Sprawdziłem "nowe tamagotchi". Peridot lepszy niż Pokemon Go?

Sebastian Luc-Lepianka
21 maja 2023, 07:50 • 1 minuta czytania
Niantic są specjalistami od tworzenia fantastycznej Rzeczywistości Rozszerzonej mieszczącej się w naszej dłoni. U nas znani są najbardziej ze swojego hitu Pokemon Go. Dalej rozwijają zabawę z tą technologią, w ich nowej grze stworzonka nie będą walczyć, ale łasić się i kicać - poznajcie Peridot.
Mój uroczy stworek, Nebula. Materiały własne
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

W Peridot od Niantic wcielamy się w rolę opiekunów (Keeper) tytułowych stworków. Gracze często skracają ich nazwę do "dot", czyli kropki, i tak też będę się do nich odnosił w dalszej części tekstu. Gra oferuje nawet fabułę – tytułowe zwierzaki powracają do naszego świata i jesteśmy członkiem społeczności, badającej ich zwyczaje, cechy gatunkowe i pomagające im zaadaptować się do współczesności. Trochę jak pokemony, ale bez walki.

Jeden stworek, nieskończone kombinacje

W przeciwieństwie do plejady potworków z Pokemon Go, kropy mają jeden model ciała, za to niezliczone kombinacje cech i wzorów. Uniwersalne ciałko oznacza za to bardzo szczegółowe animacje. Stworki są giętkie, ekspresyjne i żywiołowe. Patrzenie jak brykają, jest przyjemne samo w sobie. Futerko zostało szczególnie ładnie animowane i przyznam, że rozpoczęcie z taką cechą (jest stosunkowo rzadka) rozpieściło mnie – kropki bez kłaków wydają mi się teraz plastikowe.

Co jest więc główną atrakcją Peridot, oprócz zabawy z naszym ekspresyjnym tamagotchi? Krzyżowanie kreaturek. Kropki mają kombinację cech składających się na ich wygląd oraz wzory na skórze. Niantic chwali się, że dzięki generatywnej AI pupile są niepowtarzalne. I coś w tym jest. Widziałem kropki, które miały identyczne zestawy atrybutów co moja startowa Nebulka, a jednak różniły się np. odcieniem, rozłożeniem gwiazdek na sierści czy kształtem rogów.

Na tablecie było dobrze

Sterowanie jest intuicyjne. Każdy, kto wcześniej miał styczność z grami Niantic, odnajdzie się bez trudu, a nowych Peridot elegancko oprowadzi. W razie czego wszystkie instrukcje są podane na stronie gry, w zakładce ze swojskim skrótem PKS (Peridot Keeper Society), razem z elementami fabularnymi.

System zawiera też wszystkie wady i zalety lokalizacji, znane z Pokemon Go. Czasem lag powodował, że pojawiał się obiekt z ulicy dalej albo gra uznawała, że spacerujemy, chociaż siedziałem w domu.

Nie narzekałem na płynność rozgrywki. Grałem na tablecie iPad Pro 4 gen. – 12,9 cali, korzystając z Wi-Fi i hot-spotów z telefonów. W Peridot zagramy na iOS i Androidach. Warto mieć na uwadze, że tytuł wydany został z myślą o bieżącej generacji urządzeń i rozwiązań technologicznych. Przy hot-spot w standardzie 3G gra już działać nie chciała.

Technologia Rzeczywistości Rozszerzonej

Peridot oferuje przyzwoity system kolizji w rzeczywistości rozszerzonej. Piłeczki odbijają się od obiektów, potworek wskakuje na stoły i półki. Z oknami bywa różnie – czasem wykryje przeszkodę, czasem poleci na zewnątrz. Stworzonka nie zgubimy. Pomocna linia wskaże nam zawsze, gdzie właśnie kica, a gdy coś go przesłoni, będzie obrysowany liniami.

Kropek życzy sobie od czasu do czasu obejrzeć przedmiot, osobę albo zwierzaka. Jeśli to, co go interesuje, jest w pobliżu, stworek sam podskoczy i wytrzeszczy gały, a my dostaniemy komunikat, że np. ostrożnie obwąchuje. Gorzej, kiedy nie jest samodzielny. Mamy możliwość wskazania mu sami, na co ma popatrzeć, tylko tutaj wychodzą już bolączki wczesnego wieku gry. Można założyć, że przyszłe aktualizacje wiele dopracują.

