Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości rozgląda się za wywiadownią gospodarczą, mającą wesprzeć PARP w „prześwietlaniu” wnioskodawców. Pomysł niezły, biorąc pod uwagę choćby krążące po sieci historie o firmach, które uzyskały dotacje i wkrótce potem padły. Propozycja Agencji wprawia specjalistów z wywiadowni w dobry nastrój, który psuje tylko fakt, że tego typu partnerstwa z instytucjami państwowymi należą do rzadkości, a i poszukiwania PARP odbywają się tak, jakby Agencji nie zależało na znalezieniu partnera.
Ogłoszenie pojawiło się 17 czerwca, w ostatni piątek. PARP „zamierza udzielić zamówienie na usługę polegającą na badaniu powiązań kapitałowo-osobowych na potrzeby PARP” – czytamy w ogłoszeniu umieszczonym w Biuletynie Informacji Publicznej PARP w dziale „Rozeznanie rynku”. – „Przedmiotem badania będzie ustalenie rzeczywistych powiązań kapitałowych i osobowych, jakie zachodzą pomiędzy wnioskodawcą (lub beneficjentem), a osobami fizycznymi, przedsiębiorcami, podmiotami spełniającymi definicję anioła biznesu albo funduszu kapitału podwyższonego ryzyka typu venture capital” - wyjaśnia Agencja.
„Z uwagi na dużą liczbę podmiotów, dla których istnieć będzie konieczność ustalenia powiązań kapitałowo – osobowych, wymagane jest zapewnienie dostępu online do bazy Wykonawcy, na podstawie której będzie istniała możliwość generowania raportów w formacie pdf oraz przygotowania analizy powiązań kapitałowo – osobowych do co najmniej 5-go stopnia” –uzupełniają autorzy ogłoszenia.
Dorzucają też pakiet konkretnych informacji, których Agencja oczekiwałaby od wywiadowni: dane finansowe i rejestrowe, skład zarządu i rady nadzorczej, bilans, rachunek zysków i strat, rachunek przepływów pieniężnych, wnioski o upadłość lub likwidację firmy, opis działalności przedsiębiorstwa oraz jego kondycji finansowej, powiązania kapitałowe i osobowe firmy (ze wskazaniem negatywnych zdarzeń przy tych spółkach) na rynku polskim i zagranicznym, rekomendacje wiarygodności firmy, dane historyczne pozwalające na dostrzeżenie tendencji wzrostowych lub spadkowych, dane historyczne działalności gospodarczej osób wchodzących w skład organów spółki (zarząd, wspólnicy, rada nadzorcza) beneficjenta, bieżące i historyczne odpisy z KRS, MSiG, CEIDG, zaległości (Rejestr Dłużników Niewypłacalnych, Krajowy Rejestr Długów), a wreszcie prezentację powiązań własnościowych w formie graficznej (np. drzewa).
To nie koniec. „Opcjonalnie” Agencja oczekuje też pełnych sprawozdań finansowych, analizy otoczenia spółki, decyzji UOKiK dotyczących beneficjenta i jednostek powiązanych, szczegółowych danych dotyczących zdarzeń prawnych, posiadanych nieruchomości, banków obsługujących oraz pozycji na tle branży. – To jak z definicji raportu handlowego, podstawowego produktu wywiadowni gospodarczej – kwituje jeden z naszych rozmówców.
Liczy się każda minuta
– To nie jest zapytanie, tylko prośba o szacunki przed wysłaniem. Dopiero, gdy znane będą szacunki, zostanie ogłoszone zapytanie. To tzw. rozeznanie rynku – informuje nas rzecznik PARP, Miłosz Marczuk. Agencja jednak, jak wynika z odpowiedzi rzecznika, nie wysyłała zapytań do firm, poprzestała wyłącznie na publikacji ogłoszenia.
