Paliwo drogie a podróżować trzeba. Polacy coraz chętniej jeżdżą pociągami
- Polacy przeprosili się z pociągami – podróżujemy nimi coraz częściej
- Jedną z przyczyn są drogie paliwa; sprawiają, że podróż pociągiem bywa tańsza niż autem
- Regularnie poprawia się też stan infrastruktury kolejowej w Polsce
- To pozytywny trend, kolej jest też wspierana na poziomie całej Europy
Polscy podróżni coraz chętniej przesiadają się do pociągów. Trend ten może utrzymać się długofalowo – wynika z opublikowanego raportu EMIS "Poland Transportation Sector Report 2022-2023" podsumowującego obszar transportu w Polsce.
Raportowi przyjrzał się Bankier.pl. Portal pisze, że w raporcie wskazano, że wśród przyczyn wzrostu popularności kolei podaje się z jednej strony rozwój oraz systematyczną modernizację infrastruktury i taboru kolejowego, a z drugiej – rosnące ceny paliwa oraz koszty utrzymania samochodu.
"Nie bez znaczenia jest też polityka UE w zakresie przeciwdziałania zmianom klimatu, której celem jest promowanie ekologicznych środków transportu, zwłaszcza kolei" - czytamy w raporcie.
Trzeba jednak zauważyć, że trend przesiadania się do pociągów trwa od lat. W 2019 roku, po prawie 20 latach dominacji transportu drogowego, wiodącą pozycję w przewozach pasażerskich odzyskała kolej. Z danych GUS-u wynika, że kolej przewiozła wtedy 335 mln pasażerów. Transport samochodowy wybrało 328 mln pasażerów.
"W 2020 roku, gdy w Polsce zaczęto nakładać pierwsze pandemiczne obostrzenia, liczba pasażerów decydujących się na przejazd koleją spadła do 209,4 mln (o 37,7 proc. mniej w porównaniu do 2019 r., w którym było 335,9 mln). Odbudowa wysokiego wyniku będzie trwała jeszcze wiele lat, szczególnie że wzrost zachodzi wolniej, niż by tego oczekiwano" - czytamy w raporcie.
Analitycy EMIS przypominają też, że w całej Unii transport szynowy jest wspierany jako czystsza alternatywa dla samochodów i samolotów. Dzieje się tak m.in. dzięki pakietom klimatycznym, jak "Fit for 55" czy Europejski Zielony Ład.
Wojna zatrzęsła transportem kolejowym
Kolejowy Nowy Jedwabny szlak miał być przyszłością handlu z Chinami, staje się powoli Wielkim Jedwabnym Problemem. Dlaczego? Bo jego trasa nie może ominąć Rosji i Białorusi. A Polska, przez którą przechodzi NJS musi sama ponieść ryzyko budowy wielkiego terminalu kolejowego w Małaszewiczach na granicy z Białorusią.
Trasa głównej nitki Nowego Jedwabnego Szlaku przebiega przez tereny należące do Chin, Kazachstanu, Rosji i Białorusi. Na odcinku europejskim nie jest zagrożona działaniami wojennymi, ponieważ położona jest w odległości ok. 300 i więcej kilometrów od granicy ukraińsko-rosyjskiej. Do Polski wbiega od strony Białorusi do terminala w Małaszewiczach.
Nowy Jedwabny Szlak to umowna nazwa szeregu różnych połączeń kolejowych. Po ataku Rosji na Ukrainę jedna z nitek (przebiegająca przez Ukrainę) została zamknięta dla transportu. Nie była jednak szczególnie obciążona i jej zamknięcie nie wpłynęło na obłożenie pozostałych tras.
Terminal w Małaszewiczach ma być przebudowany, by Polska lepiej wykorzystywała potencjał Nowego Jedwabnego Szlaku. Celem inwestycji oszacowanej na ok. 4 mld zł brutto, jest osiągnięcie nawet trzykrotnego wzrostu przepustowości składów towarowych z Chin - informuje spółka Cargotor, odpowiedzialna za realizację tej inwestycji. Polska liczyła na unijne wsparcie, ale wiadomo już, że tych pieniędzy nie będzie. Cargotor to jedna ze spółek PKP.
UE odmówiła finansowania, jak przyczynę wskazując zarówno brak pieniędzy, jak i napiętą sytuację za wschodnimi granicami Polski. Rosyjski atak na Ukrainę spowodował już zresztą potężne perturbacje w kolejowym transporcie towarów z Chin. Obecnie Chiny eksportują przez NJS ok. 4 proc. towarów z ogółu docierającego do Europy.