Przestrzeń reklamową na billboardach może wynająć każdy, kogo tylko na to stać. Od jakiegoś czasu ruchy pro-life pokazują, że mają na swoje kontrowersyjne kampanie ogromne fundusze. Wyliczyliśmy, na co innego mogłyby przeznaczyć te pieniądze rzędu milionów złotych, żeby rzeczywiście pomóc kobietom i dzieciom.
Średnio ok. 7 mln złotych miesięcznieruchy pro-life wydają na billboardy antyaborcyjne. Jakkolwiek by nie patrzeć na tę sprawę i związane z nią kontrowersje, to trzeba przyznać, że ta kwota jest w skali roku ogromna, sens organizacji całej kampanii reklamowej dyskusyjny, a całość można by przeznaczyć na pomoc, no, chociażby... dzieciom.
Psychiatra dziecięcy potrzebny od zaraz
Tymczasem wiele aspektów życia polskich dzieci jest niedofinansowane lub zaniedbane. Jednym ze sztandarowych przykładów jest psychiatria dziecięca.
Mimo że liczba samobójstw wśród dzieci rośnie, to polski rząd bardziej skłonny jest zakazać kobietom aborcji niż pomóc w rozwiązaniu problemu psychicznych zaburzeń wśród nieletnich.
Pieniądze - co prawda - zaczynają się na ten cel pojawiać, ale politycy skutecznie olewali problem całymi latami. Tu pokutuje popularne w Polsce podejście: "Jaka znowu depresja? Wystarczy trochę pobiegać czy zjeść kawałek czekolady i depresja zniknie w oka mgnieniu!"
Faktem jest jednak, że w 2020 r. życie odebrało sobie tyle samo nieletnich, co w 2017 r., czyli 116. Najmłodszym spośród nich był ośmiolatek.
Tendencja się utrzymuje, jednak samych prób dokonania samobójstwa przybywa. W 2013 i 2017 r. policja zmieniła kryteria prowadzenia śledztw w tych sprawach na bardziej skuteczne i odkryto, jak szokujące są statystyki (co prezentuje poniższy wykres). A to jedynie statystyki policyjne. WHO twierdzi, że faktycznych prób może być nawet dziesięciokrotnie więcej.
Z badania, które Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę przeprowadziła na początku pandemii, wynika, że 1/3 młodych ludzi oceniło swój dobrostan negatywnie - jako zły lub bardzo zły, 27 proc. doświadczało znaczącej krzywdy ze strony bliskich lub rówieśników, a 1 na 10 było wykorzystane seksualnie.
Co gorsza, mimo tego, że wiadomo, jak poważny jest problem zaburzeń psychicznych wśród dzieci młodzieży, to wciąż ich motywy w połowie przypadków pozostają nieznane.
Przyjrzyjmy się, jak wygląda stan psychiatrii dziecięcej obecnie. W naszym kraju jest na ten moment 461 psychiatrów dziecięcych. WHO zaleca, żeby na 10 tys. osób poniżej 18. roku życia znajdował się chociaż jeden psychiatra.
Co oznacza, że Polsce jest ich o połowę za mało. Pokrywałoby się to wtedy z przypadkami prób samobójczych. Jeżeli ich liczba byłaby równa faktycznie 900, jak sugeruje powyższy wykres, to każdym przypadkiem z osobna mógłby zająć się inny lekarz specjalista.
W 2018 r. na terenie warszawskiego Oddziału Klinicznego Psychiatrii Wieku Rozwojowego na 20 łóżek było dwa razy więcej chorych. Prawie 40-stu nastolatków z niekiedy poważnymi zaburzeniami psychicznymi zmuszone było spać na kocach czy materacach w świetlicy lub jadalni. W podobnych placówkach, takich jak ta w Józefowie lub Instytucie Psychiatrii i Neurologii, dostępność wygląda podobnie.
Edukacja i niepełnosprawne dzieci -
Liczby nieznane.