Najsilniej walczyłem z rozpoznawaniem kwiatków. O ile flora nie była krzykliwie kolorowa i duża, gra uznawała dowolna ilość zieleni w kamerze za trawę albo drzewo, ale nie kwiatek. Dyskryminuje więc kocimiętkę, smagliczki, z bzem miał fifty-fifty sukcesów... ale wędka dla kotów już się nadaje. Bo barwna.

Z tą trawą to w ogóle śmiesznie, bo dowolny obiekt odrobinę bardziej zielony stawał się dla gry rośliną. Z kolei pluszaki były identyfikowane jako osoby. Jeszcze, gdyby aplikacja brała je za zwierzaki, to bym zrozumiał.

Bateria, z podróżą i regularnym zajmowaniem się zwierzem, na tablecie wystarczyła mi na 6-7 godzin zabawy. Skoro o drodze mowa, podobnie jak pokemony, apka upomina nas, żeby nie jechać i grać. Możemy wybrać, że jesteśmy pasażerem. Jadąc na krótkiej trasie podmiejskim, nie odnotowałem żadnych przerw i zakłóceń w rozgrywce. Co ciekawe, gra blokowała mnie częściej gdy... za szybko chodziłem.

Tamagotchi jutra

Musimy dbać o stan naszej pociechy karmieniem i dawaniem jej uwagi, czy to głaskaniem czy zabawą z piłką. Ma też swoje widzimisię i może chcieć np. zjeść coś konkretnego. Zajmowanie się nim przekłada się na punkty wzrostu, stworki dorastają trójfazowo - od małego szczeniaka, przez nastolatka i wreszcie dojrzałą kropę.

O komfort potworka nie trzeba się martwić aż tak. Umrzeć nie umrze. Jedzenie wygrzebuje z naszą pomocą - jeśli zakręcimy palcem na ekranie dotykowym, mordka zacznie kopać i wyciągnie coś przydatnego. Gra wykrywa kilka rodzajów powierzchni: sztuczne, trawy, ziemie, piasek i wodę. Każda zapewnia inne znajdki.

Zgodnie ze standardem w tego typu aplikacjach, charakterystyczne miejsca w okolicy są oznaczane na naszej mapie, a za kopanie w ich pobliżu częściej wypadają atrakcyjniejsze przekąski albo zabawki, oferujące np. zwiększenie przyrostu wzrostu i reset zachcianek. Normalnie po spełnieniu tychże trzeba odczekać godzinę na nowe, co spowalnia rozgrywkę. Niestety nie możemy odrzucić tych, które nam zawadzają.

No dobrze, a co właściwie z tym czworonogiem można robić? Oprócz zabawy i pieszczot możemy uczyć go prostych sztuczek przez system rysowania wzorów. Zakręci kuprem, poda łapę i tak dalej. Jak już wytresujemy kropka (za jedzonko, więc najlepiej łączyć to z porą karmienia dla optymalnego wzrostu), to sam zacznie robić sztuczki od czasu do czasu.

Poza grzebaniem w ziemi i tresurą to cóż... niewiele więcej. Jak spacerujemy, słodziak śmiga dookoła i ogląda rzeczy. Może zapozować do zdjęć (tryb fotograficzny jest dość ograniczony) albo krótkich animacji w formacie gif. Jak spotkamy kogoś, kto też akurat gra, to stworki wejdą w kontakt i się np. wspólnie pobawią.

Połącz kropki

Zobaczmy więc, jak wygląda główna atrakcja gry - krzyżowanie zwierzaków. Mnożąc je, tworzymy niezliczone kombinacje i odkrywamy nowe cechy, co stanowi główny napęd dla motywacji gracza. Do tego możemy jeszcze przyozdabiać pupile jakimiś pierdółkami typu czapki, wąsy i okulary.

O tym, jakie atrybuty odziedziczy potomstwo kropków, decyduje nasz poziom opiekuna, rozwijany za zajmowanie się stworkami. Pewne określone ustawienie genów składa się na Archetyp, czyli odznakę za znalezienie zestawu cech.

Jest kilka sposobów na wybór partnera. Możemy sami wystawić naszego pupila przy habitacie, by się wyświetlał dla przechodzących, albo wybrać jednego z tam już obecnych. Alternatywnie, możemy dogadać się z sąsiednim współgraczem w zasięgu naszej lokalizacji. W obu wypadkach wymagany jest kontakt z drugą osobą przez komunikator Niantic, Campfire. Anonimowo nic nie zdziałamy.

