
Półwysep Helski jest miejscem unikatowym pod wieloma względami. Dostrzeżono tu również potencjał inwestycyjny, czego efektem są sprzedawane działki, wyrastające jak grzyby po deszczu apartamentowce i wielu turystów. Ubywa za to drzew i samych mieszkańców. Jeżdżę na Hel co roku i tym razem przyjrzałem się kontrowersjom związanym z nową wycinką drzew.
Między ulicami Kuracyjną i Bałtycką jest gęsty las, trochę resztek po wojskowej zabudowie, a od pewnego czasu za ogrodzeniem budowane są luksusowe apartamentowce. Teraz na tym terenie znów wyznaczono obszar pod wycinkę, ale w skali, która zaniepokoiła mieszkańców Helu.
Krąży petycja "Ratujmy Helski Cypel", która ma zatrzymać ten proces. Chodzi o kilkaset drzew, które mają trafić pod piły. Suche liczby nie rozstrzygną, kto ma rację, dlatego pojechałem na miejsce i poprosiłem o opinię leśnika. Prosił o zachowanie anonimowości, aby nie mieć problemów w pracy.
Hel. Setki drzew do wycinki pod apartamenty, mieszkańcy protestują
Małgorzata Ostaszewska, autorka inicjatywy, mówi mi, że w postanowieniu gminy widnieje 620 drzew do wycinki, decyzja środowiskowa podpisana przez burmistrza (w 2021 r., aktywistka dotarła do dokumentów) obejmuje zaś 433 drzewa. Nieuważny spacerowicz nie zorientuje się, o które drzewa chodzi. Wystarczy jednak zejść odrobinę z drogi i spojrzeć za siebie, aby dojrzeć pomarańczowe liczby na pniach. Wycinka może ruszyć 15 października 2025 r. Małgorzata ujawniła wycenę wycinanych drzew.
Co ma stanąć na ich miejscu? Na dwóch działkach planowany jest luksusowy apartamentowiec plus "obiekty prozdrowotne" na 5 pięter i parking na 260 samochodów, o ironicznie brzmiącej nazwie "Hel Happines".
Drzewa są w różnym stanie. Niektóre rzeczywiście wyglądają na chore. Małgorzata zwraca moją uwagę na rozmiary kilku z nich. Na miejscu rozmawiam z zawodowym leśnikiem, który również wypoczywa regularnie na Helu. Razem idziemy przez chaszcze, oceniając drzewa przeznaczone do wycinki.
Stajemy pod dębem sztypulkowym z numerem 5, wskazanym mi przez panią Małgorzatę. Masywne (obwód pnia 310 centymetrów), ładne drzewo.
– Czy on nadaje się do wycięcia?
– I tak i nie – odpowiada mi leśnik. – Jest odbita kora na dole, jest owocnik grzyba, więc to by go kwalifikowało. Natomiast jest to drzewo dziuplaste, to je dyskwalifikuje do wycięcia, bo może być siedliskiem ptaków. Więc przynajmniej w okresie lęgowym nie można go wyciąć. Poza tym jest to drzewo mające na oko przynajmniej 80-120 lat – kręci głową.
Wartość dębu wyceniono na 21 700 zł.
Apartamenty na Helu. Czy 630 drzew do wycinki to dużo?
Eksperckie oko leśnika oceniło większość drzew, które mają być usunięte pod nową inwestycję, jako młode i nie kwalifikujące się do wycięcia. Na przykład dąb z numerem 4 leśnik opisał jako drzewo dobrej jakości, zdrowe.
– On zdecydowanie nie kwalifikuje się do wycięcia. To jest dobre drzewo i rośnie w dobrym miejscu – tłumaczy leśnik. W cenniku dąb warty jest 14 490 zł.
Trochę nam zajmuje obejście tego terenu, a i tak nie znajdujemy wszystkich numerów. Ale czy to faktycznie duża liczba drzew? Nie dla lasu produkcyjnego, leśniczy widział dużo większe. Ale – jak poinformował mnie rozmówca – te helskie drzewa nie nadają się na surowiec. Może zostaną przeznaczone na opał albo trumny.
Za to na Helu mamy obszar nadmorskiego lasu ochronnego, obszaru Natura 2000 i Nadmorskiego Parku Krajobrazowego. Leśniczy potwierdza mi, że 400 – 600 do wycięcia w takim miejscu to bardzo duża liczba.
