Morawiecki żąda od ministrów zaciskania pasa. Mają szukać oszczędności

Konrad Bagiński
29 listopada 2022, 12:28 • 1 minuta czytania
Każdy minister ma znaleźć od 3 do 6 proc. oszczędności w swoim resorcie – takie żądanie miał wyartykułować premier Morawiecki. Wcześniej wyszło na jaw, że na zamkniętych spotkaniach straszy posłów PiS katastrofą finansów państwa, jeśli nie dostaniemy środków z KPO. Sytuacja wydaje się więc poważna.
Premier Morawiecki żąda od ministrów zaciskania pasa Pawel Wodzynski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Każdy minister ma w swoim resorcie znaleźć od 3 do 6 proc. oszczędności na przyszły rok. Takie zadanie, według dziennikarzy RMF FM, miał na wtorkowym posiedzeniu rządu postawić premier Mateusz Morawiecki. Sytuacja finansowa Polski wydaje się więc poważna.

Co więcej – według informacji portalu Gazeta.pl – Morawiecki na zamkniętych spotkaniach z posłami PiS ma straszyć katastrofą finansową Polski. Ma się tak stać, o ile Polska straci środki z KPO.

Dzisiaj na posiedzeniu rządu Ministerstwo Finansów ma przedstawić Radzie Ministrów informację o sytuacji fiskalnej i działaniach racjonalizacyjnych.

Wczoraj Morawiecki mało optymistycznie opowiadał o ewentualnym terminie wypłaty środków z KPO.

Z dość skomplikowanej i niejasnej wypowiedzi Morawieckiego można wywnioskować, że rządowi zależy na wypracowaniu kompromisu w sprawie środków z KPO. Dodał, że osobną sprawą są "uzgodnienia techniczne". Nie omieszkał przy tym ponarzekać, że KE potrafi z drobnych uzgodnień zrobić problem polityczny.

– Może w przyszłym roku, może w kolejnym – tak premier Mateusz Morawiecki mówił o terminie, kiedy do Polski mają zacząć płynąć pieniądze z KPO.

Finansowe porażki PiS-u

Aktualnie rządząca partia szła do władzy z obietnicą wielkich inwestycji, które miały objąć całą Polskę. Rzeczywistość okazała się jednak bezlitosna. Jak podliczyli dziennikarze "Wyborczej", najzwyklejsza w świecie niekompetencja rządzących kosztowała polskiego podatnika łącznie aż 6,1 miliardów złotych.

"Podliczyliśmy tu pieniądze, które Prawo i Sprawiedliwość wyjęło z kieszeni podatnika i które politycy tej formacji źle zainwestowali, wydali na nietrafione pomysły albo po prostu wyrzucili w błoto przez nierealne plany, które dobrze wyglądały jedynie w rządowej telewizji" – tak dziennikarze przedstawiają opracowane przez siebie zestawienie.

Znalazło się tam miejsce zarówno na kary za Turów czy za brak praworządności, jak i na koszty propagandowych kampanii, takich jak promocja pieniędzy z KPO (których wciąż nie ma) czy słynne patriotyczne ławeczki BGK.

Koszty najdroższych fanaberii PiS idą w miliardy złotych. Mowa tutaj o przekopie Mierzei Wiślanej (lekką ręką poszły na tę inwestycję 2 mld zł), kosztach przepychanej z zapamiętaniem budowy elektrowni węglowej w Ostrołęce (1,35 mld zł) czy wspomnianej już kary za brak praworządności (tutaj licznik osiągnął 1,72 mld zł).

Koszt obsługi długu publicznego Polski

Za obsługę zadłużenia Polski w 2024 roku będziemy musieli zapłacić aż 105 mld zł – przewiduje Komisja Europejska. Rząd jest znacznie bardziej konserwatywny w swoich wyliczeniach – szacuje koszt obsługi zadłużenia za dwa lata na "jedyne" 66 mld zł – jednak ujmuje w nich tylko wydatki uwzględnione w budżecie.

A przecież są jeszcze fundusze pozabudżetowe, które stały się ostatnimi czasy dla PiS odpowiedzią na wszelkie prawne ograniczenia związane z kwestiami pieniężnymi.

–Te 105 miliardów zł to są pełne i prawdziwe koszty długu w ujęciu ekonomicznym, bo rząd w budżecie państwa ukrywa koszty odsetkowe funduszy pozabudżetowych, które wydatkują poza kontrolą parlamentu i społeczeństwa, w tzw. równoległym budżecie – podkreśla w serwisie money.pl Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR.

Czytaj także: https://innpoland.pl/187648,morawiecki-pieniadze-z-kpo-beda-moze-w-w-przyszlym-roku-moze-w-kolejnym