Problem w tym, że na opublikowane 17 czerwca ogłoszenie Agencja oczekuje odpowiedzi w ciągu... sześciu dni – do 22 czerwca. Biorąc pod uwagę, że po drodze wypadł weekend, w grę wchodzą cztery dni robocze. Pytanie o to, czy termin nie jest zbyt krótki, Agencja zbywa jednak milczeniem. Za to pytani przez nas eksperci są zaskoczeni tym pośpiechem. - To trochę niepoważne – kwituje pracownik jednej z firm prawniczych. – Przecież nikt nie śledzi codziennie Biuletynów Informacji Publicznej instytucji – dodaje.
– Trzy czy cztery dni na odpowiedź to tak, jakby Agencja już miała komu to zlecenie przekazać – podsumowuje jeden ze specjalistów z branży „wywiadu gospodarczego”. – Jak w przypadku uproszczonych przetargów: mam już dostawcę, ale muszę spełnić kryterium ustawowe, więc informuję z minimalnym wyprzedzeniem. Jak się ktoś najwyżej zgłosi, to trudno – kwituje.
– Osobiście nie zaglądam do Biuletynów, nie wykluczam, że raz na jakiś czas sprawdzamy treść BIP. Biorąc pod uwagę, że w grę wchodzi kilka dni, prościej byłoby do nas zatelefonować, albo wysłać mejla, w końcu w grę wchodzi zapewne zaledwie cztery czy pięć dużych firm tego typu, jakie działają w Polsce – śmieje się w rozmowie z INN:Poland Tomasz Starzyk z międzynarodowej wywiadowni gospodarczej Bisnode. – Trzy dni to jednak wystarczająco wiele czasu na przygotowanie oferty, większość wymaganych przez PARP danych jest już dostępnych w naszej ofercie – dodaje. – Nie dotarło do mnie to zapytanie, nie przeglądam codziennie stron PARP – sekunduje mu Szymon Wiliński z firmy Coface.
Awantury o COVEC można było uniknąć
Wyjąwszy jednak zaskakujący pośpiech, intencje Agencji są dosyć jasne. Do tej pory PARP badał wnioskodawców własnymi siłami. – Badanie wnioskodawcy w zakresie powiązań z innymi podmiotami nie jest Agencji rzeczą nową. PARP sprawdza oświadczenia, czy dany podmiot jest przedsiębiorstwem samodzielnym, partnerskim czy też powiązanym – podkreśla Miłosz Marczuk, odwołując się do unijnych dokumentów, zawierających zakazy takich powiązań. Pracownicy Agencji do tej pory weryfikowali podawane przez wnioskodawców informacje, korzystając m.in. z systemu informacji gospodarczej Beck KRS, mogli też żądać od wnioskodawców dodatkowych dokumentów czy informacji.
Teraz Agencja chciałaby nieco uprościć sobie życie, „outsource'ując” część procesu „prześwietlania” wnioskodawców. - To tylko dodatkowe narzędzie, które będzie pomocne przy weryfikacji oświadczeń. Komisja Europejska i inne instytucje zarządzające funduszami unijnymi zalecają dokonywania pogłębionej weryfikacji oświadczeń przy pomocy wywiadowni gospodarczych. Ten zakup jest więc odpowiedzią na te zalecenia – przekonuje Miłosz Marczuk. Ale nie tylko o oświadczenia może tu chodzić. – PARP zamierza dokonać zakupu usług, które ułatwią Agencji badanie statusu podmiotu, z którym zamierza zawrzeć umowę, oraz weryfikację prawidłowej realizacji projektu przez dany podmiot – kwituje.
– PARP próbuje wyeliminować sytuacje, kiedy z wnioskiem o dofinansowanie, czy dotację, stoi podmiot powiązany z innymi podmiotami czy osobami postrzeganymi za w jakiś sposób ryzykowne – mówi nam Szymon Wiliński. - Rola takich firm, jak nasza, to nie tylko dostarczenie informacji o firmie, ale też analiza. A takie analizy składają się na rating: mamy 10-stopniową skalę oceny. Biorąc pod uwagę dużą, międzynarodową bazę danych, możemy dostarczać informacje o wszelkiego rodzaju powiązaniach, osobowych i kapitałowych. Nie wskażemy ryzyka, ale możemy dostarczyć informację, że np. wnioskodawcą jest podmiot czy osoba, która doprowadziła wcześniej do upadłości firmy X czy Y – tłumaczy.
