Mówienie o własnych niepowodzeniach jest ogromną odwagą w przesłodzonym świecie tzw. success stories. Każdy się boi, aby nie przylgnęła do niego łatka losera (ang. przegranego). Tymczasem to właśnie analiza przyczyn porażki pozwala na wyciągnięcie wniosków, które pozwolą odnieść sukces w przyszłości. Świetnym przykładem jest nawet najlepszy polski piłkarz, Robert Lewandowski, który 10 lat temu był symbolem porażki. Znaczenie niepowodzeń w przyszłych sukcesach udowadnia „CV of Failures", badanie profesora z Princeton.
18-letniego kontuzjowanego piłkarza pogoniły rezerwy warszawskiej Legii. W ocenie trenerów był za słaby, by grać w drużynie, która właśnie spadła do IV ligi. Warto o tym pamiętać dziś, kiedy mówi się o modelowo rozwijającej się karierze naszego najlepszego piłkarza. Ta historia bardzo mocno uświadamia każdemu z nas, że nawet tych, którzy są na szczycie, nie omijają porażki.
CV pełne niepowodzeń
W świecie nauki porażka ma szczególne znaczenie. Profesor Johannes Haushofer pracuje na prestiżowym uniwersytecie Princeton. Opublikował niedawno niezwykły dokument, który zatytułował „CV of Failures”. W tym quasi-życiorysie uwzględnia wszystkie staże, na które się nie dostał, stopnie naukowe, których nie otrzymał, i granty, które mu przeszły koło nosa. Zrobił to, aby pokazać innym właściwą perspektywę, przywrócić zaburzoną równowagę pomiędzy prezentowanymi sukcesami – a porażkami, które musiał ponieść w drodze do sukcesu. W świecie, w którym celebruje się przede wszystkim zwycięstwa, przyznanie się do porażki bywa odbierane jako słabość. Kiedy jednak robi to ktoś ze światowego topu, pokazuje on wszystkim innym, że warto próbować.
– #CVoffailure to fajny trend, pozwalający poznać aspiracje i ambicje kandydata. Nawet jeśli coś mu się nie udało, to do czego aspirował i jaki wysiłek w to włożył, pozwala ocenić orientację na cel, ambicję czy podejście do tematu – mówi INN:Poland dr Barbara Zych, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego a także CEO w Employer Branding Institute. – A jeśli do tego potrafi trafnie zidentyfikować przyczynę porażki, to może nam to sporo powiedzieć – w kontekście przyszłej pracy. Teoretycznie więc, im więcej porażek, tym lepiej. Oczywiście fajnie, aby choć ułamek z nich miał pozytywne zakończenie – rozwija swoją myśl.
Ale nawet jeśli w CV pojawiają się same sukcesy, to jednak pytanie o porażki jest ważniejsze w procesie rekrutacji. – Zawsze dopytuję o porażki, stanowią one najcenniejsze źródło wiedzy o poziomie refleksyjności kandydata, myśleniu strategicznym, dojrzałości biznesowej, czy gotowości do wzięcia odpowiedzialności. A jeśli ktoś twierdzi, że takich nie ma, grzecznie się żegnam, bo taka postawa nie wróży nic dobrego – kończy dr Zych.
Ci, którym się nie udało
O tym, jak ważna jest właściwa analiza przyczyn niepowodzeń wiedzą doskonale uczestnicy i prelegenci FuckUp Nights - spotkań podczas, których przedsiębiorcy dzielą się historiami, e których coś im nie wyszło. Organizator, Jarosław Łojewski, w rozmowie z INN:Poland twierdzi, że z poniesionej porażki można się nauczyć znacznie więcej niż z sukcesu.
3 najbardziej inspirujące historie ludzi, którzy odnieśli porażkę
Tylko w INN:Poland
1. Marek Skubacz założył swój start-up po 50-ce po tym, jak zbankrutowała jego fabryka okien Czytaj więcej
2. Maciej Białek położył ponad 20 start-upów zanim odniósł sukces z Pixersem Czytaj więcej
3. Stefan Batory miał 200 tysięcy długu. Dziś kieruje Booksy i iTaxi Czytaj więcej
– Widz na naszych spotkaniach może się przekonać, że biznes to nie tylko zwycięstwa, ale też porażki, z których się wychodzi. Prelegentami są ludzie, którzy wyciągnęli wnioski i kolejne projekty robią z sukcesami – opowiada Łojewski. – Pamiętam, jak napisał do mnie jeden z uczestników. Był po nieudanym projekcie, w który zainwestował rok ciężkiej pracy. Wyszedł z niego z przekonaniem, że się nie nadaje do biznesu, ale kiedy posłuchał innych, którzy podnieśli się po porażce, stwierdził, że warto znowu spróbować i uruchomił kolejną inicjatywę – kończy.
