Zawód komornika niewątpliwie nie należy do tych, za którymi Polacy przepadają. Symbolem tej profesji najpierw były eksmisje biednych i zadłużonych po uszy lokatorów, potem bohater filmu Feliksa Falka, wreszcie sławetny ciągnik, jak komornik odebrał Bogu ducha winnemu rolnikowi. Ministerstwo sprawiedliwości postanowiło ograniczyć tę swobodę i rąbnąć komorników po kieszeni. Tyle, że komornicy odzyskali jednak w zeszłym roku 9 miliardów złotych długów, a gdy komornikom przestanie zależeć, ilość odzyskanych długów może spaść do zera. Wtedy poczują to wszyscy klienci, którzy jeszcze płacą.
Komunikat resortu sprawiedliwości zaczyna się troskliwą nutą. „Do uzgodnień międzyresortowych trafił projekt ustawy, która służy zwiększeniu prestiżu zawodu komornika i zapobiega nadużyciom w egzekucji komorniczej” – piszą autorzy komunikatu. I na tym kończy się troska. – „Nadużycia te niejednokrotnie narażały obywateli na niezasadne straty i bulwersowały opinię publiczną. Głośnym przykładem była choćby sprawa rolnika, któremu odebrano ciągnik, mimo że to nie on był dłużnikiem”.
Jak podkreśla ministerstwo, dotychczasowe przepisy były już kilkadziesiąt razy nowelizowane, więc są zlepkiem dosyć przypadkowych zapisów. Co więcej, należy odejść od modelu, w którym komornik był swoistą firmą nastawioną na zysk oraz poddać go większej kontroli aparatu sądowniczego. Za nieodpowiedni nadzór stanowiskiem będzie mógł odpowiedzieć nie tylko sam komornik, ale i nadzorujący go sędzia. W olbrzymiej mierze rozszerzone są też możliwości ministra sprawiedliwości w zakresie odwoływania tych komorników, którzy naruszą przepisy dyscyplinarne.
Jeżeli ustawa w proponowanym kształcie wejdzie w życie, wszystkie czynności egzekucyjne wykonywane przez komornika będą nagrywane. Straci on też możliwość zajmowania mienia, które ewidentnie nie stanowi własności dłużnika, a zajęcie mienia należącego do dłużnika będzie obwarowane licznymi rygorami. Dłużnicy będą mogli skarżyć się na działania komornika za pomocą prostych i przejrzystych formularzy (do tej pory 80 proc. skarg na egzekucje komornicze sądy odrzucały z powodu niedociągnięć formalnych). Katalog naruszeń przepisów, za które komornik odpowiadałby dyscyplinarnie, będzie znacznie szerszy, m.in. objąłby brak nadzoru nad zatrudnionymi asesorami, naruszenie zasad przyjmowania spraw z wyboru wierzyciela.
Mało tego, kancelarie będą kontrolowane dwukrotnie częściej niż dotychczas, wprowadzony zostanie wymóg posiadania – lub zdobycia – wykształcenia prawniczego, a także nowe ograniczenia w dziedzinie ilości przyjmowanych spraw. Komornicy będą mogli się utrzymywać wyłącznie z pracy w kancelarii, a wynagrodzenie prowizyjne będzie malało wraz z wysokością ściągniętych przez niego opłat.
Komornicy na krawędzi bankructwa
O tym, że taka ustawa jest szykowana, wiadomo było nie od dziś. Stąd też widoczny wśród komorników trend do porzucania zawodu: od marca do końca listopada około pięćdziesięciu komorników wpisało się na listę adwokatów nie wykonujących zawodu. Wbrew pozorom, to nie mało. Zawód ten wykonuje dziś w Polsce około 1500 osób i ta kilkudziesięcioosobowa grupka to już kilka procent całej społeczności.
Nasi rozmówcy twierdzą, że to dopiero początek. – Wiele kancelarii, z którymi współpracujemy, nie wyklucza, że wkrótce się zamknie. Często słyszymy, że nie każdy miesiąc zamykają na plusie – mówi w rozmowie z INN:Poland Marcin Sarnowski z firmy windykacyjnej CITRUM. Ministerstwo przekonuje jednak, że są kancelarie, które mają po kilkadziesiąt do kilkuset tysięcy (!) spraw. – Współpracowałem z kancelarią, która miała na pewno ponad 120 tysięcy spraw – potwierdza Sarnowski. Ale przyznaje też, że to jeden z nielicznych przypadków.