Bramka płatnicza

Sam pomysł brzmi fantastycznie i nie mogłem się doczekać zabawy w genetyka, ale natrafiłem na dwie przeszkody. Są nimi zasoby, wymagane przy wykluciu nowego kropka. Za randkę naszych stworków płacimy wewnętrzną walutą sundrops (które od teraz będę skracać do dropsów). I to całkiem słono (w tysiącach), a te prędko się nie gromadzą.

Dodatkowo zwierzaki potrzebują trochę wygody, aby zrobić swoje i zużywają do tego legowisko. Tyle że ponad to darmowe na start przez kilka dni grania nie znalazłem sposobu, na uzyskanie nowego. Prócz płacenia.

To prawie pięć dolarów (około 22 złotych) za to, by skorzystać z jednej z podstawowych funkcji gry. Niantic w FAQ zaznacza nawet, że kupimy je wyłącznie za prawdziwą walutę. W Pokemon Go wykluwanie wiąże się z chodzeniem i czasem, a mikrotransakcje co najwyżej mogą przyśpieszyć proces albo dać nam zestaw jajek. Nie tutaj.

Bramka płatnicza zabiła dla mnie zabawę. Kiedy mamy dorosłego kropka, to wiele więcej z nim nie porobimy. Mi szybko wyczerpała się motywacja, by go uszczęśliwiać (ponad wbijanie poziomów opiekuna). Tempo gry również nie powala. Cóż, to relaksacyjny tytuł, bez elementów rywalizacji.

Uważaj na ceny

Serdecznie podziękowałem za płacenie co kilka dni tylko po to, by losować wzorki. Do tego Niantic oferuje jeszcze możliwość zakupu skanera do podglądu jajek, żeby zobaczyć, co nam się dokładnie trafiło. Mikropłatności w tej grze są agresywne jak na jej milusi klimat. I nietanie.

Załóżmy jednak, że chciałbym inwestować. Co oferuje sklep Peridot? Gra ma drugą wewnętrzną walutę obok sundropów - klejnoty. Dostajemy je za levelowanie i dzienne uruchamianie gry, a przede wszystkim oferowane są w płatnych pakietach. Ich głównym celem jest wymiana na dropsy, ale też jedzonko oraz zabawki... i tutaj znów daję po hamulcach.

Jasne, kosztowne bundle gwarantują więcej wyjątkowych przedmiotów, tylko ani przez chwilę nie napotkałem problemu, żeby moje kropki nie wygrzebały z ziemi czegoś dla siebie. Jak człowiek jeszcze spaceruje po okolicy i odwiedza zróżnicowane tereny, to obfitości tym bardziej nie brak. Jedzenie psuje się po dwóch dniach a piłki pękają w zabawie. Wielkie halo. Miałem pełen ekwipunek.

Czemu Niantic, czemu? Peridotki są słodkie i jest coś odprężającego w patrzeniu, jak sobie lewitują albo skaczą po obiektach. Uzależnienie gry od mikropłatności jest zupełnie niesłodkie. Wolałbym już normalnie ją kupić i cieszyć się gameplayem. Ale nie.

Na chwilę obecną nie ma też możliwości, by w naszym kraju z poziomu aplikacji zakupić merch.

Kropka nad i

Uroczy projekt potworków trafi z pewnością do wielu odbiorców, szczególnie dzieciaków. Jednak gdy o tym myślę, zapala mi się lampka alarmowa z powodu apki Campfire. By zrobić nowego kropka, musimy kontaktować się z obcymi przez chat. Chyba nie muszę wymieniać potencjalnych zagrożeń. Wymaga to od rodziców uwagi, jak ich młodzież bawi się z Peridot.

Podsumowując, mimo fajnej technologii i ślicznej animacji, ciężko jest mi polecić Peridot na tyle, by na grę wydawać pieniądze. Jeśli chcecie mieć w kieszeni kochanego stworka albo dwa do posmyrania w przerwie w pracy, albo na zabicie czasu na spacerze, to nada się w sam raz.

I kropka.

Czytaj także: https://innpoland.pl/193115,monster-hunter-now-nowa-gra-tworcow-pokemon-go