Hamująca inflacja to zła wiadomość dla emerytów. Podwyżki będą głodowe

Konrad Bagiński
15 sierpnia 2023, 13:21 • 1 minuta czytania
Spadający wzrost inflacji oznacza – paradoksalnie – kłopoty dla emerytów. Waloryzacja ich świadczeń zależy m.in. od inflacji, a ta już zjada niemal cały wzrost ich świadczeń. Gdyby emerytury były podwyższane dziś, seniorzy dostaliby dosłownie grosze, które nijak się mają do realnego wzrostu cen.
W przyszłym roku emeryci znów dostaną podwyżki, ale nie takie, jak obiecywał PiS. Fot. Marek Bazak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Dramat emerytów przed wyborami! Dostaną mniej pieniędzy, niż się spodziewają" – pisze portal Superbiz.se.pl. Chodzi o to, że spada tempo wzrostu cen, ale wraz z nim leci w dół wskaźnik waloryzacji emerytur. I to znacznie.


Według oficjalnych danych GUS, inflacja w lipcu wyniosła 10,8 proc. Średni wzrost wynagrodzeń to 11,9 proc. Wskaźnik waloryzacji wyniósłby więc 13,1 proc. A to oznacza, że gdyby emerytury były podnoszone teraz, to wzrost świadczeń byłby wręcz symboliczny.

Superbiz obliczył hipotetycznie jaką podwyżkę dostaliby w Polsce renciści i emeryci gdyby to dziś waloryzowano świadczenia. Z wyliczeń portalu wynika, że ci z najskromniejszym, minimalnym świadczeniem wynoszącym 1588 zł otrzymaliby przy wskaźniku 13,1 procent jedynie 209 zł. Ci, którzy dostają 2500 zł świadczenia, dostaliby 330 zł. Emerytura w wysokości 3500 zł wzrosłaby o 461 zł.

Superbiz.se.pl dodaje, że "te kwoty to jałmużna, biorąc pod uwagę tempo wzrostu cen żywności, lekarstw czy rachunków do opłacenia".

Już dziś nie jest wesoło

Już kilka tygodni temu "Fakt" alarmował, że waloryzacja emerytur nie nadąża za inflacją. Tegoroczne podwyżki świadczeń dla seniorów są po prostu zjadane przez wzrost cen.

W czerwcu 2023 ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły rok do roku o 11,5 proc. Podwyżki emerytur wyniosły co najmniej 14,8 proc. Taki wzrost miały zagwarantowane osoby z bardzo niskimi emeryturami (do kwoty 1588,44 zł) oraz wszyscy seniorzy otrzymujący powyżej 1800 zł brutto.

W ich przypadku jednak rozpędzona inflacja pochłonęła cały zysk z waloryzacji – pisze "Fakt". Jak wylicza dziennik, osoba otrzymująca 2800 zł brutto przed waloryzacją, po podwyższeniu świadczenia dostaje 2839,42 zł netto. Miesięczny zysk w związku z waloryzacją wyniósł 327,42 zł netto. Inflacja pochłonęła jednak aż 370,72 zł.

W nieco lepszej sytuacji byli emeryci dostający świadczenia w przedziale 1588,44-1800 zł brutto. Otrzymali oni podwyżki kwotowe w wysokości 250 zł brutto. Przy świadczeniu w kwocie 1683,50 zł netto po waloryzacji, miesięczny zysk wyniósł 227,50 zł. W tym przypadku inflacja zjadła "zaledwie" 220,02 zł.

Ile rząd zabierze z każdej emerytury w 2024?

Jak pisaliśmy już w INNPoland.pl, z końcem lipca premier Mateusz Morawiecki podpisał rozporządzenie o waloryzacji rent i emerytur. W 2024 roku mają wzrosnąć tyle, ile wyniesie inflacja. To minimum, do jakiego zobowiązany jest rząd. Do tego z każdej emerytury w podatkach i składkach do kasy państwa trafi... jeszcze więcej pieniędzy niż obecnie.

Rozporządzenie o waloryzacji rent i emerytur na 2024 r. już z podpisem premiera Mateusza Morawieckiego. Świadczenia w marcu przyszłego roku mają wzrosnąć procentowo, a więc dokładnie tyle, ile wyniesie inflacja emerycka w całym 2023 r. Rząd zakłada, że będzie to 12,3 proc.

Musimy pamiętać o tym, że wysoka waloryzacja wynika z rekordowo wysokiej drożyzny, bo po prostu inflacja zjada nasze pieniądze.

Na dodatek z każdej emerytury rząd sporo skubnie do kasy państwa, bo w niej jest coraz mniej pieniędzy (przez wszelkie rządowe programy wyprowadzane do funduszy poza budżetem, o czym wspominał w "Rozmowie tygodnia" dr Sławomir Dudek). Co to konkretnie oznacza dla portfeli emerytów?

Więcej, czyli mniej. Tak wyglądają podwyżki za rządów PiS

12,3 proc. to niezbędne, ustawowe minimum (dokładny wskaźnik poznamy na początku 2024 r., gdy GUS poda dane o średniorocznej inflacji za cały 2023 r.). Ale w ramach Polskiego Ładu rząd wprowadził 9-procentową składkę zdrowotną, naliczaną na sztywno od każdej pensji, ale i każdej emerytury. To ona sprawia, że najniższa emerytura, wypłacana w kwocie 1588,44 zł brutto, to netto, czyli na rękę 1445,48 zł.

Matematyka jest prosta 1588,44 - 9% = 1445,48. A więc oznacza to, że jeśli emerytura w marcu 2024 r. wzrośnie o 12,3 proc. (a może być to mniejsza kwota, jeśli średnioroczna inflacja będzie niższa), to podstawa do wypłaty rośnie tak: 1588,44 + 12,3% = 1783,82.

Jednak te osoby, które dostają najniższą emeryturę, otrzymają na rękę 1623,28 zł (kwota brutto minus składka zdrowotna). Wzrost wyniesie 177,80 zł miesięcznie. Państwo zabierze resztę.

Emeryci tracą, bo... zyskują

Rząd w ramach Polskiego Ładu postanowił, że dla emerytów kwota wolna od podatku to będzie 30 tysięcy złotych brutto rocznie.

To przekłada się na 2500 zł brutto miesięcznie. Jednak łatwo wypaść z tej kwoty, bo przy takiej emeryturze "trzynastka" i "czternastka", czyli obecnie dwa razy po 1588,44 zł brutto sprawiają, że emeryci zapłacą nie tylko składkę zdrowotną, ale również zaliczkę na podatek PIT, a więc na rękę dostaną jeszcze mniej.

2500 zł brutto to 2275 zł na rękę. Teraz państwo zabiera 225 zł, ale po waloryzacji 12,3 proc. zabierze już blisko 300 zł każdego miesiąca. Im wyższa emerytura, tym więcej trzeba oddać do kasy państwa w ramach składek i podatków.

Przy założeniu, że w przyszłym roku inflacja wciąż będzie wysoka (co zakłada nawet NBP), waloryzacja o inflację z roku poprzedniego, bo tak to działa, może nie wystarczyć, by na emeryturze spokojnie związać koniec z końcem od pierwszego do pierwszego.