I lepiej nie będzie. Projekt ministerstwa sprawiedliwości zmierza do tego, by podział tych spraw był bardziej równomierny i sprawiedliwy. Zgodnie z jego założeniami, komornik nie będzie mógł przyjmować spraw z wyboru wierzyciela, gdy wpływ wszystkich spraw w danym roku przekroczy 2500 przypadków, a skuteczność w zakresie prowadzonych przez niego egzekucji w roku poprzednim nie przekroczy 35 proc., a także, gdy wpływ wszystkich spraw w danym roku przekroczy 5000 (jak się można domyślać, w przypadku skuteczności wyższej niż 35 proc.).
W projekcie można też znaleźć dodatkowe obostrzenia finansowe: jednolita stawka opłat komorniczych na poziomie 10 proc., obniżenie stawki za wpłaty gotówkowe z 15 do 5 lub 3 proc. Podsumowując te wszystkie zmiany, Krajowa Rada Komornicza doliczyła się, że przychody przeciętnej kancelarii skurczą się o 30 proc. – Zaproponowane w projekcie rozwiązania mogą spowodować wręcz zapaść finansową kancelarii komorniczych – mówi INN:Poland Mirosław A. Bieszki, doradca ekonomiczny Konfederacji Przedsiębiorstw Finansowych, były prezes PTF Banku z Grupy Santander.
Z danych Krajowej Rady Komorniczej wynika, że miesięczne dochody co trzeciej kancelarii komorniczej w kraju nie przekraczają 11 tysięcy złotych brutto. „Dochód netto przeciętnego komornika, który wynosi obecnie 21,8 tys. złotych miesięcznie, spadnie aż do osiągnięcia straty netto na poziomie od 5,7 tys. do 7,5 tys. złotych miesięcznie, w zależności od scenariusza opodatkowania i ograniczenia działalności kancelarii” – prognozuje Rada.
Efekt odwrotny do zamierzonego
Ale nie jest to jedynym zmartwieniem komorników. Uważają, że obostrzenia wprowadzone w nowej ustawie to dowód braku zaufania – choć wystarczyłoby przeczytać komunikat resortu, żeby dojść do tego samego wniosku. Chętnie też wspominają przypadki, w których dłużnicy celowo doprowadzili do zadłużenia: pieniądze zniknęły, tymczasem poziom życia dłużnika w niczym się nie zmienił – wciąż mieszka w pięknym domu i jeździ limuzyną. Tyle że żony.
W takich przypadkach możliwości zajmowania majątku – w myśl nowego prawa – szybko się kurczą. Nie mówiąc już o sytuacjach, w których protestującego zażarcia dłużnika trzeba „energicznie odsunąć”. Teraz każde „energiczne odsunięcie” – bez względu na to, jaki miało przebieg – będzie powodem skarg i wnikliwych analiz dokumentacji video.
Kolejna sprawa. – W mniejszych miejscowościach, gdy prowadzimy egzekucję w przypadku dużego lokalnego przedsiębiorcy, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że miejscowy komornik wiele zrobi, by egzekucja była nieskuteczna. To siła lokalnych układów znajomości – podkreśla Sarnowski. Według niego ograniczanie możliwości działania komorników w dowolnym miejscu w kraju to prezent dla takich lokalnych „przyjaciół”.
Mało tego. Nowe przepisy, w opinii ministerstwa, mają prowadzić do profesjonalizacji zawodu i stopniowego pozbycia się z niego osób bez wykształcenia prawniczego, w skrajnych przypadkach: bez wykształcenia wyższego. Tymczasem Mirosław Bieszki uważa, że spadek dochodów w pierwszej kolejności wyruguje z rynku osoby młode i wykształcone, pracujące na własny rachunek.