Wszystko ma się odbywać zgodnie z prawem. Decyzję, która oburzyła mieszkańców, podjęto po badaniach, ocenie stanu drzew z dronów etc. Na konferencji prasowej burmistrz Mirosław Wądołowski (do którego adresowany był hasztag #mireknietnij) mówił, że nieruchomości zostały zbyte przez Agencję Mienia Wojskowego w trybie przetargu nieograniczonego. Nowym właścicielem została osoba fizyczna. I to właśnie ten nowy właściciel chce wyciąć kilkaset drzew.
Inwestor jest zobowiązany do ponownego nasadzenia drzew i zapłaty odszkodowania regionalnej dyrekcji ochrony środowiska za wyłączenie gruntu z produkcji leśnej. Problem w tym, że nowe sadzonki nie są równowarte wyciętej zieleni. A – jak zauważa Małgorzata – koszty dla inwestora są zapewne groszowe, za to dla mieszkańców ogromne. Zwraca mi też uwagę na to, że władze Helu ignorowały uwagi mieszkańców podczas konsultacji społecznych.
Według leśniczego jedna wycinka kilkuset drzew to wbrew pozorom mały koszt środowiskowy. W ciągu 20 – 30 lat nie zrobi to dużej różnicy. Nie chodzi jednak tylko o ten konkretny kawałek zieleni. Mieszkańcy chcą zatrzymać rozpędzoną machinę turystyczną, która pochłania ich rodzime tereny, zanim będzie za poźno.
Konsekwencje wycinki drzew na Helu
Wycięcie drzew oznacza szkody dla środowiska. Ptaki zostaną bez gniazd. Deweloper zlikwiduje naturalną ochronę przed morzem i wiatrem, co spowoduje erozję terenu. Likwidowanie drzew jest też, zdaniem moich rozmówców, bezmyślne. Leśniczy zauważa, że wielu ludzi nie patrzy dalej, niż na czubek własnego nosa, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą pieniądze. On zawodowo sadzi drzewa, którymi dopiero będą zajmować się jego następcy. Wielokrotnie mierzył się z krótkowzrocznością ludzi, samorządów i organizacji.
Pani Małgorzata również się obawia, że w pogoni za zyskiem wycinane będą kolejne lasy.
– To nie jest jedyna działka w tamtym rejonie. Nie bierze się pod uwagę oddziaływań skumulowanych, czyli łącznych skutków inwestycji wraz z innymi już istniejącymi lub planowanymi w przyszłości. Będziemy mieć zaraz panoramę jak w Monte Carlo –betonowa panorama z apartamentowcami nad całkowicie zabudowanym brzegiem – komentuje.
Petycja "Ratujmy Helski Cypel" zawiera postulat, aby przeprowadzić ponowną ocenę wpływu inwestycji na lokalny ekosystem. Po tygodniach walki burmistrz Mirosław Wądołowski złożył do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku pismo z prośbą o zajęcie stanowiska.
Czy to coś da? Biorąc pod uwagę, jak z roku na rok wyrastają na Helu nowe apartamenty dla turystów, trudno jest mieć nadzieję. Małgorzata walczy, ale przyznaje, że nie wie, jaki będzie finał sprawy. Może ta wycinka zostanie zmniejszona albo zatrzymana, ale ruszą kolejne. Teren jest własnością inwestora, konsekwencje jego działań odczują wszyscy.
– Turystyka i dziedzictwo przyrodnicze muszą iść w parze. Podstawą jest rzetelna ocena oddziaływania inwestycji na środowisko. Ja rozumiem potrzeby inwestora, ale o miejsce tak szczególne jak Helski Cypel mamy obowiązek zadbać wszyscy. Inwestycję należy ograniczyć a najlepiej przenieść w inne miejsce, z dala od Helskiego Cypla – przekonuje pani Małgorzata.
Betonowanie Helu i overtourism
Niektóre place budowy pochłaniają od lat opustoszałe magazyny i nieużytki. Szkoda niby niewielka, ale i tu pojawiają się obiekcje. Czy duże, luksusowe budynki pasują do krajobrazu? Co tracimy na rzecz budynku, który może stanąć w wielu innych miejscach?
– W latach 2007-2008 w Helu powstał pierwszy apartamentowiec. Teraz stało się to wręcz plagą – budują jeden za drugim. Te budynki nie są w żaden sposób wkomponowane w krajobraz Helu. Jeśli na osiedlu trzykondygnacyjnych bloków powstaje pięciokondygnacyjny kolos, a przed nim wkopywane są palmy, to jak to się ma do architektury miasta? Nikt nie kojarzy tego z Helem, naszą kulturą czy tradycją – bulwersuje się pani Małgorzata.
