
Gniazdownicy
Jak wynika z analizy GUS-u przeprowadzonej w 2018 roku, pod jednym dachem z rodzicami bądź rodzicem mieszkało wtedy 2 miliony Polaków w wieku od 25 do 34 lat. Udział tzw. “gniazdowników” w ogólnej liczbie osób w tej samej grupie wieku wyniósł 36 procent. Przeważali mężczyźni. Wśród panów odsetek plasował się na poziomie 43 proc., podczas gdy wśród kobiet – 29 proc.“Z różnorodnego wachlarza tytułów do zamieszkiwania w Polsce: wynajmu po cenie rynkowej, mieszkań socjalnych czy kupna, w ciągu ostatnich lat wyparowały w zasadzie dwie kategorie. Lokali socjalnych jest cały czas za mało, zaś rynek najmu jest słabo konkurencyjny. Mieszkania na wynajem są drogie, mało zróżnicowane i jest ich niewiele”.
Życiowa konieczność
O tym, jak irytujący może być powrót do rodzinnego gniazda, przekonał się Jacek z Warszawy, 36 lat. Wcześniej przez wiele lat pracował na stanowiskach dyrektorskich w działach sprzedaży różnych firm. Zarabiał bardzo dobre pieniądze i żył w pełni samodzielnie. W pewnym momencie jego dobra passa się jednak skończyła.“Kłopotliwy jest przede wszystkim brak prywatności. Mocno dotkliwy i odczuwalny, mimo że mieszkamy w 200-metrowym domu. Dla rodziców zawsze jesteśmy dziećmi i to niestety jest bardzo odczuwalne.
Trudno jest kogoś do siebie zaprosić, bo pojawiają się pytania. Z każdym razem gdy wychodzę z domu, rodzice wypytują mnie na jak długo i z kim wychodzę. To na początku było zabawne, potem trochę żenujące, teraz po prostu wkurza”.
Z mamą i chłopakiem
W zupełnie innej sytuacji był Krzysztof, 30 lat. Decyzję o tym, że przenosi się z powrotem do swojej mamy, podjął sam - nieprzymuszony żadnymi życiowymi okolicznościami. Co więcej, do rodzinnego gniazda wprowadził się razem ze swoim chłopakiem."Czynnik ekonomiczny miał ogromne znaczenie. Liczyliśmy, że gdy wprowadzimy się do rodziców, będzie trochę taniej. Niestety, pandemia pokrzyżowała nam szyki. Sytuacja zawodowa w rodzinie mocno się zmieniła, więc właściwie to my pokrywaliśmy całe rachunki”.
"Wtórne gniazdownictwo"
– Po obu tych historiach widzimy, że zamiast korzystać z dostępnych mechanizmów zabezpieczających obywateli przed pogorszeniem sytuacji ekonomicznej czy wypadnięciem z rynku pracy, ludzie korzystają z pomocy rodziny. Rodzina zastępuje w tym przypadku instytucje państwa – komentuje dr hab. Mikołaj Lewicki.“Polska wraca do familiaryzacji, czyli dominującej roli rodziny w tworzeniu społecznej “poduszki bezpieczeństwa”. Zamiast realizacji obietnic o szybkim usamodzielnieniu po transformacji, mamy proces, który pcha nas w zupełnie odwrotnym kierunku.
Przypomina to model działania społeczeństw z południa Europy, gdzie więzi rodzinne zastępują to, co w Niemczech, Austrii czy krajach skandynawskich należy do sektora publicznego.”
“Młodzi ludzie mają jednak sporą motywację do opuszczenia mieszkania rodziców. Wynika to z ogromnej różnicy stylów życia, w dużej mierze determinowanej poziomem wykształcenia”.