To pierwsza rzecz, jaką przedsiębiorca musi zrobić po aresztowaniu. Bo ZUS nie odpuści składek

Konrad Bagiński
27 lipca 2023, 13:34 • 1 minuta czytania
Pewien przedsiębiorca wylądował na ponad rok w areszcie. Nie miał jak zawiesić działalności gospodarczej, więc ZUS nadal naliczał mu składki. Po powrocie na wolność okazało się, że musi uregulować zaległości, choć działalności nie był w stanie prowadzić. ZUS zostawił mu jednak furtkę.
Aresztowany przedsiębiorca nie jest zwolniony z płacenia składek ZUS Tadeusz Koniarz/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Niecodzienny przypadek opisuje "Rzeczpospolita". Chodzi o sprawę w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, która dotyczy aresztowanego przedsiębiorcy. Mężczyzna trafił do aresztu, ale nie miał ustanowionego pełnomocnika, który mógłby w jego imieniu zawiesić działalność.


Z kolei rodzina nie odwiedzała go w więzieniu. Nie miał więc komu zlecić zawieszenia działalności. W efekcie na jego koncie w ZUS powstały zaległości składkowe.

Kiedy mężczyzna odzyskał wolność, okazało się, że na jego koncie w ZUS powstały spore zaległości. Przedsiębiorca zwrócił się więc do Zakładu z pytaniem, czy za okres, w którym miał zarejestrowaną działalność gospodarczą, ale jej faktycznie nie wykonywał, bo przebywał w areszcie, musiał opłacać składki na ubezpieczenia społeczne.

Jego zdaniem płacić nie musiał, ale ZUS miał inne zdanie ten temat.

Zakład z pieniędzy nie zrezygnował...

Jak pisze "Rz" ZUS odpowiedział przedsiębiorcy w standardowy sposób, przypominając, że pozostawał on w obowiązku opłacania składek. ZUS dodał, że wnioskodawca nie dokonał zawieszenia działalności gospodarczej w okresie przebywania w areszcie. Rodziło to, zdaniem urzędników, domniemanie, że jest ona faktycznie prowadzona.

... ale uchylił furtkę

ZUS w korespondencji dodał, że to domniemanie nie musi być zgodne z prawdą. I jeśli wnioskodawca udowodni, że jest inaczej, to może być zwolniony z opłaty. Ale ciężar udowodnienia, że działalność nie była wykonywana, leży na barkach przedsiębiorcy.

Biorąc pod uwagę specyfikę miejsca, w którym się znajdował, przedsiębiorca raczej nie będzie miał problemów z udowodnieniem, iż działalności nie mógł wykonywać.

W przyszłym roku składki ZUS będą gigantyczne

Rząd pracuje już nad ustawą budżetową na 2024 rok. Z założeń można się wiele dowiedzieć, np. inflacja w przyszłym roku ma wynieść 6,6 proc., a wzrost PKB – 3 proc. Jednak to nie wszystko.

Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, w założeniach pojawił się też zapis o prognozowanym przeciętnym wynagrodzeniu w 2024 r. To dane dotyczące tzw. średniej krajowej, a na jej podstawie wylicza się m.in. składki ZUS dla przedsiębiorców, w tym samozatrudnionych na JDG.

Jedno jest pewne, szok przeżyją samozatrudnieni, bo dla nich prowadzenie działalności będzie jeszcze droższe, składki ZUS staną się przytłaczające. 

W oparciu o przeciętne wynagrodzenie przy pełnym ZUS-ie kwota do odprowadzenia każdego miesiąca to obecnie 1418 zł. Do tego składka zdrowotna – minimum 381 zł miesięcznie, ale jest liczona procentowo od dochodu, więc z reguły to dużo wyższe kwoty.

Zdaniem rządu, średnia krajowa w 2024 r. wzrośnie o 9,7 proc., do poziomu 7794 zł brutto. Widać w tym spory optymizm, że mimo wciąż bardzo wysokiej inflacji, wynagrodzenia (statystycznie) wzrosną mocniej niż ceny.

– Oznacza to, że w 2024 roku przedsiębiorca zapłaci miesięcznie 175,70 zł więcej składek na ubezpieczenie społeczne – powiedział "Faktowi" dr Antoni Kolek z Instytutu Emerytalnego. Z tego wynika, że tylko składki na ubezpieczenia społeczne w 2024 r. wyniosą 19 tys. 130 zł.