Zostanie tylko orła cień. Jak się skończy afera Red is Bad?

Sebastian Luc-Lepianka
28 października 2024, 14:29 • 1 minuta czytania
Paweł Szopa, właściciel marki odzieżowej Red is Bad, został zatrzymany na Dominikanie. O co chodzi w aferze z jego udziałem? I czy patriotyczne outfity mogą trafić do szafy?
Red is Bad stało się gigantem mody patriotycznej. Czy jego upadek wpłynie na rynek? Fot. Jakub Kaminski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Paweł Szopa, założyciel marki Red is Bad, został zatrzymany na Dominikanie 26 października. Biznesmen znany z podboju Polski odzieżą patriotyczną – chodził w niej nawet prezydent Andrzej Duda – miał za rządu PiS otrzymać pół miliarda złotych z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Poszukiwania trwały od 3 września, zaangażowany w nie był Interpol.


Przypominamy, kim jest ten 39-letni przedsiębiorca i jaka była historia jego firmy.

Skąd się wzięło Red is bad?

Paweł Szopa: rocznik 1985, uczył się w Liceum im. Romualda Traugutta. Potem skończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim i zaczął pracować w branży farmaceutycznej. Jego kariera nabrała rozpędu w 2012 roku. Wtedy razem z kolegą ze szkolnej ławy, Jakubem Iwańskim, założyli Red is Bad.

Zaczęło się od grafik na mediach społecznościowych. Wzory z husarzami i prawicowymi komentarzami politycznymi szybko zostały podchwycone przez rodaków-patriotów.

– Nie mieliśmy pojęcia o ubraniach, ale zaryzykowaliśmy. Razem mieliśmy na rozkręcenie 4 tys. zł. Na próbę przygotowaliśmy dwieście T-shirtów – opowiadał Szopa w 2015 roku na łamach mycompanypolska.pl.

Zaczynali od siedziby w prywatnym mieszkaniu. Założenia: wiadoma treść na ubraniach i oprócz wiadomego rodzaju treści, cała produkcja musi być w 100 proc. polska.

Ich motto brzmiało: "Produkt nie jest finansowany z UE".

Czemu więc nie "Blue is bad"? Szopie chodziło przede wszystkim o "przekaz antykomunistyczny". A raczej "antypostkomunistyczny" – tak jak rozumiał go sam założyciela marki.

– Chodzi nam też o postkomunizm. To bardzo szerokie pojęcie. Mówiąc 'Red is Bad', sprzeciwiamy się zniewoleniu jednostki, systemowi, w którym życie większości ludzi ogranicza się do pracy ponad siły, jedzenia w fast foodzie i snu. Nie chciałbym, żeby moje dziecko żyło w takim świecie. Mcdonaldyzacja życia, z którą mamy do czynienia, to nie jest moja wizja świata – mówił Szopa kilka lat temu w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Patriotyczne ciuchy trafiły na podatny grunt. W 2012 roku mieliśmy u władzy PO, więc koszulki chętnie nabywali przeciwnicy Donalda Tuska, środowiska nacjonalistyczne, uczestnicy Marszów Niepodległości. Antyunijne przesłanie znalazło też sympatyków za granicą. W tamtym czasie stołecznym pochodom na 11 listopada towarzyszyły zamieszki i starcia z policją – a na ulicach dziesiątki tysięcy demonstrantów w "patriotycznej odzieży".

Jak przyznał w rozmowie z Onetem Paweł Szopa, pierwszy milion zarobił już dwa lata po uruchomieniu firmy.

Rozkwit pod skrzydłami PiS

Ale prawdziwy szał na odzież patriotyczną zaczął się, gdy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość. Firma Szopy była bezpośrednio odwiedzana przez polityków partii rządzącej. Zyskała ich poparcie na mediach społecznościowych. W ubraniach od Red is Bad pojawiał się m.in. prezydent Andrzej Duda. 

Po drodze wyrastała Szopie konkurencja, a ubrania z nacjonalistycznymi motywami można było zobaczyć niemal wszędzie. Ubrania Red is Bad pojawiły się nawet w gdańskim Muzeum II Wojny Światowej

Gdy ktoś próbował pytać, czy symbole narodowe na koszulkach są na pewno używane we właściwy sposób, słyszał w odpowiedzi "Nie odpowiada ci patriotyczna odzież? To kim jesteś?"

Jak podaje portal Onet, Paweł Szopa posiada siedem mieszkań w warszawskim "Miasteczku Wilanów", drogie samochody i jest milionerem, ale… nie cały jego majątek pochodzi z zysku ze sprzedaży ubrań. Na konta jego spółek miało wpłynąć ok. pół miliarda złotych od poprzedniego rządu.

Afera Red is Bad

Ile mogą kosztować flagi narodowe?

Mogą nawet prawie 5 mln złotych. Na tyle wycenił je Szopa.

7 kwietnia 2022 r. założył nową spółkę komandytowo akcyjną – Seltet Paweł Szopa. Zamówienie na wyżej wspomniane flagi pojawiło się na stronach KPRM w maju, czyli w mniej niż miesiąc po założeniu firmy.

Nowiutka spółka z niedużym kapitałem zakładowym 50 tys. zł wystartowała w przetargu dotycznym dostarczenia 41 tys. flag Polski, za sumę 5 mln zł. W zamówieniu wymagania materiałowe i jakościowe były opisane idealnie pod produkt już sprzedawany na stronie sklepu Red is Bad.

