Ważą się losy głośnej obietnicy Tuska z kampanii. Nieoficjalnie: Wisi na włosku

Maria Glinka
15 listopada 2023, 07:33 • 1 minuta czytania
Tusk chciał skusić Polaków kredytem 0 proc., ale nieoficjalne ustalenia portalu money.pl wskazują, że ta obietnica wyborcza nie zostanie zrealizowana. Powodem ma być obciążony budżet i rządowy Bezpieczny Kredyt 2 proc., który sprawił, że ceny mieszkań wystrzeliły. W umowie koalicyjnej partie dość lakonicznie wspominają o rynku nieruchomości.
Nieoficjalne doniesienia mówią o porzuceniu pomysłu wprowadzenia kredytu 0 proc. Fot. Tomasz Jastrzebowski/Reporter/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Tusk nie zrealizuje głośnej obietnicy? Kredyt 0 proc. zagrożony

Kilka niezależnych od siebie źródeł potwierdziło portalowi money.pl, że obietnica, którą Donald Tusk złożył Polakom szukającym wsparcia na rynku nieruchomości, prawdopodobnie nie zostanie zrealizowana.


Chodzi o zapowiedziany już w lutym 2023 r. kredyt 0 proc. na zakup pierwszego mieszkania, a także o dopłaty do najmu w wysokości 600 zł. Poza tym nie wiadomo, czy uda się utrzymać Bezpieczny Kredyt 2 proc.

Wśród powodów ma być obciążony budżet. Koalicja Obywatelska (KO) ma stawiać na inne ważniejsze wydatki niż kredyt 0 proc. Poza tym partia Tuska dostrzega fakt, że Bezpieczny Kredyt 2 proc. już wywindował ceny mieszkań.

– Z tego, co wiem pomysły na kredyt 0 proc. i dopłaty do czynszów zostały porzucone, bo nie ma na nie zgody na poziomie umowy koalicyjnej. Powiem więcej, nikt nie próbował tych obietnic w niej zamieścić – wskazuje w rozmowie z money.pl jeden z anonimowych posłów koalicji.

W umowie koalicyjnej poświęcono niewiele uwagi rynkowi nieruchomości. Jedynie w punkcie 21. zapisano, że trzeba zwiększyć dostępność mieszkań.

Wszystko zależy od sytuacji finansowej

To właśnie krytyka pod adresem kredytu 0 proc. miała być jednym z powodów, przez który Magdalena Biejat (Lewica) straciła szanse na fotel marszałka Senatu. W rozmowie z wp.pl przekonywała, że "PO powtarza ten sam mechanizm, który wprowadzano w poprzednich kadencjach, który zawsze dawał ten sam efekt".

Te słowa nabierają głębszego znaczenia w obliczu ryzyka braku zrealizowania głośnej obietnicy wyborczej. Jednak posłowie zwracają uwagę, że inicjatywy nowego rządu będą podejmowane dopiero wtedy, gdy wyjdzie na jaw, w jakiej tak naprawdę kondycji jest Polska.

– Nie wyciągajcie pochopnych wniosków na podstawie jednej wypowiedzi, z którą się kompletnie nie zgadzamy. Na razie trzeba zobaczyć, co jest realne, a co nie. Są ważniejsze sprawy niż dyskusja nad przyszłością programów mieszkaniowych. Będzie można do nich wrócić, gdy będziemy wiedzieć, w jakiej sytuacji finansowej jest Polska – podkreśla anonimowy poseł Lewicy.

Inny rozmówca z tego ugrupowania uważa, że "nie może być tak, że 50 tys. ludzi weźmie teraz kredyt na 2 proc., a od stycznia 2025 roku kolejni będą brać kredyty 0 proc.". Jego zdaniem "byłoby to niesprawiedliwe".

Wątpliwości co do porażki obietnicy Tuska nie mają też banki. – Na kredyt 0 proc. nie ma szans. Teraz pytanie powinno raczej brzmieć, czy kredyt 2 proc. będzie kontynuowany – przyznaje w rozmowie z portalem.pl przedstawiciel sektora bankowego.

PiS liczy na "błyskawiczne" tempo prac nad wakacjami kredytowi

W tym samym czasie, kiedy ważą się losy programów dopłat do kredytów, PiS wrzuciło projekt ustawy wydłużający wakacje kredytowe na 2024 r. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, dokument regulujący tę kwestię trafił do Sejmu.

– W tej chwili będziemy już w nowej kadencji Sejmu kierować ustawę o wakacjach kredytowych – tak, aby Sejm niezwłocznie zajął się tą ustawą. To jest test również dla większości i weryfikacja obietnic wyborczych tamtej strony politycznej – podkreślił rzecznik rządu Piotr Müller na antenie Radia Plus.

Jak tłumaczył, projekt ustawy w sprawie wakacji kredytowych został przyjęty pod koniec października, aby "każdy mógł się z nim zapoznać i by mógł być teraz błyskawicznie procedowany przez Sejm".

Nowy dokument autorstwa PiS zakłada, że do wakacji kredytowych zostanie wprowadzone kryterium dochodowe. W rezultacie niektórzy wypadną z rządowego programu.

W przypadku osób, które pożyczyły od banków między 400 a 800 tys. zł, zawieszenie spłaty rat kredytu również będzie możliwe, ale pod warunkiem, że koszt obsługi kredytu (rata kapitałowa i odsetkowa) przekroczy 50 proc. dochodu gospodarstwa domowego. Kryterium dochodowe ma nie być stosowane przy kredytach do kwoty 400 tys. zł.