Największy w historii Polski drenaż mózgów? Być może jesteśmy jego świadkami. Od momentu akcesji Polski do UE, z naszego kraju wyjechało 1,3 miliona ludzi. Wśród nich byli najprawdopodobniej i tacy, których talenty mogłyby Polskę katapultować do światowej czołówki. Tak bywało w przeszłości.
Dokładnie w 1900 roku Polskę opuściła dobiegająca wówczas trzydziestki Helena Rubinstein. Wygnała ją z Polski bieda i nieszczęśliwa miłość do goja. Po dwóch latach spędzonych u rodziny w Wiedniu, filigranowa (zaledwie 147 cm wzrostu) kobieta wsiadła na pokład statku zmierzającego do Australii.
Pracując w aptece wuja, Rubinstein zorientowała się, że dosyłane przez jej matkę z Polski słoiczki z kremami stały się obiektem pożądania miejscowych kobiet. Wkrótce sama zaczyna sporządzać mikstury, a jej kremy – mimo wysokiej ceny – „schodzą na pniu”. Po zaledwie kilku latach dysponuje już kapitałem sięgającym astronomicznej wówczas kwoty 100 tysięcy dolarów i własnym przedsiębiorstwem. W przeciwieństwie do wielu biznesowych guru już nigdy nie roztrwoni swojego majątku, a jej decyzje zwykle będą trafne. Przeszło stulecie później kosmetyki pod marką Helena Rubinstein wciąż będą się sprzedawać na całym świecie – tylko w Polsce o nie trudniej.
Reuben Mattus
Dokładnie 95 lat temu w nowojorskim porcie zacumował S.S. Vestris – okręt, na którym z Europy przypłynął 9-letni potomek polskich emigrantów Reuben Mattus (kilka miesięcy później w tym samym porcie wylądowała 5-letnia Rose Vesel). Rok później Reuben zaczął pracować w lodziarni wuja, ucząc się fachu na kolejnych produktach firmy. Z czasem zaczął przejmować jej stery, jednak w 1959 roku – wraz z poślubioną w latach 30. Rose – założyli nową firmę i wprowadzili na rynek nową markę: Häagen-Dazs.
Brand wybrany, by uczcić postawę Duńczyków podczas Holokaustu, dla Amerykanów stał się wyznacznikiem egzotycznej (i wysokiej) jakości. Häagen-Dazs jest dziś legendą rynku spożywczego, a firma – mimo że od śmierci Rose minęło już niemal dziesięć lat – doskonale radzi sobie na całym świecie.
Stephanie Kwolek
W tym samym czasie, gdy Kraków opuszczała Helena Rubinstein, z Polski wyjeżdżali Jan Chwałek i jego żona, tak jak większość emigrantów z ówczesnych lat – wygnani biedą. W tym samym czasie, gdy Reuben Mattus zaczynał terminować w lodziarni wujka, na świat przyszła córka małżeństwa Chwałków – Stefania, przyszła Stephanie Louise Kwolek.
28 patentów – to naukowo-biznesowy dorobek Stephanie. Gdybyśmy nie mieli Marie Curie-Skłodowskiej, Stephanie mogłaby z powodzeniem zajmować jej miejsce w narodowym panteonie badaczy. W 1965 roku to ona właśnie kierowała pracami nad polimerem, który dziś jest podstawą kevlaru – materiału, z którego wytwarza się kamizelki kuloodporne, rakiety tenisowe czy telefony komórkowe. Kwolek zgarnęła znakomitą większość branżowych nagród oraz trafiła do National Inventors Hall of Fame.
Richard Pratt
Czteroletni gdańszczanin Ryszard Przecicki miał szczęście: gdy jego rodzice, polscy Żydzi z Gdańska, wyjeżdżali z Wolnego Miasta w 1938 roku, o włos minęła ich Zagłada. Czuli zresztą jej powiew: w III Rzeszy Żydów już prześladowano, w Polsce – darzono niechęcią. Rodzina Przecickich wylądowała w Australii, gdzie rychło zmienili nazwisko na Pratt. Utalentowany futbolista, aktor-amator, na życie zarabiał w rodzinnej firmie – Visy Board.
