Glapiński wbija szpilę PiS. Skrytykował pomysł partii na tańsze mieszkania

Konrad Bagiński
15 marca 2023, 09:57 • 1 minuta czytania
"Bezpieczny kredyt 2 proc." to po fiasku Mieszkania Plus kolejny pomysł PiS na poprawę dostępności mieszkań. Narodowy Bank Polski wziął go pod lupę i nie ma o nim dobrego zdania. Mieszkań nie będzie więcej, staną się droższe, zaś na programie skorzystają przede wszystkim osoby zamożne – uważa NBP.
NBP wypowiedział się krytycznie o rządowym programie dopłat do kredytów mieszkaniowych. JACEK DOMINSKI/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

We wtorek rząd przyjął projekt w sprawie kredytu 2 proc. na zakup pierwszego mieszkania. To tzw. program Bezpieczny Kredyt 2 proc. autorstwa Ministerstwa Rozwoju i Technologii (MRiT).

W programie Bezpieczny Kredyt 2 proc. będą mogły wziąć udział osoby do 45. roku życia, które nie miały i nie mają mieszkania, domu czy spółdzielczego prawa do lokalu lub domu. Z kolei w przypadku małżeństwa lub rodziców przynajmniej jednego wspólnego dziecka, wymóg wiekowy i nieposiadania mieszkania będzie musiało spełnić co najmniej jedno z nich.

– To realna pomoc dla Polaków, która opiera się na dostępie do bezpiecznego i stabilnego źródła finansowania i na możliwościach oszczędzania przez lata wraz z premią przekazywaną przez państwo – oznajmił szef rządu.

Innego zdania jest Narodowy Bank Polski, który wydał krytyczną opinię na temat rządowego projektu. NBP zauważa, że od tańszych kredytów pula dostępnych mieszkań się nie zwiększy.

"Rozwiązania proponowane w projekcie ustawy wspierają jedynie stronę popytową na rynku nieruchomości, przez co nie przyczyniłyby się w zauważalny sposób do zwiększenia dostępności mieszkań w Polsce. [...] Jego wprowadzenie oddziaływałoby w kierunku wzrostu cen mieszkań, przyczyniając się do poprawy sytuacji finansowej deweloperów, a także podmiotów gospodarczych, które są obecnie właścicielami wielu mieszkań, w tym osób zamożnych" - czytamy w opinii NBP.

Zdaniem analityków naszego banku centralnego, głównymi beneficjentami proponowanych rozwiązań byłyby relatywnie dobrze sytuowane gospodarstwa domowe, sektor bankowy oraz deweloperzy.

"Wyższe ceny mieszkań, ograniczałyby jeszcze bardziej ich ogólną dostępność dla części populacji, która nie byłaby uprawniona do korzystania z tego instrumentu" – uważa NBP.

Analitycy zauważają, że rząd chciałby utrzymać "wysoki poziom nowych inwestycji mieszkaniowych", tak zapisano w ustawie. Ale nie tędy droga. Zdaniem NBP, ten cel można byłoby osiągnąć przez działania zmierzające do zwiększenia podaży mieszkań, a nie stymulujące popyt. "W szczególności, podejmowane działania powinny koncentrować się na zwiększeniu zasobu mieszkań socjalnych i tanich mieszkań na wynajem" – pisze NBP.

Najlepiej wyjdą na tym... banki

Narodowy Bank Polski idzie dalej w krytyce rządowego projektu. Uważa, że banki będą dalej spokojnie zarabiać na kredytach mieszkaniowych, szczędząc pieniędzy na innego rodzaju inwestycje. A to hamuje rozwój kraju.

Zdaniem NBP na programie wcale nie skorzystają ludzie mniej zamożni. Kredyty będą bowiem dostępne dla osób "o odpowiednio wysokich, stałych dochodach, a więc gospodarstwa domowe, które generują nadwyżki finansowe umożliwiające oszczędzanie i spłatę kredytu".

Mniej zarabiający zostaną z niczym. A nawet stracą, bo dostępne na rynku mieszkania mogą wykupić właśnie ci lepiej zarabiający, którzy skorzystają na kredycie 2 proc. "Wiele niezamożnych gospodarstw domowych nie posiadałoby wystarczającej zdolności kredytowej, aby skorzystać ze wsparcia. Po drugie, zamożne gospodarstwa miałyby silny bodziec, by skorzystać z tego wsparcia, pomimo że byłyby w stanie zaciągnąć kredyt na warunkach rynkowych" – czytamy.

NBP wyliczył, że kredytobiorca w ciągu 10 lat trwania programu mógłby zyskać nawet 200 tysięcy złotych. Pokusa jest więc spora i z pewnością wiele osób będzie chciało z tego skorzystać, zamiast brać "rynkowy" kredyt.

NBP przejechał się także po "Koncie mieszkaniowym"

Druga propozycja rządu to konto mieszkaniowe. Obywatel, który zdecyduje się je założyć, ma wpłacać co miesiąc od 500 zł do 2 tys. zł.

Właściciel konta będzie mógł skorzystać z jednego miesiąca wakacji od oszczędzania bez żadnych konsekwencji. – Jeśli przekażemy te środki na zakup mieszkania, to otrzymamy premię – tłumaczył minister Buda.

Zdaniem analityków banku centralnego beneficjentami tego programu mogą być względnie zamożne rodziny planujące zakup mieszkania dla swoich dorastających dzieci. Czyli osoby, które i tak by kupiły dzieciom jakieś nieruchomości.

"Proponowane w projekcie rozwiązania pozwolą tym rodzinom na skorzystanie z dopłaty ze środków publicznych, która nie przyczyni się do poprawy sytuacji mieszkaniowej ludności. Takie ukierunkowanie wsparcia budzi zastrzeżenia co do jego celowości i efektywności nakładów na realizację programu" – uważa NBP.

Co więcej, wedle załączonej do ustawy oceny skutków regulacji (OSR) w ciągu 10 lat na ten program poszłoby 16 mld złotych. A przez te 10 lat kredytobiorca byłby uwiązany do kupionego mieszkania. Czyli nie mógłby się przenieść do innego miasta, kupić większej nieruchomości, gdy urodzą mu się dzieci, bez straty dopłat. Zdaniem NBP może być to negatywny bodziec oddziałujący w kierunku "ograniczenia dzietności i mobilności pracowników na rynku pracy".

Czytaj także: https://innpoland.pl/191936,kiedy-ruszy-bezpieczny-kredyt-2-proc-morawiecki-podal-date