Można zapytać, czemu nie było protestów wcześniej i czy to nie jest tylko marudzenie mieszkańców, którzy nie chcą zmian? Każdy jednak ma granicę wytrzymałości. Kiedyś mieszkańcy Helu nie wyobrażali sobie, że po jednym apartamentowcu wyrośnie ich cały mur.
– Od wielu już lat z wielkim smutkiem i coraz większym oburzeniem patrzę na to, co się dzieje w naszym małym mieście. Jak zatraca się lokalną kulturę, rybackie tradycje, jak się próbuje wyrzucić rybaków z portu rybackiego, jak się nie dba o dziedzictwo przyrodnicze i kulturowe. Atutem miasta jest jego położenie, mikroklimat, lasy nadmorskie. Po to przyjeżdżają tutaj turyści z Polski i całego świata – odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku i wszechobecnej betonozy. Po co będą mieli tu przyjeżdżać, stojąc w wielokilometrowym korku, jeśli to zniszczymy? – pyta retorycznie pani Małgorzata.
Przyznaje, że coś w niej pękło.
– Gdy przeczytałam informację na jednym z portali internetowych, że w Helu jest planowana wycinka 433 drzew pod inwestycję komercyjną, to pomyślałam sobie "dość!". To była ta kropla, która przelała czarę goryczy – mówi.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.

Niestety działki są dochodowe, a trudno jest znaleźć odpowiedź na pytanie "to co innego z nimi zrobić?". Brakuje konkretnej wizji rozwoju Helu, samorządowcy myślą w kategoriach krótkoterminowych zysków. A drzwi wyważone przez turystów ciężko z powrotem umieścić na zawiasach. Co roku na Hel przyjeżdża ich coraz więcej.
Małgorzata przyznaje, że to walka z wiatrakami. Im więcej odwiedzających, tym atrakcyjniejsze są inwestycje i sprzedaż działek. Zjawisko overtourismu (nadmiernej turystyki), które boleśnie dotyka mieszkańców popularnych miejscowości, latem jest bardzo dolegliwe na Helu. Za to po 1 września okolica praktycznie pustoszeje.
Do 9 września petycję "Ratujmy Helski Cypel" podpisało ponad 5 tys. osób online oraz na papierze 674 Helan. Mało? Jak zauważa pani Małgorzata, to 48 proc. mieszkańców z prawami wyborczymi.
Ostatni krzyk Helu
Jednym z argumentów inwestorów za budową kolejnych hoteli jest dostarczanie miejsc pracy. "Hel Happines" ma ich dać 257, ale pani Małgorzata nie widzi bezrobocia w tym regionie.
– Argument, że Helanie znajdą tam miejsca pracy, do mnie nie przemawia. Mieszka nas tu ok. 2600 osób. Jeżeli ktoś potrzebuje pracy, to ją sobie znajdzie. Nie musi czekać, aż wybudują kolejny 18-metrowy apartamentowiec. Hel jest jednym z najbardziej wyludniających się miejsc w kraju. Za kilka lat zostaną tu sami właściciele apartamentów. To będzie miasto widmo – przewiduje.
Według niej z roku na rok Hel opuszcza około stu mieszkańców. Podaje przykład, że rodziny wyprowadzają się, gdy tylko dziecko ukończy ósmą klasę. Powody są klasyczne: brak perspektyw, w tym edukacyjnych. A przecież tylko jeden kurs promem obok są duże miasta kuszące wieloma możliwościami. Turyści są źródłem zarobku dla wielu mieszkańców, ale ci zaczynają przegrywać z większymi graczami.
– A pani zostanie na Helu? – pytam.
– Od jakiegoś czasu się nad tym zastanawiam. Bardzo nie podoba mi się kierunek, w którym Hel zmierza. Jest zalewany betonem chciwości i pazerności. To oburzające, że władze miasta godzą się na jego degradację dla interesu kolejnych inwestorów. Niestety, długofalowe koszty środowiskowe i społeczne mogą być dużo wyższe, niż spodziewane zyski. Żadna inwestycja nie może się odbywać tak dużym kosztem przyrody – podsumowuje mieszkanka Półwyspu.
Link do petycji: Ratujmy Helski Cypel.
Zobacz także
