Projekt Elona Muska może poważnie namieszać w amerykańskiej polityce. 
Projekt Elona Muska może poważnie namieszać w amerykańskiej polityce.  Ilus.: whitehouse.gov / Materiały prasowe

"Dzisiaj narodziła się Partia Ameryki" – ogłosił Elon Musk, ogłaszając powstanie własnej siły politycznej. Choć amerykański system dwupartyjny od dekad odpierał podobne inicjatywy, sytuacja polityczna w USA jest dziś na tyle niestabilna, że nawet niewielka frakcja może przesądzić o przyszłości ustaw w Kongresie. O co miałaby walczyć Partia Ameryki?

REKLAMA

"Jeśli chodzi o doprowadzenie naszego kraju do bankructwa poprzez marnotrawstwo i korupcję, żyjemy w systemie jednopartyjnym, nie w demokracji" – napisał w sobotę Elon Musk w poście na należącej do niego platformie X. "Dzisiaj narodziła się Partia Ameryki, która zwróci wam wolność". 

Zapowiedź utworzenia własnej partii, którą dobrze znamy z wielopartyjnego systemu w Polsce, może wydawać się tylko kolejnym happeningiem kontrowersyjnego miliardera. Jednak projekt Elona Muska może poważnie namieszać w amerykańskiej polityce. 

W końcu Musk ma już za sobą swoje pierwsze doświadczenie pracy w rządzie, dysponuje niemal nieograniczonym budżetem i nie wstydzi się wykorzystywać go do wpływania na krajową czy nawet międzynarodową politykę.

Obecna sytuacja w Stanach może dodatkowo tworzyć przestrzeń do rozwoju nowej partii i obalenia systemu, który kształtuje politykę USA od połowy XIX wieku. 

Dlaczego teraz?

Ameryka próbuje wymyślić się na nowo.

Pierwsze symptomy tych poszukiwań mogliśmy zobaczyć już w 2016 roku, kiedy Donald Trump został po raz pierwszy wybrany na prezydenta USA. Jego reelekcja tylko napędziła procesy, które oddalają Stany Zjednoczone od ich dotychczasowej polityki

USA, przez dekady uznawane za kolebkę liberalnej demokracji i lidera zachodniej strony świata, obecnie stawiają na izolacjonizm i de facto centralizację władzy w rękach Trumpa. Natomiast wcześniej uznawani za lewicujących Demokratów przedstawiciele technologicznych elit, teraz coraz bardziej skręcają w prawo i blisko współpracują z republikańskim rządem. 

Czytaj także:

Wprowadzona właśnie ustawa, nazywana przez administrację "Big Beutiful Bill", dodatkowo podważa fundamenty amerykańskiej polityki wewnętrznej, doprowadzając do największego w historii kraju transferu kapitału – od najbiedniejszych, do najbogatszych. 

Teraz nawet ta fundamentalna zasada amerykańskiej polityki, jaką jest system dwupartyjny, ma zostać zniesiona. 

Elon Musk, po burzliwym rozstaniu z Republikanami ogłosił stworzenie Partii Ameryki (America Party), która ma stanowić alternatywę dla dwóch najważniejszych sił amerykańskiej polityki. A obecne nastroje polityczne w Stanach mogą stanowić idealną przestrzeń do rozwoju takiej inicjatywy. 

Demokraci wciąż nie znaleźli nowej drogi po kompromitującej porażce w wyborach prezydenckich, a polityka Trumpa – ze szczególnym uwzględnieniem ataków na imigrantów, które wywołały protesty na skalę kraju, czy działań kierowanego przez Muska DOGE, które spotkały się z podobną reakcją – coraz bardziej zniechęca Amerykanów do popierania ruchu MAGA. 

Nowa partia z łatwością znalazłaby swój elektorat. Co więcej, jej poparcie wcale nie musi być tak duże. Musk ma bowiem plan, jak wpłynąć na politykę USA z zaledwie dwoma miejscami w Senacie. 

Jak Musk może wpłynąć na dwupartyjny system władzy w USA?

System partyjny w Stanach Zjednoczonych oparty jest na modelu dwupartyjnym, który ukształtował się na początku XIX wieku i dominuje nieprzerwanie do dziś.

Choć w wyborach startują również kandydaci niezależni oraz przedstawiciele mniejszych ugrupowań, takich jak Partia Libertariańska, Zieloni czy Partia Konstytucyjna, to realny wpływ na władzę sprawują niemal wyłącznie dwie główne siły: Partia Demokratyczna i Partia Republikańska. 

Od czasu wojny secesyjnej żadna inna partia nie zdobyła trwałego miejsca w systemie politycznym USA.

Dwupartyjność w USA jest wzmocniona przez sposób organizacji systemu wyborczego. Obowiązujący w większości przypadków system większościowy – zwłaszcza w wyborach do Kongresu – faworyzuje kandydatów dwóch głównych partii, ponieważ wygrywa ten, kto uzyska największą liczbę głosów w danym okręgu. 