I to ona była jego przeznaczeniem: w 1969 r. Richard Pratt przejął stery Visy i z dwóch fabryk pod Melbourne przekształcił przedsiębiorstwo w globalny konglomerat z 55 zakładami w Australii, USA, Nowej Zelandii i Papui-Nowej Gwinei. Dziś – siedem lat po śmierci Pratta – jego spadkobiercy należą do najbogatszych mieszkańców w krainie kangurów, a Pratt Foundation jest jedną z najhojniejszych i najlepiej znanych organizacji charytatywnych na antypodach.
Stefan Kudelski
Cztery lata po wyjeździe Przecickich rozpętało się piekło. Pod bombami Luftwaffe z Warszawy uciekała też rodzina Kudelskich, wraz z dziesięcioletnim Stefanem. W ciągu czterech kolejnych lat ich szlak wiódł przez Rumunię, Węgry i francuskie marionetkowe państwo Vichy – aż do Szwajcarii, gdzie Kudelscy osiedli w 1943 roku. To w Lozannie Stefan miał studiować na Szwajcarskim Federalnym Instytucie Technologii.
Tam też skonstruował on, w ramach studenckiej pracy zaliczeniowej, swój pierwszy radiomagnetofon. Nagra okazała się przebojem, jej kolejne warianty w latach 50. podbijały serca radiowców, audiofilów i wszystkich dla których dźwięk coś znaczy. Założona przez Stefana – a dziś zarządzana przez jego syna, Andre – firma Kudelski Group jest jedną z najmocniejszych szwajcarskich marek. Działa na pięciu kontynentach, specjalizując się w software i hardware z zakresu bezpieczeństwa sieci oraz telewizji. Produkty firmy można znaleźć w 150 milionach rozmaitego rodzaju urządzeń elektronicznych.
Zdzisław Starostecki
Cóż, 10 tysięcy to – przy 150 milionach – liczba skromna. Ale perspektywa zmienia się, jeśli uświadomimy sobie, że mówimy o legendarnych rakietach Patriot.
System ten jest w olbrzymiej mierze dziełem Zdzisława Starosteckiego: dekadę starszego od Kudelskiego generała i inżyniera. Za młodu Starostecki był w Łodzi sąsiadem Jana Karskiego – legendarnego kuriera państwa podziemnego. Jako dwudziestolatek trafił na front podczas kampanii wrześniowej, a po upadku Polski ruszył przez Rumunię na Zachód. Na granicy został jednak aresztowany przez NKWD i trafił do kołymskiego łagru, z ośmioletnim wyrokiem. Dwa razy próbował ucieczki, ale z Kołymy udało mu się wydostać dopiero z Armią Andersa, w której dosłużył się rangi porucznika. Nic dziwnego, że do rządzonej przez komunistów Polski już wracać nie chciał.
Po wojnie został w Londynie, ale nie zagrzał tam długo miejsca: w 1952 roku wyjechał do USA. Osiem lat po przyjeździe dostał pracę w Defense Department Research and Development Center. Nie przekładał tam papierów – w latach 80. został szefem zespołu konstruującego system Patriot, standard US Army od 1989 roku.
Daniel Libeskind
Z Łodzi pochodzi również Daniel Libeskind. Po 17 września 1939 r. jego rodzice zostali wywiezieni w głąb ZSRR, dzięki czemu – paradoksalnie – uniknęli Holokaustu. Po powrocie nie zagrzali jednak długo miejsca: jedenaście lat po narodzinach Daniela wyemigrowali do Izraela, a następnie – do USA, gdzie w 1965 r. Libeskind ukończył studia na Bronx High School of Science i uzyskał obywatelstwo amerykańskie.
To były kluczowe lata: Libeskind zrezygnował z wcześniejszej pasji, muzyki, na rzecz architektury. Na przełomie lat 60. i 70. poświęcił się studiom architektonicznym – i od tamtej pory nieustannie piął się w górę w światowym środowisku gwiazd architektury. Choć świat kojarzy go przede wszystkim z pierwszym, wielce spektakularnym, projektem zabudowy miejsca po nowojorskich wieżach World Trade Center – Libeskind jest autorem wielu legendarnych budowli. To na jego desce kreślarskiej powstały projekty Muzeum Żydowskiego w Berlinie, Imperial War Musem North w Manchesterze, czy – zaprojektowane na polskie potrzeby – Nowe Centrum Łodzi: Brama Miasta oraz warszawski apartamentowiec Złota 44.