O tym, że ludzie chcą się uczyć na cudzych błędach, świadczy choćby rekordowa frekwencja podczas FuckUp Night w Gdyni w styczniu 2016 roku. Wykładów o porażce słuchało wtedy niemal 200 osób. Ale znacznie ciekawsze jest to, że Łojewskiemu nie brakuje prelegentów. Jedynym powodem odmowy ze strony zaproszonych mówców jest brak wolnego terminu w kalendarzu.
– Okazuje się, że ludzie nie mają problemu, aby opowiadać o rzeczach, które sami popsuli. Chcą o tym mówić, ale zazwyczaj nie mają ku temu okazji – mówi Łojewski. – Ważne, żeby przy okazji takiego wystąpienia nie stwarzać krytykanckiej, napastliwej atmosfery – wyjaśnia.
Przekuć w sukces
Pierwszy warunek – konieczny do przekucia porażki w sukces – to umiejętność wyciągnięcia z niepowodzenia właściwych wniosków.
– Nie od dzisiaj wiadomo, że tym, co najbardziej rozwija człowieka są… porażki. Tak właśnie porażki, a nie sukcesy. Czyli to, co najbardziej nas boli, dotyka, zwłaszcza, jeśli władowaliśmy w coś masę energii i zaangażowania, a nie wyszło – mówi dr Barbara Zych. – Jest jednak warunek konieczny: refleksja nad tym, dlaczego, pomimo starań, coś poszło nie tak, jak planowaliśmy. Pomocna może tu być technika 5xWHY, czyli uporczywego pytania o przyczynę zaistniałej sytuacji. Czasem wystarczy zebranie porządnej informacji zwrotnej od współpracowników, czy klientów. Dobry feedback jest źródłem wskazówek, co zrobić następnym razem, aby uniknąć porażki. Potrzeba tylko determinacji, aby te wskazówki wdrożyć – podsumowuje.
I tu dochodzimy do kolejnego elementu. Po wskazaniu przyczyn porażki potrzeba determinacji, by się z tymi przyczynami uporać. Piłkarzy – w takiej sytuacji, w jakiej dekadę temu znalazł się Robert Lewandowski – są setki. Ale tak naprawdę, tylko nieliczni mają w sobie tyle determinacji, żeby, ciężko pracując, cierpliwie czekać na sukces.
Michael Jordan – najwybitniejszy koszykarz w historii tej dyscypliny – mówił: „Nie trafiłem 9000 razy. Przegrałem ponad 300 meczów. Powierzano mi decydujące rzuty, których nie trafiałem”. Na początku swojej kariery Jordan... został wyrzucony ze szkolnej drużyny koszykówki. Wynalazca Thomas Alva Edison słynie z kolei ze stwierdzenia: „Nie poniosłem porażki. Po prostu odkryłem 10 000 błędnych rozwiązań”. „Paragraf 22” Josepha Hellera został odrzucony przez wszystkie wydawnictwa, do jakich wysłał go autor. To właśnie pokazuję determinację, która prowadzi do sukcesu.
W Polsce uwielbiamy celebrować porażki: wciąż odgrzewamy archetyp bohatera, który poległ w romantycznym, choć beznadziejnym, boju. Z drugiej strony mocno staramy się podążać za amerykańskim wzorcem wiecznego sukcesu. Żyjemy w rozdarciu pomiędzy szarą melancholią wierzb szumiących, a śnieżnobiałym uśmiechem milionera. Często brak nam równowagi i zdrowego podejścia do niepowodzeń, które są – i będą – udziałem każdego z nas. Dopiero zaczynamy się oswajać z porażkami, przestajemy kojarzyć niepowodzenia ze stygmatem. Zamiast brać je personalnie, coraz częściej staramy się wyciągnąć właściwe wnioski i unikać popełnionych błędów. Jak mówił w wywiadzie dla INN:Poland znany z TEDx Ralph Talmont: „Polacy, nie bójcie się porażek”.
Można przypuszczać, że po latach nad Wisłę zawitała kultura „ability to fail”. Pod tym enigmatycznym pojęciem kryje się przekonanie (potwierdzone kilkoma poważnymi raportami), że każdy przedsiębiorca powinien być otwarty na porażkę, bo ta – prędzej czy później – nadejdzie. Optymistyczny akcent jest jednak taki, że startupowcy, którzy zaliczyli już jakieś potknięcie, łatwiej radzą sobie później nie tylko w kolejnych biznesach, ale i z kolejnymi upadkami.Czytaj więcej