Zdziwiła was gotowość Jarosława Kaczyńskiego do zablokowania unijnych miliardów dla Polski w imię prywatnej wendety? A nie powinna! Prezes PiS nie pierwszy raz zdradził swoje dość oryginalne podejście do gospodarki. Z tej właśnie okazji postanowiliśmy przypomnieć kilka jego "największych hitów".
Najpierw jednak przypomnijmy: Jarosław Kaczyński ma problem, ponieważ UE chce uzależnić otrzymanie pomocy w ramach funduszu odbudowy po pandemii od praworządności. A z tym, jak wiadomo, PiS ma spory problem. Prezes postanowił więc, jak przystało na wybitnego stratega, tupnąć nóżką i zagrozić, że w takim razie to Polska zawetuje cały unijny budżet. Bo tak.
Wiedzcie bowiem, że zła Unia terroryzuje nas pieniędzmi, żąda, abyśmy odrzucili całą naszą kulturę i generalnie jest jak ZSRR 2.0. Dlatego też Kaczyński, jako ten Rejtan, uchroni nas przed katastrofą i jeśli będzie trzeba, to heroicznym gestem odrzuci ten trujący zastrzyk finansowy dla polskiej gospodarki.
Jeśli dziwi was ton wypowiedzi prezesa PiS, to zapewne dlatego, że umknęło wam kilka jego wypowiedzi, w których zdradził swój stosunek do kwestii gospodarczych. Ale nie martwcie się – pomożemy wam wszystko nadrobić.
1. "Moja wizja jest warta poświęcenia gospodarki"
Na pierwszy rzut mamy absolutny klasyk i numer jeden tego zestawienia, gospodarczy program prezesa PiS w pigułce. W 2016 r. Kaczyński udzielił agencji Reuters wywiadu, w którym stwierdził, że jest gotów przeforsować swoją wizję Polski nawet jeśli ceną będzie spowolnienie wzrostu gospodarczego.
Ówczesne protesty przeciwko reformie sądownictwa nazwał "rewoltą elit”", które nie mogą się pogodzić z tym, że PiS zabiera im zagrabione innym pieniądze. A skoro już mowa o elitach...
2. "Inna, nowa elita ekonomiczna"
Powiedzieć, że Kaczyński nie lubi biznesmenów, którzy nic nie zawdzięczają PiS – to nic nie powiedzieć.
– W Polsce energiczni ludzie – dobrzy przedsiębiorczy ludzie – muszą mieć szanse. Muszą mieć szanse znaleźć się także bardzo wysoko w tych terenach zastrzeżonych dzisiaj dla profitentów postkomunizmu. To się musi skończyć. Polska elita ekonomiczna musi być inna, nowa – grzmiał Jarosław Kaczyński podczas kampanii wyborczej w 2019 r.
Tak, tej kampanii, w której rząd PiS starał się o swoją drugą kadencję. Aż trudno w to uwierzyć, ale nawet po 4 latach u władzy Kaczyński obiecywał, że już zaraz, za chwilę, oderwie od koryta te paskudne, postkomunistyczne elity. Zapewne chodziło mu o te same elity, które kilka lat wcześniej działały na własną szkodę tylko po to, żeby zrobić na złość aktualnej władzy...
3. "Uważają, że lepiej zaczekać, aż wrócą dawne czasy"
W 2016 r. Kaczyński musiał wytłumaczyć się z zahamowania wzrostu gospodarczego - ale na szczęście szybko znalazł winnych tej sytuacji.
– Są dziwne, bardzo dziwne blokady. Na przykład, są na pewne cele pieniądze, a przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi nie chcą podejmować różnego rodzaju przedsięwzięć gospodarczych zyskownych dla nich, bo uważają, że lepiej zaczekać, aż wrócą dawne czasy – tłumaczył prezes PiS.
Koncepcja przedsiębiorców działających na własną szkodę wydaje się dziwna – choć trzeba przyznać, że idealnie pasuje do tego, co nasz bohater myśli o tych straszliwych biznesmenach. Wystarczy przywołać rady, które miał dla tych przedsiębiorców, którym nie starcza na ZUS...
4. "Po prostu się nie nadają"
W 2017 r. Kaczyński wystąpił na toruńskiej uczelni Tadeusza Rydzyka, gdzie skierował kilka ciepłych słów do przedsiębiorców, którzy narzekali na rosnące stawki ZUS.
Mają oni bowiem odpowiedzialność, tłumaczył. Czymże ta odpowiedzialność jest? To "zdanie sobie sprawy z tego, że istnieje państwo, że istnieją inni. Że to wszystko trzeba brać pod uwagę. Że jeżeli ktoś nie jest w stanie prowadzić działalności gospodarczej w taki sposób i warunkach, to znaczy, że się po prostu do niej nie nadaje".
Dosadne słowa – ale kilka lat później okazało się, dlaczego w sumie ten ZUS Kaczyńskiego nie ruszył. Kiedy przy okazji afery Srebrnej okazało się, że prezes PiS zalega z fakturą na 3 tys. zł, miał on stwierdzić, że "to żadna kwota, zaraz zostanie uregulowana". Niestety, Kaczyński po prostu nie potrafi postawić się w miejscu najmniejszych przedsiębiorców. Najlepiej pokazał to, kiedy wypowiadał się o podwyżkach płacy minimalnej...
5. "To ich nie zabije"
W toku kampanii wyborczej w 2019 r. Kaczyński zapowiedział skokowe podwyższanie płacy minimalnej do 4 tys. zł brutto w 2023 r.
– Ja wiem, że niektórzy biznesmeni mówią, że ich to zabije, że w związku z tym będą zwalniać pracowników. Nie wierzcie w to. Kiedy nasz premier spotyka się z biznesmenami (...) i prowadzi z nimi racjonalne rozmowy, to dochodzą do wniosku, że to się da zrobić – tłumaczył wówczas wyborcom.
Cóż, wystarczył jeden niespodziewany szok gospodarczy, aby radosną obietnicę prezesa można było odłożyć pomiędzy bajki. Płaca minimalna w 2021 r. wzrośnie symbolicznie - a jedynym powodem, dla którego będziemy mieć jakąkolwiek podwyżkę, jest to, że rząd PiS radośnie przehulał pieniądze na czarną godzinę i teraz ich dramatycznie potrzebuje.