Drogo, coraz drożej. Ceny mieszkań znowu w górę. W zestawieniu jest jeden lider
W kwietniu było drożej niż w marcu. Jak podaje RynekPierwotny.pl – średnia cena za metr kwadratowy w ofercie deweloperów wzrosła w tym czasie w większości polskich aglomeracji. Co więcej, spadła liczba najtańszych lokali dostępnych na rynku.
Z raportu BIG DATA RynekPierwotny.pl, cytowanego przez Business Insidera wynika, że średnia cena mkw. wzrosła w kwietniu w aż 6 z 7 największych polskich miast.
Trójmiasto przoduje. Jak w innych metropoliach?
Jedynie w aglomeracji katowickiej (w miastach wchodzących w skład Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii) średnia cena mkw. lokali w ofercie firm deweloperskich zatrzymała się na poziomie z grudnia ubiegłego roku. W pozostałych metropoliach praktycznie od lutego zaliczamy stałe wzrosty.
Niechlubnym z punktu widzenia portfeli nabywców rekordzistą w kwietniu okazało się Trójmiasto. W nim średnia cena mkw. zwiększyła się o ok. 5 proc. w porównaniu z marcem. Wysokie podwyżki odnotowano także w Krakowie (o 4 proc.) i Łodzi (o 3 proc.).
W Warszawie średnia cena mkw. wzrosła w kwietniu o 1 proc., jednak w poprzednich miesiącach podwyżki były większe i w efekcie od grudnia do kwietnia nowe mieszkania w stolicy podrożały średnio o 7 proc.
Analityk portalu RynekPierwotny.pl Marek Wielgo stwierdził, że wpływ na podwyżki cen mieszkań mają dwa czynniki: rosnące koszty budowy oraz wyprzedawanie się najtańszych nieruchomości.
"Powyższe zjawiska obrazuje zmiana struktury cenowej oferty firm deweloperskich. W Trójmieście, gdzie średnia cena mkw. wrosła w tym roku najbardziej, oferta lokali z ceną poniżej 9 tys. zł skurczyła się z 24 proc. do 17 proc." – skomentował cytowany w raporcie.
"Za to odsetek mieszkań z ceną powyżej 15 tys. zł za metr zwiększył się z 17 proc. do 25 proc. Co ciekawe, w Poznaniu wzrósł udział mieszkań z ceną nieprzekraczającą 9 tys. zł za mkw. Wyraźnie skurczył się zaś w przedziale cenowym 9-12 tys. zł. W efekcie średnia wzrosła, ale tylko o 2 proc." – dodał.
Mieszkaniowa porażka Polski. Jesteśmy pół wieku za Zachodem
Jak wcześniej pisaliśmy w INNPoland, ponad połowa Polaków popiera koncepcję państwowych dopłat do kredytów hipotecznych. Jednak eksperci uważają, że nie tędy droga, a pieniądze dla wybranych tylko pogłębią kryzys mieszkaniowy.
Niedobór lokali to tylko jeden z jego przejawów. W porównaniu z Zachodem, Polska jest w latach 70. XX wieku. A dopłaty od władzy, bez względu na to, która będzie u jej sterów, na pewno nie sprawią, że ten Zachód dogonimy.
W przededniu kampanii wyborczej politycy rzucają obietnicami jak z rękawa. Dla jednych ma być "Bezpieczny Kredyt 2 proc.", dla innych – kredyt 0 proc.
To niejedyny przejaw kryzysu mieszkaniowego w Polsce. – Brakuje skutecznego planowania przestrzennego i masterplanów, brakuje wytycznych i ingerencji w ten proces ze strony miast – przyznaje w rozmowie z Interią prof. Agata Twardoch, architektka i urbanistka z Politechniki Śląskiej.
Poza tym wadą dopłat jest to, że sięgną po nie te osoby, które już były blisko zakupu mieszkania, a nie ci, dla których własny lokal to największa potrzeba.
– Przecież dopłata do kredytu hipotecznego jest dla kogoś, kto już posiada zdolność kredytową. A problem mieszkaniowy dotyczy przecież przede wszystkim tych ludzi, którzy tej zdolności kredytowej nie posiadają i sami nie są w stanie poprawić swojej sytuacji mieszkaniowej – tłumaczy Interii Prof. Andrzej Zybała ze Szkoły Głównej Handlowej (SGH).
Jednym z najważniejszych powodów kryzysu mieszkaniowego w Polsce jest niedobór lokali. Deficyt bije po oczach zwłaszcza w zakresie mieszkań komunalnych i socjalnych. Brakuje też państwowego dewelopera, który mógłby oferować lokale na wynajem w atrakcyjnych cenach.
Czytaj także: https://innpoland.pl/193535,kryzys-mieszkaniowy-w-polsce-doplaty-do-kredytow-tylko-go-poglebia