Kłopotem jest też porażająco mierny poziom edukacji seksualnej w szkołach. Nie chodzi tu oczywiście o powtarzaną jak mantrę przez konserwatystów „seksualizację dzieci”. Ta utarta fraza przedostała się jakoś do argumentów w sprawie nauki o ludzkiej seksualności i cielesności - będącej przecież nieodłącznym aspektem życia każdego dojrzewającego człowieka.
Twierdzenie, że rodzic zajmie się edukacją seksualną dziecka lepiej niż osoba, która kilka lat nabywała w tej sferze wiedzę książkową – często ma posadę także nauczyciela biologii lub psychologa – jest, niestety, niedorzeczne.
Internet jest, i już pozostanie, dla młodzieży głównym źródłem wiedzy o świecie, a zwłaszcza wiedzy, którą dorośli traktują jak tabu. W tej sferze nie chodzi przecież o uczenie dzieci swoich poglądów, ale faktów na tematy związane z ich ciałem, psychiką, dorastaniem, emocjami itp.
Ile publicznych pieniędzy na to idzie? Odpowiedź jest następująca: nie wiadomo. W dostępnych w internecie publikacjach nie pada żadna konkretna kwota, jaka miałaby być na ten cel przekazywana w skali roku w Polsce. To pokazuje skalę zaniedbań w tym aspekcie.
Oprócz tego jest także kwestia niepełnosprawnych dzieci, których ostatni spis miał w Polsce miejsce w 2014 r. Wówczas było ich 211 tys.
Ciężko jednak oszacować, jakie braki są w przeznaczanych na nie funduszach, jeśli dane o ich populacji są przedawnione o ponad pół dekady. Wiadomo tylko, że sami niepełnosprawni dorośli mają już w naszym kraju wystarczająco trudną sytuację i zdarza się że - zwłaszcza ci starsi - żyją na granicy skrajnego ubóstwa.
Na portalu niepełnosprawni.pl matka nastolatka z zespołem Downa wymienia kolejno wydatki: logopeda, pedagog wspomagający, opiekunka, zajęcia z integracji sensorycznej (na które i tak zabrakło miejsca dla jej syna) przejazdy, co jakiś czas wizyta u endokrynologa, okulisty, turnus rehabilitacyjny i lekarstwa. Łącznie: około 3450 zł.
Od państwa zaś rodzicom dzieci niepełnosprawnych przyznawane są: zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 153 zł, renta socjalna – 724 zł netto i świadczenie pielęgnacyjne rzędu 1477 zł netto. W tym przypadku jest to o tysiąc za mało.
A w budżecie trzeba jeszcze przecież uwzględnić zupełnie już podstawowe wydatki, jak jedzenie, ubranie, artykuły szkolne, komputer itp.
Wracając do sprawy billboardów i sprawy prawa antyaborcyjnego to i tak jesteśmy pod jego względem prawdziwym ewenementem w skali całego naszego regionu. Wciąż mimo to z funduszy zarówno prywatnych, jak i publicznych, przekazywane są kolejne miliony złotych na kampanie mające na celu wsparcie ruchów antyaborcyjnych. Czy to jest jeszcze konieczne? Czy to komukolwiek jest potrzebne?
Ostatnim porównaniem jest dalekowzroczne spojrzenie na wydawane na billboardy pieniądze. Podczas 29. Finału WOŚP-u zebrano 127 mln złotych. Wystarczyłoby zatem poświęcić ok. 1,5 roku przeznaczanych na billboardy pro-life pieniędzy, aby zebrać drugie tyle i przekazać na inkubatory, psychiatrię lub inne inwestycje w pomoc polskim dzieciom i młodzieży, które już się urodziły.
Trudno porównać koszty życia osób z chorobami neurologicznymi, niepełnosprawnością ruchową, intelektualną albo opiekunów dzieci oraz rodziców. Co do jednego nasi Czytelnicy są jednak zgodni – świadczenia nie pokrywają wydatków. Czytaj więcej