9 odzyskanych miliardów
– Zmniejszy się liczba komorników, co utrudni dostęp do ich usług – kwituje Bieszki. – Spowoduje to nieściągalność przynajmniej części długów w Polsce i negatywne tego skutki w systemie gospodarczym. Obniżenie opłat komorniczych przy jednoczesnym wprowadzeniu daniny publicznej od przychodów kancelarii, spowoduje redukcję kosztów działalności kancelarii, co będzie najbardziej widoczne w redukcji zatrudnienia. Proces ten dotknie zarówno pracowników biurowych, jak też aplikantów i asesorów. W efekcie ucierpi skuteczność egzekucji, a czas jej trwania ulegnie znaczącemu wydłużeniu. Co przyczyni się do pogorszenia wskaźników makroekonomicznych kraju – podkreśla ekspert.
Przesada? Niekoniecznie. – Kwota należności wyegzekwowanych przez komorników dla wierzycieli rośnie – informuje INN:Poland Rafał Fronczak, prezes Krajowej Rady Komorniczej. – W 2009 r. było to 3 mld zł, w 2014 r. – już 8,3 mld zł, a w ubiegłym roku komornicy wyegzekwowali ponad 9 mld złotych – dodaje. Góra niezapłaconych alimentów i rachunków? Raczej nie: np. na 8 mln wszystkich spraw powierzonych komornikom niezapłacone alimenty to 656 tysięcy, jak twierdzi Bieszki. W olbrzymiej większości chodzi o pieniądze krążące między firmami.
– Na własne uszy słyszałem, jak prezes jednej z firm rozkłada ręce ze słowami „no, teraz to już nic nie odzyskamy” – mówi nam osoba z branży windykacyjnej. A co, gdy nie odzyska? – Jeżeli nastąpi spadek odzysku, nastąpi odreagowanie: to, co odzyskiem nie jest i nie trafi do wierzyciela, stanie się kosztem. A więc jeżeli firma odzyskiwała 50 proc. wierzytelności, a teraz będzie odzyskiwać 0 proc., to w koszty będzie wrzucać 100 proc. wierzytelności. To musi się odbić na cenach – przekonuje Bieszki.
– Sektor finansowy przelicza, po jakich kosztach przyjdzie mu odzyskiwać stracone kredyty. To się przełoży na kwestie wyceny tych produktów, które trafiają do komorników, najczęściej niskokwotowych kredytów – twierdzi ekspert. Według niego, innym ukrytym kosztem takiej sytuacji byłby powrót do tworzenia własnych działów windykacji w strukturach np. banków. Usługi takie od dawna się outsourcuje, teraz spowodowałyby kolejną zwyżkę kosztów.
Na jeszcze inny aspekt wskazuje z kolei ekonomista Konfederacji Lewiatan, Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. – Czy rzeczywiście przeanalizowano wpływ proponowanych zmian na ograniczenie ryzyka przedsiębiorców dotyczącego możliwości egzekwowania należności od klientów i kontrahentów. Jak ma sobie bowiem poradzić np. firma, która świadczy masowe usługi (np. telekomunikacyjne) osobom fizycznym i która działa na terenie całej Polski, gdy kancelarie komornicze będą miały nałożone ilościowe ograniczenia? – pyta retorycznie ekspertka. – Firmy telekomunikacyjne wysyłają do kancelarii nie 10 tys. spraw, a tym bardziej nie 5 czy 2,5 tysiąca, a znacznie więcej. Dla nich ograniczenia spraw spoza rewiru to poważny problem – dodaje.
Co pozostanie? Firmy windykacyjne nowego – a jak straszą niektórzy, starego – typu. – Dzwonią do mnie czasem po kilkanaście razy dziennie – opowiada INN:Poland Edward z Warszawy, który prawdopodobnie został pomylony przez firmę windykującą metodą natarczywych telefonów. Jedna z osób z branży windykacyjnej, zastrzegając anonimowość, sugeruje jednak coś więcej. – Są firmy, które kupują niespłacone wierzytelności, które już zostały umorzone – mówi INN:Poland. – Teoretycznie żaden dłużnik, którego sprawa została już umorzona, nie ma najmniejszego powodu, żeby wracać do sprawy. A jednak okazuje się, że te firmy w jakiś sposób odzyskują sporą część takich należności. Podobno przez negocjacje – podkreśla. Być może nadchodzi czas takich właśnie firm.