Morawiecki znalazł pieniądze Tuska? Od dawna z nich korzysta, ale wstydzi się przyznać
Na trop tego, jak rząd szuka pieniędzy na zbrojenia, wpadli dziennikarze "Rzeczpospolitej". Okazuje się, że okrężną drogą chce je sfinansować z Funduszu Reprywatyzacji. Oczywiście poza kontrolą parlamentu i w sposób, który budzi zdumienie. Bo jeśli wierzyć premierowi, to tych pieniędzy nie powinno być i to przez Donalda Tuska.
Jak pisze "Rz", Jacek Sasin, minister aktywów państwowych, któremu podlega Polska Grupa Zbrojeniowa, chce sięgnąć po pieniądze z Funduszu Reprywatyzacji, by "zasilić polski przemysł zbrojeniowy".
Gdzie są pieniądze?
Fundusz Reprywatyzacji powstał w 2004 roku, a jego celem było wypłacanie odszkodowań ofiarom bezprawnej nacjonalizacji w czasach PRL oraz pokrywanie kosztów sądowych związanych z tymi sprawami. Jego główne źródło przychodów stanowią wpływy ze sprzedaży 5 proc. akcji należących do Skarbu Państwa oraz odsetki od tych środków.
Zgromadzone na kontach Funduszu środki nie uszły uwadze PiS, który szybko zaczął wydawać je na inne cele. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", od 2019 roku Skarb Państwa kupił ze środków Funduszu Reprywatyzacji akcje i udziały państwowych spółek za ponad 10 mld zł. Wszystko na polecenie premiera Mateusza Morawieckiego – bo tylko on może decydować o ich kupnie za pieniądze z Funduszu.
A być ich nie powinno...
Przy okazji wyszło na jaw, że premier – delikatnie mówiąc – po raz kolejny rozminął się z prawdą. Zaledwie kilka dni temu opublikował w mediach społecznościowych nagrania i wpisy, w których twierdzi, że pieniądze z prywatyzacji zniknęły. Obwinił za to – rzecz jasna – opozycję i Donalda Tuska.
Teraz pieniądze (których podobno nie ma), po raz pierwszy w historii, miliardy mają pójść na program inwestycyjny w państwową zbrojeniówkę – dowiedziała się "Rzeczpospolita". Co więcej, popłyną szerokim strumieniem i bez kontroli, na podstawie rozporządzenia.
"Rz" pisze, że minister finansów, by móc przekazać środki na inwestycje w zbrojeniówkę z Funduszu Reprywatyzacji, musi zmienić zasady ich przyznawania. Spółka zbrojeniowa (jest jasne, że chodzi o Polską Grupę Zbrojeniową) nie musi przedstawić biznesplanu i uzasadnienia. Wystarczy, że przedstawi "program inwestycyjny".
Ścieżka ma być szybka i prosta. Wystarczy, że do programu inwestycyjnego ma zostać dołączona m.in. opinia ministra obrony narodowej, czy jest on konieczny dla ochrony podstawowych interesów bezpieczeństwa RP oraz modernizacji Sił Zbrojnych. Potrzebna też będzie opinia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o udzieleniu dozwolonej pomocy publicznej.
Wszystko ma być jednak utajnione. Nowe przepisy mają wejść w życie niezwłocznie po ich ogłoszeniu.
Fundusze jak skarbonka PiS
Znajdujące się poza kontrolą parlamentu fundusze dysponują już kwotą wynoszącą 422 miliardy złotych, a ich wydatki już od dawna w małym stopniu pokrywają się z oficjalnymi celami. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, z pieniędzy umieszczonych w Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 finansowane są na przykład 14. emerytury, jak również Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych.
Od 2017 roku Fundusz Reprywatyzacji kontrolowany jest przez ministra finansów, a w 2019 roku rozporządzeniem ustanowiono przepisy pozwalające kupować za środki funduszu akcje i udziały w spółkach wyłącznie na polecenie premiera.
W 2016 roku, 30 mln zł z Funduszu Reprywatyzacji trafiło do TVP i Polskiego Radia. Pieniądze z niego trafiły też m.in. na budowę polskiego samochodu elektrycznego Izera. Środki z Funduszu (łącznie ponad 10 mld zł) otrzymało 14 spółek, m.in.:
- PGE – niemal 2,6 mld zł;
- Gaz-System – 2,5 mld zł;
- Enea – 422 mln zł;
- Polska Grupa Zbrojeniowa - 400 mln zł;
- Polski Holding Hotelowy - 600 mln zł;
- Centralny Port Komunikacyjny - 300 mln zł;
- Polskie Promy - 650 mln zł.