remontu awaryjnego.
Poza tym awarie nawiedziły ostatnio także mniejsze bądź większe bloki w elektrowniach w Bełchatowie, Kozienicach, Opolu czy Połańcu. W związku z tym zmagamy się z ubytkiem mocy rzędu 7,9 GW.
Jednak tym razem okoliczności są wyjątkowo niesprzyjające – wiatraki nie pracują, bo przestało wiać, a w Polsce zaczęło robić się coraz zimniej. Obywatele sięgają więc po pompy ciepła i włączają ogrzewanie elektryczne. Tylko pytanie – czy system to wytrzyma?
Tyle mamy mocy w Polsce. "System pracuje stabilnie"
To pytanie jest o tyle zasadne, że poza awariami jest także ubytek mocy, który da się przewidzieć z powodu planowanych remontów. "Gazeta Wyborcza" donosi, że wynosi on łącznie 6,2 GW. Daje to w sumie 14,1 GW mocy.
Tymczasem moc całego systemu energetycznego wynosi 58,4 GW, ale 20,3 GW otrzymujemy z odnawialnych źródeł energii. Ze źródeł konwencjonalnych (czyli z węgla i gazu) pobieramy 44,3 GW, ale obecnie pracuje tylko 30,2 GW. Wystarczy?
– Pomimo awarii bloku nr 7 El. Jaworzno 2 system pracuje stabilnie. Każdy megawat mniej w systemie jest dla nas zauważalny i pomniejsza rezerwę mocy, ale ta sytuacja nie jest krytyczna – przekonuje w rozmowie z dziennikiem Beata Jarosz z Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE, instytucja, która nadzoruje prace sieci energetycznej i dba, aby nie doszło do blackoutu). Jak podkreśla, do dyspozycji są także środki zaradcze, które służą do bilansowania systemu. To m.in. "przywołanie dostępnych jednostek wytwórczych do pracy przez wydanie polecenia uruchomienia dostępnych i sprawnych technicznie jednostek, z puli operatora". Dodatkowo można korzystać z "pomocy międzyoperatorskiej" czy uruchomić elektrownie szczytowo–pompowe. Jednak dane o produkcji prądu są dość niepokojące. Z uwagi na brak wiatru emisyjność CO2 polskiego systemu energetycznego zwiększyła się z 600 do 864 g na kWh.
Prąd w gniazdkach zawdzięczamy obecnie elektrowni Bełchatów, choć trudno przewidzieć, jak sytuacja będzie wyglądała w kolejnych tygodniach czy miesiącach. Eksperci uważają, że nie ma ryzyka blackoutu, czyli masowych i niekontrolowanych przerw w dostawach prądu.
Piątek po południu to zły czas na odkurzanie, jeśli nie chcemy blackoutu
Mimo tego warto się zabezpieczyć. Można to zrobić, wybierając odpowiednie godziny korzystania z urządzeń. Najbardziej ryzykowne są popołudniowe szczyty zapotrzebowania na moc (od godz. 17 do 20-21). Wówczas wiele osób wraca z pracy i bierze się za porządki, a niektóre fabryki nadal działają. W rezultacie zapotrzebowanie jest rekordowe.
Najbezpieczniejszy czas to weekend, ponieważ wtedy większość zakładów przemysłowych ma przerwę i popyt na prąd z ich strony maleje. Z kolei już w poniedziałek znów rośnie ryzyko, że prądu zabraknie.
Druga metoda to ograniczenie zużycia prądu. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, warto wyłączyć ogrzewanie, gdy wyjeżdżamy na kilka dni z domu. Poza tym warto gotować pod przykryciem, aby obniżyć rachunki.
Czytaj także: https://innpoland.pl/187198,zamrozenie-cen-pradu-dla-przedsiebiorcow-jak-zlozyc-oswiadczenie