Amerykanie się wkurzą? Rząd Tuska nie chce kupić od nich kolejnej elektrowni
– Jesteśmy po decyzji jeśli chodzi o trzy bloki pierwszej elektrowni jądrowej. Myślimy także o tym, aby kontynuować współpracę z Amerykanami w tym zakresie – mówił niedawno w Waszyngtonie Donald Tusk. Jego słowa przypomina dziś "Dziennik Gazeta Prawna". Okazuje się, że w słowach premiera jest nieco nieprawdy.
Tak, Tusk potwierdził, że pierwszą w Polsce elektrownię wybudują Amerykanie. I być może myśli o tym, by postawili również kolejną, ale w tym kontekście cieplej myśli o Francuzach (z koncernu EDF).
"Według naszych informacji w rządzie bierze górę opcja współpracy z EDF. Donald Tusk może szukać porozumienia z Zygmuntem Solorzem w sprawie Pątnowa" – pisze "DGP" o drugiej, a może i trzeciej elektrowni w Polsce.
"Według naszych informacji ze źródeł rządowych, na faworyta w tej rozgrywce wyrastają Francuzi. – Jest wola polityczna, by powierzyć im ten projekt – mówi nam osoba z kierownictwa jednego z urzędów zaangażowanych w sprawę" – czytamy w dzienniku.
Trudno się dziwić, że polski rząd wybiera czy skłania się ku francuskiej ofercie. Zakładając, że podobna byłaby cena i parametry elektrowni, bardziej opłaca się europejska współpraca. Wzmacnia bowiem gospodarkę Unii Europejskiej, pieniądze zostają na Starym Kontynencie.
Amerykanie łatwo nie odpuszczą
Ale gdyby rząd faktycznie wybrał ofertę francuskiego koncernu EDF, można się spodziewać burzy w stosunkach z Amerykanami. Ten kraj jest znany z bardzo agresywnego lobbingu. Wystarczy przypomnieć, jak skończyła się sprawa tzw. lex TVN. Po interwencji przedstawicieli rządu USA, chroniącego prywatną firmę zza oceanu, polskie władze nawet nie pisnęły, tylko czym prędzej schowały kontrowersyjne przepisy w najgłębszej szufladzie.
Jeśli chodzi o elektrownię atomową nr 1, sytuacja jest klarowna. Ale z elektrownią nr 2, wybitnie skomplikowana. Z jednej strony wiadomo, że amerykańskie konsorcjum Westinghouse i Bechtel zbuduje nam jedną siłownię.
Może być więc zadowolone, ale z pewnością liczy na więcej. Tym bardziej że Amerykanie chcieli też budować elektrownię w Czechach. Już byli w ogródku, już witali się z gąską, gdy czeski rząd brutalnie podciął ich plany i oświadczył, iż firma z USA nie spełniła warunków przetargu.
Westinghouse tym bardziej będzie lobbował za tym, by to właśnie ta firma budowała w Polsce nie jedną, ale dwie elektrownie.
"W rozmowach z polskim rządem wyrażono wprost niezadowolenie z trudności, jakie napotkało inne przedsięwzięcie z udziałem amerykańskiego kapitału, czyli plany budowy małych reaktorów modułowych przez Orlen Synthos Green Energy opierających się na technologii amerykańsko-japońskiej spółki GE Hitachi. W zeszłym roku negatywnie zaopiniowała je Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego" – czytamy w "DGP".
Ale piłka jest po polskiej stronie. Z informacji podawanych przez dziennik wynika, iż obecnie strona polska bardziej skłania się ku ofercie francuskiej. Przyjaźń między naszymi krajami kwitnie, stosunki są nader poprawne.
Przypomnijmy też, że kolejną elektrownię chcą w Polsce budować Koreańczycy z koncernu KHNP. To jednak przedsięwzięcie prywatne, inwestuje w nie Polska Grupa Energetyczna i należący do Zygmunta Solorza ZE PAK. Elektrownia miałaby powstać na terenie należącej do ZE PAK elektrowni Pątnów.
Solorz może sporo zyskać
Rozmowy są zaawansowane, ale klimat psuje nieco spór KHNP z Westinghousem. Na tym mogą skorzystać Francuzi. W grę wchodzi bowiem rozwiązanie polegające na przekonaniu Solorza do kooperacji z EDF. Wtedy mglisty na razie projekt elektrowni nr 2 zyskałby realny wymiar, bo Solorz ma przynajmniej teren i odpowiednie zgody.
Za tym rozwiązaniem przemawia coś jeszcze. Solorz w zasadzie chętnie współpracuje z każdym rządem. A dla obecnego najważniejsze jest to, że biznesmen ma dobre miejsce na elektrownię. Bo rozważana lokalizacja elektrowni nr 2 w Bełchatowie jest dość niefortunna. Tam po prostu nie ma wody do chłodzenia reaktorów.
Jeśli rząd wybierze współpracę z Francuzami, w kiepskim położeniu znajdzie się... prezydent Duda. Dlaczego? Podczas niedawnej wizyty w USA nieco wyrwał się przed szereg i przekonywał, że Polska powinna wybrać amerykańskiego inwestora również do budowy kolejnej elektrowni.
Którego partnera wybierze polski rząd i w jakiej konfiguracji zamówi kolejną elektrownię lub kolejne elektrownie? Nie wiadomo, za kulisami toczy się z pewnością fascynująca gra o wielkie projekty i wielkie pieniądze. Wszyscy nie mogą jej wygrać, ktoś zostanie na lodzie. Dla Polski ważne muszą być nie przyjaźnie i sojusze, ale interes narodowy.