Wystąpienie Yuriego Drabenta na TEDxWarsaw w 2014 roku było jednym z najgłośniejszych w całej historii tej imprezy. W jego trakcie przedsiębiorca opowiedział o trzech wydarzeniach ze swojej przeszłości. Mówił o tym, jak odważył się chodzić po rozżarzonych węglach oraz o tym, że niespodziewanie zdecydował się na ścięcie swojej bujnej fryzury, z której jest znany do dziś. Następnie podzielił się swoimi doświadczeniami z podjęcia decyzji o uprawianiu sportów ekstremalnych.
Postanowiłem ze sceny oświadczyć się Asi. To była wyjątkowa konferencja, na którą nie przychodzą ludzie przypadkowi i której oboje jesteśmy wielkimi fanami. Miałem tam wystąpienie otwierające - mówiłem o sile przekraczania barier i o tym, że prawdziwe życie czeka na nas dopiero poza naszą strefą komfortu. To był absolutnie wyjątkowy moment - ja na scenie TEDx, moja dziewczyna, kobieta mojego życia, w pierwszym rzędzie i moje 12 minut do wykorzystania tak, jak zechcę. Pierwotny plan zakładał, żeby opowiedzieć trzy historie ze swojej przeszłości, które były potwierdzeniem tezy, by robić to, czego się człowiek robić boi, ale co podpowiada mu serce, bo to w tym tkwi klucz do rozwoju i do przygody.
Opowiedziałem je, a potem stwierdziłem, że to jest ten czas, to miejsce i te okoliczności i że raz się żyje - albo się bierze głęboki oddech i robi, albo się wspomina i zastanawia, co by było gdyby. I opowiedziałem jeszcze jedną historię - znowu o przekraczaniu barier i robieniu rzeczy szalonych. Tym razem nie o przeszłości, ale o przyszłości, i nie o mnie, ale o Asi. I się oświadczyłem. Dzieciaki będą miały piękną odpowiedź na pytanie, jak tata oświadczył się mamie.
Podobnie jak w życiu prywatnym, Yuri Drabent działa także w biznesie – przekracza konwencjonalne bariery. Zaczynał jako sprzedawca w Złotych Tarasach, gdzie pracował w sklepie marki Flo. Początkowo miał odpowiadać za jej ekspansję do Chin, ale z powodu kryzysu firma wycofała się z tych planów. Pomimo małego rozczarowania, postanowił działać dalej. Udał się do Brand Managera przedsiębiorstwa i stwierdził, że lepiej poprowadzi profil marki na Facebooku niż osoba, która dotychczas się tym zajmowała. I udało się – od tej pory to on zaczął się tym zajmować.
Firma szybko zaczęła odnosić sukcesy w postaci pozyskania dużych klientów, jak Big Star, Henkel i Sobieski. Wówczas w Polsce brakowało specjalistów od prowadzenia kampanii w mediach społecznościowych dla marek. Tę niszę wykorzystał Yuri Drabent, chociaż gdy zdobywał kolejne zlecenia, Lubię to miała swoją siedzibę się w zaledwie ośmiometrowym pokoiku. Tak wspominał ten czas przedsiębiorca w rozmowie z naTemat:
Pierwsze prezentacje, cztery długie lata temu, które robiliśmy w dwóch w ośmiometrowym pokoiku, a tworzyliśmy wokół siebie aurę już dużej organizacji. Więc jak my wchodziliśmy na spotkanie - Maciek w garniturze, ja w niebieskim dresie Adidasa - i mówiliśmy: my umiemy robić Facebooka, nikt Wam nie zrobi Facebooka, tak jak my Wam zrobimy, to Klienci de facto nie mieli żadnej realnej możliwości przetestowania tych deklaracji, bo wszystko było nowe, nie było w Polsce benchmarków, to było nowe, piękne, dziewicze terytorium, na którym właśnie rozpoczynał się wyścig po pierwszeństwo i nikt do końca nie znał reguł, więc w rezultacie słyszeliśmy: no dobra, to zapraszamy do przetargu, to róbcie. I na tej prostej i możliwej chyba tylko wtedy zasadzie udało nam się pozyskać pierwsze duże kontrakty.
W rezultacie, aby zwiększyć skalę działalności, Lubię to połączyło się ze swoim największym konkurentem w Polsce – Socializerem. Następnie biznes został kupiony przez globalny holding reklamowy Dentsu Aegis Network za 26 mln złotych. W efekcie Yuri Drabent może dziś prowadzić kampanie w mediach społecznościowych nie tylko dla największych polskich, ale i światowych marek. Udało mu się osiągnąć sukces zarówno w biznesie, jak i życiu prywatnym dzięki przekroczeniu własnych barier, do czego namawia innych. Bo grunt, to wierzyć w siebie, jak stwierdził kilka lat temu w rozmowie z naTemat:
Tak, uważam się za człowieka sukcesu. A paradoksalnie, nawet bez sukcesu biznesowego, uważałbym się za człowieka sukcesu. Uważam, że każdy powinien się uważać za człowieka sukcesu, bo to taka samospełniająca się przepowiednia. Jak uważasz się za fajtłapę, to będziesz fajtłapą. Uważam, że jestem teraz w bardzo fajnym miejscu, na fajnej pozycji, a cztery lata temu byłem sprzedawcą z zerową wiedzą marketingową. I znam mnóstwo takich przykładów. Znam dyrektorów kreatywnych, którzy wcześniej byli pastorami, znam właścicieli dużych biznesów, którzy wcześniej handlowali butami.
Przeczytaj także:
Napisz do autora: kamil.sztandera@innpoland.pl