Honorowi dawcy krwi mają uzyskać prawo do dwóch dni wolnych w pracy, tj. w dniu donacji oraz dzień po. Tak wynika z ustawy procedowanej właśnie przez Senat. Ustawa dotyczy zresztą czegoś innego – budowy Krajowej Sieci Onkologicznej. Czemu przepisy o krwiodawcach znalazły się właśnie w niej? Nie wiadomo.
O sprawie dodatkowego wolnego pisze "Rzeczpospolita". Dziennik zwraca uwagę, że pandemia mocno przetrzebiła szeregi krwiodawców. Coraz mniej ludzi oddaje krew, natomiast zapotrzebowanie na nią nie spada. Na czas pandemii wprowadzono nawet zasadę, że każdy, kto podzieli się tym najcenniejszym z płynów, dostanie dodatkowy dzień wolnego.
Warto zauważyć, że w tej chwili – przynajmniej do 31 marca – mamy ogłoszony stan zagrożenia epidemicznego. Krwiodawcy mają więc ciągle prawo do 2 dni wolnego.
W normalnych warunkach krwiodawcy należy się jeden dzień przerwy w pracy. Teraz rząd chce usankcjonować 2 dni wolnego na stałe.
"Rz" pisze, że pracodawcy nie są nowymi przepisami zachwyceni. Owszem, rozumieją potrzebę, ale nie wiedzą, dlaczego zachęcanie krwiodawców ma się odbywać ich kosztem. Warto pamiętać, że wynagrodzenie za takie zwolnienie wypłaca pracodawca, a nie ZUS czy budżet.
– Cel, który zamierza osiągnąć ustawodawca, jest słuszny. Na pewno też wolne w pracy może zachęcić do oddawana krwi. Uważam jednak, że państwo nie powinno obarczać swoimi zadaniami pracodawców. A w tym wypadku niestety tak się dzieje – mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Katarzyna Siemienkiewicz z Pracodawców RP.
Organizacje pracodawców wolą, by rząd zastosował inne zachęty. Mógłby fundować bilety do kin czy teatrów. Zwracają też uwagę, że obecny system zachęt jest nieco ułomny. Premiuje bowiem tylko osoby zatrudnione na etat. Osoby na innych umowach, przedsiębiorcy, samozatrudnieni, bezrobotni czy uczniowie bądź studenci nie skorzystają z jednego czy dwóch dni wolnych.
Zniesmaczeni krwiodawcy odsyłają urzędnikom czekolady – pisze portal Prawo.pl. Chodzi o słodycze, które honorowo oddający krew dostają jako ekwiwalent za utraconą energię. Kiedyś przetargi na dostawę czekolad organizowały własnym sumptem regionalne centra krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Wtedy też zdarzały się narzekania na słabą jakość, ale urzędnicy mieli możliwość szybkiego reagowania na skargi i dostosowywali zamówienia do gustów krwiodawców.
Teraz takiej możliwości nie mają, bo zakupy dla centrów krwiodawstwa zostały scentralizowane. Od 2019 roku przetarg jest jeden i organizuje go Ministerstwo Zdrowia. A krwiodawcy narzekają coraz mocniej. Jak pisze Prawo.pl, przetarg dwa razy z rzędu wygrała ta sama firma – Terravita. W dodatku przetarg rozstrzygnięty w 2021 r. obejmuje dostawy czekolad do końca 2023 r., więc na rychłą zmianę nie ma nadziei.
Czytaj także: https://innpoland.pl/188176,krwiodawcy-odsylaja-czekolady-do-ministerstwa