Morawiecki się chwali, opozycja łapie za głowę. Jaka jest prawda o budżecie? Wyjaśniamy

Konrad Bagiński
23 października 2023, 11:44 • 1 minuta czytania
Jeszcze nie opadł kurz po wyborach parlamentarnych, a już w poprzek Polski rozpostarł się nowy front wojny politycznej. Teraz tematem jest budżet państwa. Zdaniem Morawieckiego finanse państwa są w świetnej formie. Zdaniem ciągle-jeszcze-opozycji stoimy na krawędzi przepaści. A jak jest w rzeczywistości?
Morawiecki twierdzi, że budżet jest w doskonałej formie. Nie jest to cała prawda Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Prawda jest nieco bardziej złożona. I na pewno nie jest tak różowo, jak widzi to Morawiecki. Ale nie ma też dramatu, o którym mówi przynajmniej część opozycji. Jakie są więc fakty?


Morawiecki dumny jak paw

"Niektórzy politycy już zaczęli narzucać narrację o rzekomo wielkiej dziurze budżetowej, podczas gdy w rzeczywistości sytuacja budżetowa jest dziś bardzo dobra" – mówił Morawiecki w podkaście zamieszczonym w niedzielę wieczorem w mediach społecznościowych. Dodał, że już w pierwszych dniach po wyborach "zaczęły się ze strony opozycyjnej głosy, że część obietnic może nie być realizowana".

Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Liderzy (jeszcze) opozycji od kilku dni podkreślają, że nic, co zostało dane, nie zostanie zabrane. A pojawiały się już przecież spekulacje dotyczące wycofania waloryzacji 500 plus.

Ale to nie przypadek, że zaczęto o tym mówić tuż po tym, jak Ministerstwo Finansów opublikowało dane dotyczące wykonania budżetu w pierwszych 8 i 9 miesiącach 2023 r. Zaległe dane ujrzały światło dzienne dopiero po wyborach parlamentarnych.

Wynika z nich, że po wrześniu deficyt budżetowy wynosi aż 35 mld zł. To rekord, nazwany przez media "dziurą Morawieckiego", który oznacza, że nie ma przestrzeni na nowe wydatki. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, na koniec tego roku budżet państwa może mieć deficyt na jeszcze wyższym poziomie (92 mld zł).

Jest kilka zaskoczeń i pułapek

To jednak nie jest wielka niespodzianka. Zostało to zapisane letniej nowelizacji budżetu i wiadomo o tym o dawna. Zaskoczeniem może być za to wspomniana dziura po wrześniu. Świetnie podsumował to dziennikarz ekonomiczny Rafał Hirsch w serwisie Bizblog.pl.

Przypomina, że sierpień był "zwykłym miesiącem, ze zwykłym deficytem budżetowym nieco powyżej 3 mld zł". Ale wrzesień był już przedziwny.

– We wrześniu deficyt w budżecie państwa wyniósł 18,1 mld zł. Ciekawe jest to, że to prawie największy miesięczny deficyt w historii. Prawie, bo byłoby tak, gdyby nie grudnie – dodaje. W grudniu każdego praktycznie roku kumulują się wydatki z kończącego się roku i księgowane z wyprzedzeniem na kolejny. Ten miesiąc zawsze oznacza bardzo duże wydatki w budżecie państwa.

– Wydatki budżetowe tylko we wrześniu wyniosły 62,3 mld zł i był to dopiero czwarty raz w historii, kiedy przekroczyły poziom 60 mld zł (poprzednie trzy razy oczywiście zdarzały się w grudniach). Rządy PiS kończą się więc z efektownym budżetowym przytupem – wyjaśnia Rafał Hirsch.

Ale z drugiej strony poziom zadłużenia państwa nie jest na razie alarmujący. To prawda, że nasze zadłużenie rośnie, ale dług publiczny wciąż wynosi około 50 proc. PKB. Mowa o tym oficjalnie wyliczonym, ze wszystkimi funduszami pozabudżetowymi. Polska nie ma większych problemów z pożyczaniem pieniędzy.

Opozycja bije na alarm

I też ma sporo racji. Bo zadłużanie państwa na inwestycje, które przyniosą zysk to jedno. Ale my pożyczamy na bieżące potrzeby, co w przyszłości nie przemieni się w pieniądze z podatków. Poza tym od kilku lat koszty obsługi długu spadały, teraz dynamicznie rosną.

W tym roku na odsetki od pożyczek poszło już ponad 36 miliardów złotych. W ciągu ostatnich 12 miesięcy wydaliśmy na to ponad 50 miliardów złotych.

– Ta kwota to także 8,5 proc. wszystkich wydatków w budżecie i pod tym względem jest to wynik największy od 2018 r. Przed 2015 r. obsługa długu zajmowała ponad 10 proc. wydatków w budżecie, chociaż nominalnie była mniejsza – pisze Hirsch.

Stan finansów państwa jest niewiadomą

Jest też jeszcze jedna, niezwykle istotna sprawa. Nowego rządu jeszcze nie ma i jakiś czas nie będzie. Trudno więc oczekiwać, by jego potencjalni członkowie autorytatywnie wypowiadali się na temat budżetu.

Na razie wiedzą tyle, co my, mają dostęp do tych samych danych. Nie wiadomo, jak naprawdę przedstawia się stan finansów państwa, czy nie czekają tam jakieś pułapki.

Najpierw muszą zrobić audyt, zaproponować własny budżet i go realizować. Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych i były dyrektor analiz w Ministerstwie Finansów zwraca na przykład uwagę na wpływy z VAT. Jego zdaniem są zagrożone.

– Dane potwierdzają, że luka VAT rośnie. VAT zwiększył się jedynie o 1,7 mld zł, podczas gdy samo przywrócenie stawek na prąd, gaz i paliwa powinno dać przyrost 2,2 mld zł, a inflacja dodatkowo ok. 2 mld zł. Aby zrealizować bieżącą prognozę w IV kwartał, wpływy z VAT musiałyby wzrosnąć o prawie 30% (!). A aby zrealizować znowelizowany budżet – aż o ponad 50%! Ubytek wpływów z VAT w budżecie na 2023 r. wynosi ok. 25 mld zł! – napisał na platformie X (czyli niedawnym Twitterze).