W UE krąży gorąca dyskusja na temat transformacji energetycznej budynków, ale w Polsce ten problem jest traktowany pobieżnie. Choć właściciele będą musieli posiadać specjalny dokument, to w kraju roi się od budynków sprzed lat, które pożerają mnóstwo energii. A nie każdy udźwignie koszt zmian.
Reklama.
Reklama.
Choć w UE transformacja energetyczna staje się gorącym tematem, to polski rząd niewiele robi w tym zakresie
Wyjątkiem jest wprowadzenie obowiązku posiadania świadectw energetycznych
Wśród planów UE są m.in. bezemisyjne budynki
Nadchodzi transformacja energetyczna budynków
Około 160 tys. domów wielorodzinnych i 4 mln domów jednorodzinnych w Polsce wymaga termomodernizacji – tak wynika z danych Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Z kolei co najmniej milion gospodarstw domowych zmaga się z ubóstwem energetycznym.
Transformacja energetyczna jest ważnym tematem na forum Unii Europejskiej (UE), ale mimo tego w Polsce o tych problemach niewiele się mówi, arządniewiele robi, aby je rozwiązać.
Przymusowa transformacja będzie kosztowna. W ocenie włoskich mediów dostosowanie się do wymogów unijnych sprawi, że wzrośnie zadłużenie gospodarstw domowych, co może wpędzić wiele osób w biedę. Najbardziej narażeni są emeryci.
Świadectwo energetyczne to kropla w morzu potrzeb
Jedyną zapowiedzią zmian w duchu transformacji energetycznej w Polsce jest wprowadzenie obowiązku posiadania świadectwa energetycznego. Ten dokument będzie wymagany już od kwietnia 2022 r. od właścicieli mieszkań i domów. Bez świadectwa energetycznego nie będzie można wstawić ogłoszenia o sprzedaży nieruchomości.
– Co bardzo istotne, świadectwo będzie wymagane nie tylko dla nowo wznoszonych domów lub mieszkań w budynkach wielorodzinnych, lecz także dla wcześniej zbudowanych. Dodatkowo będą wymagane kontrole systemów ogrzewania i klimatyzacji – tłumaczył w rozmowie z INNPoland.pl Mariusz Okuń, rzeczoznawca budowlany Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.
Świadectwo energetyczne to inaczej certyfikat lub paszport energetyczny, który określa opis budynku, jego zapotrzebowanie na energię do użytkowania zgodnie z przeznaczeniem (czyli do ogrzewania, ciepłej wody, chłodzenia, wentylacji, klimatyzacji, oświetlenia). Eksperci są przekonani, że ten obowiązek zmieni rynek nieruchomości, bo stanie się cennym źródłem informacji dla nabywców np. o tym, ile energii jest potrzebne do ogrzania mieszkania.
Do tej pory ta kwestia była ignorowana. – Skoro kupujemy pralki niskoenergetyczne, to dlaczego nie mielibyśmy budować i kupować niskoemisyjnych budynków – przekonywał w rozmowie z money.pl Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.
UE poszła o krok dalej i opracowała metodologię oznaczania mieszkań pod kątem klas energetycznych, podobną jak w przypadku urządzeń AGD. Jednak państwa członkowskie miały swobodę we wdrażaniu tego rozwiązania, a Polska się na to nie zdecydowała.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
UE wymaga więcej, ale Polska nie reaguje
W ocenie Pawła Lachmana, prezesa Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła, transformacja energetyczna w UE przyspiesza.
– Dużą rolę w tym ma odegrać budownictwo. Tymczasem Polski rząd schował głowę w piasek i skupił się na przekonywaniu Polaków, że transformacja powinna być chwilowo wstrzymana, bo "przecież mamy węgiel". To kłamliwy przekaz – przyznał.
Co więcej, Polska nadal nie przygotowała stanowiska w sprawie programu REpower EU. Nie spełniła też kamieni milowych, od których UE uzależnia wypłatę środków z KO. Okazuje się bowiem, że poza głośnymi ustawami o sądownictwie i wiatrakach, UE domaga się od Polski przyjęcia nowej ustawy o efektywności energetycznej. Nie powstał nawet jej projekt.
Unijne plany zakładają, że do 2030 r. wszystkie nowe budynki mają być bezemisyjne. Z kolei do 2050 r. budynki już istniejące mają zostać zamienione w bezemisyjne. Czy Polska dostosuje się do tych założeń? Polska jest wyjątkowo opóźniona we wdrażaniu unijnych zasad, więc wszystko stoi pod znakiem zapytania.