Tomasz Starzyk z Bisnode posługuje się konkretnym przykładem. – Kilka lat temu była głośna sprawa nieprawidłowości przy budowie jednej z autostrad, gdy upadło chińskie konsorcjum COVEC – przypomina. – My już wcześniej poinformowaliśmy, że COVEC jest powiązany ze spółką-matką, która nie miała w zwyczaju płacić swoim podwykonawcom. Na oczach dziennikarzy, w pięć minut wyciągnęliśmy z systemu informacje, które mogły Polskę ustrzec przed całym tym zamieszaniem. Niestety, do dziś nikt nie wyciągnął z tego wniosków – ucina.
Tropem CBA
Czy PARP to pierwsza instytucja, która chce ułatwić sobie życie dzięki usługom wywiadowni gospodarczych? Może nie pierwsza, ale tego typu współpraca jest w Polsce rzadkością. W branży mówi się o tym, że z usług wywiadowni korzystało – a może do dziś korzysta – Centralne Biuro Antykorupcyjne. Zdarzają się też zlecenia z niektórych ministerstw. Tymczasem agencje rządowe – zwłaszcza te, które zajmują się dystrybucją środków unijnych i rodzimych – obracają sumami rzędu miliardów złotych. Tylko w ubiegłym roku wartość konkursów ogłoszonych przez PARP miała sięgnąć niemal 700 mln zł.
Rzecz jasna, wywiadownie życzyłyby sobie, żeby zgłaszały się do nich wszelkie instytucje publiczne, od instytucji centralnych po samorządy. – To nie są wielkie pieniądze, nawet dla urzędu gminy. Organizując kilka czy kilkanaście przetargów w ciągu roku można zakładać, że się zwrócą – mówi o usługach wywiadowni Tomasz Starzyk. – Wystarczy mieć podstawowe informacje: tu powiązana firma, budująca Orlik, zbankrutowała. Tam ktoś nie dokończył przedszkola. Ten facet miał w przeszłości trzy firmy, które kolejno padały. To już sygnał do stawiania pytań – podkreśla.
Rzeczywiście, w mediach huczy od opowieści o firmach, które zdobywały dotacje i wkrótce potem upadały, intencjonalnie lub nie. – Usługi wywiadowni mogłyby zmniejszyć skalę takich patologii – twierdzi Starzyk. – Informacje, którymi dysponujemy, są w stanie w ogromnym stopniu ograniczyć ryzyko nawiązania współpracy z takimi firmami. Życzyłbym sobie, żeby w końcu przy przetargach nie decydowało kryterium ceny, lecz jakości. Nawet podstawowe dane – przychód i zysk, powiązania z innymi firmami, dynamika wzrostu danych finansowych z kilku ostatnich lat – pokazują, czy firma jest w stanie dokończyć inwestycję. Bo jeśli ma 3 miliony przychodów, a startuje do przetargu za 10 mln, to już może być sygnał, że coś jest nie tak – kwituje.
– Patologii nie da się wyeliminować całkowicie. – uzupełnia Szymon Wiliński. – Poza wynikami z baz są też informacje miękkie, które też mogą wskazywać, że coś jest nie tak – dodaje. Bywa i tak, że pod podanym numerem telefonu zgłasza się wyłącznie automatyczna sekretarka. Albo korespondencja wraca z dopiskiem „adresat nieznany”. Proste sztuczki, których agencje takie, jak PARP raczej nie stosują.
Jak podkreślają przedstawiciele wywiadowni, kontrakt z taką firmą to przede wszystkim oszczędność: czasu, pracy i – jeśli przeliczyć pracę, którą należałoby wykonać samodzielnie – pieniędzy. Jeżeli przełożyć to jeszcze na uniknięcie przynajmniej części wpadek przy udzielaniu dotacji, korzyści mogłyby być jeszcze większe. Choćby dlatego eksperymentowi PARP warto się z uwagą przyglądać.