– Czy są szanse, że inflacja w Polsce osiągnie 26 proc.? – takie pytanie zadała premierowi dziennikarka TVN. Mateusz Morawiecki, zamiast odpowiedzieć, dopytywał, kto jest autorem tej prognozy. Prawica jest zachwycona tym, jak szef rządu "zapędził w kozi róg" dziennikarkę. Tymczasem to premier w tej konfrontacji wypada blado. Bo, jak się okazuje, to czarny scenariusz, który założył NBP w lipcowym raporcie.
Reklama.
Reklama.
Dziennikarka próbowała dowiedzieć się od premiera, czy uważa, że istnieje zagrożenie inflacją rzędu 26 proc.
Premier, zamiast odpowiedzieć na pytanie, dopytywał, kto jest autorem tej projekcji
Jak się okazuje, taką prognozę przygotował NBP w lipcu br.
Dziennikarka zapytała o inflację rzędu 26 proc. Premier: "Czyja to prognoza?"
W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki pojawił się w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy. W trakcie wystąpienia mówił o konieczności zwiększenia wydatków na obronność. Jak przekonywał, bydgoskie zakłady będą jednymi z nielicznych na świecie, które mają remontować i serwisować samoloty F–16.
Następnie rozpoczęła się seria pytań zadawanych przez dziennikarzy. Głos zabrała dziennikarka TVN, która dopytywała nie o tematykę związaną z wizytą Morawieckiego, a wzrost cenw Polsce.
– Panie premierze, na ile prognozy o inflacji 26 proc. w przyszłym roku są Pana zdaniem prawdopodobne i jaki rząd ma pomysł na walkę z inflacją i kiedy ta zaczęłaby spadać? – zapytała dziennikarka.
– Czyja to prognoza? – dopytywał szef rządu. Dziennikarka nie potrafiła bezpośrednio odpowiedzieć na to pytanie. – Są takie prognozy, które mówią o... czy jest taka możliwość, że w przyszłym roku będzie 26 proc.? – kontynuowała.
– Ale czyja to prognoza, pani redaktor? 26 proc.? Nie spotkałem się z taką prognozą – przyznał Morawiecki, nie dając za wygraną. – Zakłada pan to? – dopytywała reporterka. – Absolutnie tego nie zakładamy, dlatego pytam, kto wpadł na taką prognozę, kto, na jakiej zasadzie, taką prognozę skonstruował? Jestem ciekaw po prostu, bardzo chętnie odpowiem na to – stwierdził premier.
– Czyli takowej inflacji nie będziemy mieli w przyszłym roku? – pytała dziennikarka, próbując uniknąć odpowiedzi na stwierdzenie szefa rządu. – Nie mogę dowiedzieć się od redakcji TVN, kto taką prognozę zaproponował – skwitował.
– Ja jestem przekonany, że razem z NBP i coraz bardziej restrykcyjną polityką fiskalną, polityką regulacyjną będziemy w stanie opanować inflację i ona zgodnie z prognozą większości instytucji analizujących, więc nie wiem, kto do takiego wniosku doszedł, od drugiej połowy przyszłego roku inflacja będzie w trendzie spadającym – podkreślił Morawiecki.
Odpowiedź premiera zachwyciła zwolenników prawicy. Działaczka PiS Edyta Kazikowska biła brawo w komentarzu na Twitterze:"Dziennikarstwo TVN w całej okazałości ;) brawo Mateusz Morawiecki".
Inflację rzędu 26 proc. prognozował... NBP. W "czarnym scenariuszu"
Kto zatem przygotował prognozę, na którą powoływała się dziennikarka TVN? Z odpowiedzią przychodzi ekonomista Rafał Mundry, który rozwiązał tę zagadkę w poście na Twitterze.
"26 proc. prognozował sam NBP – w czarnym scenariuszu" – napisał ekspert. Jak dodał, jest o tym mowa na stronie nr 53 w "Raporcie o inflacji" z lipca 2022 r. Z wykresu opublikowanego w tym dokumencie wynika, że wzrost cen może osiągnąć poziom 26 proc. w pierwszym kwartale 2023 r.
W komentarzach na Twitterze wiele osób stanęło w obronie dziennikarki. "Zamiast odpowiedzi, pyta reporterkę o to, czyje to prognozy... jakby to miało znaczenie", "Niby jakie to ma znaczenie, kto robił te prognozy? Ważne jak on widzi/ocenia sytuację" – czytamy w komentarzach.
Część osób zwraca też uwagę, że dopytywanie o autora tej prognozy oznacza, że premier nie zna projekcji tak ważnej instytucji w Polsce, jaką jest NBP.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, dzisiaj NBP opublikował nowy "Raport o inflacji – listopad 2022 r.". Wynika z niego, że wzrost cen będzie opadać wolniej i dłużej. Jednocyfrową inflację zobaczymy dopiero w 2024 r., a do celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.) uda nam się dobrnąć jeszcze później – w 2025 r.