Nie ma więc premii za drugie miejsce, co skutecznie zniechęca wyborców do oddawania głosu na mniejsze ugrupowania. W systemie prezydenckim w większości stanów także obowiązuje model winner-takes-all co oznacza, że wszystkie głosy elektorskie danego stanu trafiają do zwycięzcy, niezależnie od tego, jak niewielką przewagę osiągnął. 

To dodatkowo cementuje dominację Demokratów i Republikanów w walce o władzę wykonawczą.

Czytaj także:

Obecny podział władzy daje Republikanom wąską przewagę w obu izbach parlamentu. Jednak tak małej większości Stany nie widziały od lat 30. XX wieku. Dlatego trzecia siła polityczna mogłaby ugrać tak wiele. Potrzebowałaby zaledwie kilku miejsc w Senacie, żeby zmienić wynik głosowania. 

"Jednym ze sposobów byłoby skoncentrowanie się na zaledwie 2 lub 3 miejscach w Senacie i 8–10 okręgach Izby Reprezentantów" – napisał Musk w piątkowym poście na X. "Biorąc pod uwagę minimalną przewagę głosów w parlamencie, wystarczyłoby to, aby głos ten był decydujący w przypadku kontrowersyjnych ustaw, gwarantując, że będą one zgodne z prawdziwą wolą ludu". 

Co na to Donald Trump?

"Z przykrością obserwuje, jak Elon Musk całkowicie zbacza z torów. Ostatnie pięć tygodni to już w zasadzie KATASTROFA POCIĄGU" – napisał Donald Trump na należącej do niego platformie Truth Social. "Nawet chce zakładać trzecią partię polityczną, mimo że te jeszcze nigdy nie osiągnęły żadnego sukcesu w Stanach Zjednoczonych". 

Niechęć Trumpa do pomysłu Muska nie wynika jedynie z tego, że jest on reprezentantem jednej z dwóch sił politycznych, z którymi Partia Ameryki miałaby walczyć. 

Koncepcja zapoczątkowania trzeciej siły politycznej w kraju narodziła się w końcu w odpowiedzi na działania Trumpa. Największy sprzeciw Muska wywołał sygnowany przez prezydenta projekt ustawy nazywanej "Big Beautiful Bill".

Najbogatszy człowiek świata nazwał ją "obrzydliwą abominacją", głównie dlatego, że doprowadzi do dramatycznego zwiększenia długu publicznego kraju. 

Czytaj także:

Wydaje się, że Musk czuje się osobiście dotknięty przez projekt, który pod wieloma względami stoi w sprzeczności z postulatami Republikanów (ogromne zwiększenie długu publicznego), obietnicami Trumpa (cięcia programu Medicaid), ale i działaniami DOGE.

Departament ds. Efektywności Rządu, na którego czele do ubiegłego miesiąca stał jeszcze Musk, miał na celu ograniczenie biurokratyzacji i wydatków rządowych oraz zmniejszenie długu publicznego. To właśnie DOGE przeprowadził gigantyczne cięcia stanowisk rządowych (przede wszystkim na najniższym szczeblu) oraz w zasadzie wstrzymał działanie USAID – amerykańskiego programu wsparcia międzynarodowego.

Jakie będą postulaty partii Muska?

Choć Elon Musk nie wskazał jeszcze potencjalnych działań czy postulatów swojej partii, możemy się domyślać, jak będą one brzmiały. 

Możemy spodziewać się dalszych wezwań do deregulacji i zniesienia wszelkich ograniczeń na amerykańskie biznesy. Z pewnością pojawi się również wątek wolności słowa (Musk nazwał się nawet jej "absolutystą" i "wojownikiem" o jej przetrwanie). 

W postulatach Partii Ameryka znajdziemy również zapewne wezwania do "zwrotu ku przyszłości". Musk regularnie mówi o swojej fascynacji przyszłymi odkryciami naukowymi, w których dostrzega rozwiązanie problemów współczesności. 

Podbój Marsa ma według niego stworzyć dla ludzkości "Planetę B" a rozwój sztucznej inteligencji zapewnić nam dobrobyt, przy okazji rozwiązując kryzys klimatyczny. Po jego partii moglibyśmy się więc spodziewać szerokiego pakietu pomocowego dla start-upów i firm technologicznych. 

Jedno jest pewne – partii Muska nie przypiszemy tak łatwo do prawej albo lewej strony sceny politycznej. 

Na jej postulaty przyjdzie nam jednak chwilę poczekać. Choć nie długo, bo Musk zapowiedział, że Partia Ameryki będzie brać udział w przyszłorocznych wyborach, czyli tzw. midterms

"Poparcie kandydata na prezydenta nie jest wykluczone, ale w ciągu najbliższych 12 miesięcy skupimy się na Izbie Reprezentantów i Senacie".