Termin składania zamówień wynosił tylko kilkanaście dni. Do przetargu zgłosiło się dwóch dostawców. Oferta tańsza o ponad 300 tys. zł została odrzucona.

Sytuację nagłośnił we wpisie na social mediach Dariusz Goliński.

INNNPoland skontaktowało się wtedy z Pawłem Szopą, który dementował doniesienia. Jego współpraca z władzami państwa w końcu trafiła pod lupę CBA.

"Dla ekipy Morawieckiego Szopa stał się dostawcą wszystkiego – od sprzętu ochronnego w pandemii po agregaty prądotwórcze podczas wojny. Dostał nawet zlecenie na dostarczenie asortymentu do zabezpieczenia zabytków Ukrainy" – tak pisze o nim Onet.

Według portalu, kwoty zamówień były zdecydowanie wyższe od stawek rynkowych, a nadwyżki miały być związane z farmą trolli i ukrytą kampanią kandydatów PiS w mediach społecznościowych.

"Postępowanie obejmuje swoim zakresem w szczególności podejrzenie nieprawidłowości podczas organizowania i procedowania zakupu towarów dla Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, a tym samym działania na szkodę interesu publicznego w okresie od dnia 23 lutego 2021 roku do dnia 27 listopada 2023 roku w Warszawie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez ustalone podmioty gospodarcze" – wyjaśnili śledczy.

Co więcej, w toku śledztwa prokurator już w grudniu 2023 dokonał blokady rachunków bankowych i zabezpieczył środki finansowe w łącznej kwocie ponad 117 milionów złotych.

Śledztwo i listy gończe za Pawłem Szopą

Jak poinformował rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak: "w toku prowadzonego śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS) uzyskano materiał dowodowy pozwalający na sporządzenie zarzutów brania udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej".

We wtorek 3 września wysłano za Szopą list gończy. Od 10 października red faktycznie stało się bad, bo wystawiono za nim czerwoną notę Interpolu.

Ponad dwa tygodnie później doszło w końcu do zatrzymania przedsiębiorcy na Dominikanie.

Co dalej? Ekstradycja lub deportacja. Prok. Adamiak podkreśliła, że procedura deportacyjna jest sprawniejsza i Szopa może zostać przetransportowany do kraju w ciągu kilku dni, ale – mimo że Polska nie ma umowy ekstradycyjnej z Dominikaną – ekstradycja "na zasadzie wzajemności" nie jest wykluczona.

Ta może jednak potrwać kilka miesięcy. Ostateczny wybór będzie należał do władz dominikańskich.

Po powrocie do Polski Szopie zostaną przedstawione zarzuty przez prokuratora. "Przedstawienie zarzutu sprawi, że S. będzie mógł złożyć wyjaśnienia, a te są istotne w postępowaniu" – powiedziała prok. Anna Adamiak.

Dodajmy, że śledztwo w sprawie Szopy prowadzi Śląski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.

Jego obrońca, związany z Ordo Iuris mec. Bartosz Lewandowski mówił w Polsat News, że jego zdaniem zatrzymanie było "niepotrzebne".

– Paweł Szopa jest cały czas objęty domniemaniem niewinności i żaden sąd prawomocnym orzeczeniem nie stwierdził popełnienia przez niego żadnego przestępstwa – przypomina mecenas.

Wiatr zmian

Czy zatrzymanie Pawła Szopy i zawieszenie działalności marki Red is Bad to symbol zmierzchu rynku odzieży patriotycznej?

Koszulki, kubki, podkładki pod myszki, wlepki, naszywki... a nawet biało-czerwone kije bejzbolowe. Dziesięciu lat temu firmy produkujący patriotyczną odzież i gadżety wyrastały w Polsce jak grzyby po deszczu. Był nawet energetyk o nazwie "Patriota".

Jak pisze Business Insider, sytuacja Pawła Szopy zbulwersowała nie tylko klientów, ale i innych przedsiębiorców na tym samym rynku.

Imperium Sklep szybko zaczął promować się hasłem "Sprzedajemy bez pomocy polityków!". Właściciel tej marki spodziewa się przetasowań na rynku.

A ten nadal jest duży. Na koszulkach Red is Bad husarze i Powstańcy są uwiecznieni niczym superbohaterowie, a ich przeciwnicy przybierają postacie monstrów i wielkich robotów zagłady.

– Design staje się znacznie ważniejszy niż kiedyś. A przecież już mundury Hugo Bossa robione dla nazistów miały sprawiać, że człowiek czuł się w nich dumny i silny – przypomina w rozmowie z naTemat Jacek Wasilewski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Czasem w produktach "dla patriotów" trafiają się treści ekstremalne. Klimat polityczny z czasów złotej ery Red is Bad wydawał się wręcz zachęcać, by je produkować bez hamulców.

Czy afera z Szopą sprawi, że odzież patriotyczna trafi do szafy? Może to tylko myślenie życzeniowe. W końcu sejmowe wybryki antyunijnego europosła Brauna szybko trafiły na gadżety.

Sklepiku z narodową odzieżą, jaki odwiedziłem kiedyś, nie ma już w Warszawie. Niemniej, "patriotyczne kije bejzbolowe" i gadżety antykomunistyczne nadal można kupić.

Patriotyczne biznesy wyrosły na fali gorączkowej politycznej polaryzacji. Zresztą, z drugiej strony kompasu politycznego też zgapiono ten pomysł – tak powstał sklep "Lewacka szmata".

Czytaj także: https://innpoland.pl/145143,lewacka-szmata-najbardziej-lewicowy-biznes-w-polsce