Dziś na poczcie możesz odbić się od drzwi. Na tym polega strajk pracowników
Strajk w Poczcie Polskiej. Placówki sparaliżowane
W środę 11 października 2023 r. Poczta Polska protestuje, co może być utrudnieniem dla wszystkich, którzy zamierzali skorzystać z placówek. Strajk ostrzegawczy rozpoczął się o godz. 8, a jego koniec zaplanowano na godz. 10.
Radio ZET donosi, że w tych godzinach klienci nie będą mogli załatwić swoich spraw w niektórych placówkach Poczty Polskiej. Za strajk odpowiada Wolny Związek Zawodowy Pracowników Poczty (WZZPP).
Z komunikatu związkowców wynika, że do 10 października 2023 r. przedstawiciel pracodawców miał otrzymać propozycje dotyczące postulatów. Tak się jednak nie stało, więc termin strajku został podtrzymany.
Pracownicy poczty chcą podwyżek
W komunikacie związkowcy tłumaczą, że strajk ma pokazać "głos zaangażowania, niezadowolenia, sprzeciwu, oczekiwania, rozżalenia". Przypominają, że spór zbiorowy toczy się od 2021 r.
Powodem strajku są niskie wynagrodzenia. Zwykły listonosz, niezależnie od miasta, zarabia średnio 3490 zł brutto (bez dodatku w wysokości 360 zł). Zatem na konto pracownika wpływa łącznie 3850 zł brutto. Z kolei pracownik sortowni przesyłek, który wykonuje ciężką pracę fizyczną, otrzymuje miesięcznie maksymalnie 4360 zł brutto.
W związku z tym pracownicy żądają, aby ich wynagrodzenia zasadnicze wzrosły o 800-1 tys. zł.
Jednak raporty wskazują, że Poczta Polska mierzy się z dużymi problemami finansowymi, które miałyby uniemożliwiać zwiększenie płac. Ze sprawozdania Urzędu Komunikacji Elektronicznej wynika, że w latach 2021-2022 straty Poczty Polskiej na usłudze powszechnej (wysyłka listów i paczek) mają wynosić ponad 800 mln zł.
Część pracowników widzi tę sprawę jednak inaczej.
"Chcemy przypomnieć, że w sierpniu kadra menadżerska za Waszą ciężką pracę została sowicie wynagrodzona w postaci premii/nagród za wykonanie 60 proc. planów/zadań. Takiego progu 60 proc. jako pracownicy nie macie. Ta sama kadra menadżerska tylko w tym roku, zarobi średnio o ponad 1300 zł na etat więcej. Czyli jak się okazuje w firmie są równi i równiejsi. Nie przystępując do strajku ostrzegawczego, dacie wyraźny sygnał pracodawcy, że nie macie nic przeciwko wykorzystywaniu Was" – czytamy w komunikacie związkowców.
Związkowa Alternatywa dąży do strajku bezterminowego
Plany rozwiązania problemów na linii pracownicy-pracodawca ujawnił w rozmowie z INNPoland.pl również Piotr Szumlewicz ze Związkowej Alternatywy.
– My chcemy iść drogą oficjalną, czyli spór zbiorowy domagając się 50 proc. podwyżki wynagrodzenia, a jeżeli pracodawca tego nie spełni, to rozpisujemy referendum strajkowe i ogłaszamy strajk powszechny – bezterminowy – przyznał.
Związkowa Alternatywa wystartowała już z kampanią informacyjną i liczy, że zainteresowanych będzie od 3,5 do 8,5 tys. osób.