
Specjalista od poszukiwań pozaziemskiej inteligencji (SETI) w swojej najnowszej książce rewiduje wiodące doktryny myślenia o miejscu człowieka we wszechświecie. Według Johna Gertza ludzka cywilizacja jest wyjątkowa w swoim niedoświadczeniu. Dlatego powinna już teraz zacząć przygotowania na "detekcję" obcych.
Poszukiwanie inteligencji pozaziemskiej (ang. Search for Extraterrestial Intelligence, w skrócie SETI) wymaga radykalnej zmiany perspektywy i odejścia od przestarzałych założeń. Tak przynajmniej twierdzi John Gertz, były prezes zarządu Instytutu SETI.
Gertz przekonuje, że naukowcy powinni porzucić tradycyjne narzędzia oraz zaprzestać aktywnego nadawania wiadomości w kosmos. Ma też propozycję, co mogliby robić zamiast tego.
Czy sztuczna inteligencja zdecyduje o losie ludzkości?Gertz: Sondy kosmitów mogą już tu być
Badacz w swojej najnowszej książce Reinventing SETI: New Directions in the Search for Extraterrestrial Intelligence odrzuca tradycyjne, pasywne podejście do SETI, które stawia na nasłuch odległych sygnałów. Wskazuje, że brakuje jakichkolwiek twardych dowodów na istnienie obcych. Jednak, zamiast uznać to za porażkę, Gertz proponuje przyjąć założenie, że pierwszy kontakt z kosmitami nastąpi już niedługo.
Badacz sugeruje, że ludzkość powinna przygotować się na możliwość, że sondy obcych cywilizacji już od jakiegoś czasu znajdują się w naszym Układzie Słonecznym i aktywnie nas obserwują.
Według jego tezy, o naszym losie może decydować obecnie sonda "obcych" wyposażona w sztuczną inteligencję, która może traktować ludzkość z obojętnością lub nawet wrogością, porównywalną do stosunku, jaki my mamy wobec "karaluchów lub chwastów". Gertz sugeruje, że to algorytmy AI, a nie żywa, odległa cywilizacja, mogą orzec, czy jesteśmy gatunkiem wartym ocalenia, czy zniszczenia.
"Jeśli koniec jest naprawdę bliski, nasz los może spoczywać nie w rękach siły wyższej, lecz algorytmów wbudowanych w te robotyczne sondy wyposażone w sztuczną inteligencję" – pisze Gertz.
Debata o intencjach obcych. Empatia czy agresja?
Wśród zwolenników SETI od dawna trwa spór o to, czy obca cywilizacja będzie z natury łagodna, czy agresywna wobec ludzi i naszej planety. Gertz poddaje jednak w wątpliwość oba założenia.
Argument optymistów opiera się na hipotezie, że cywilizacje, które rozwiną broń masowej zagłady, ale są wewnętrznie agresywne, szybko same się unicestwią, co pozostawi w naszej galaktyce tylko te łagodne i pokojowe. Optymiści wskazują też na potencjalne istnienie "metapraw" – zestawu norm prawnych i etycznych, który najstarsze cywilizacje (potencjalnie miliardy lat starsze od nas) musiały wypracować, aby zapewnić pokojowe współistnienie w Drodze Mlecznej.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie? Niekoniecznie. Gertz wskazuje, że altruizm u gatunków społecznych ma podłoże genetyczne i jest często ograniczony do "swojego plemienia". Nie trzeba sięgać po przykłady z kosmosu. Duża część ludzkości nadal nie widzi nic złego w jedzeniu zwierząt.
Innymi słowy, cywilizacja może być wewnętrznie dobra, ale postrzegać inne gatunki jako podległe, albo wręcz "robactwo". Pesymizm ten wzmacnia również obserwacja, że sam fakt ciszy we Wszechświecie może świadczyć o tym, że łagodne cywilizacje świadomie milczą, by nie prowokować "złych aktorów" – agresywnych i ekspansywnych cywilizacji, które zdominowały kosmos.
Ludzkość może być najmłodszą cywilizacją. Zasada kopernikańska do kosza
Gertz wzywa do odrzucenia zasady kopernikańskiej (według której nie zajmujemy żadnego wyjątkowego, czy uprzywilejowanego miejsca we Wszechświecie) w kontekście inteligentnego życia. Twierdzi, że ludzkość bynajmniej nie jest "przeciętnym" gatunkiem w Galaktyce.
Wskazuje za to, że z uwagi na wiek Wszechświata (13,8 miliarda lat) i naszego Słońca (4,5 miliarda lat), istnieje statystycznie zerowa szansa, że jakakolwiek inna cywilizacja jest tak młoda technologicznie jak my (w swoim pierwszym stuleciu zdolności do komunikacji radiowej). Najstarsze cywilizacje mogły powstać nawet 9,3 miliarda lat temu, co zapewniłoby im ogromną przewagę nad ludzkością.
"Wśród wszystkich cywilizacji pozaziemskich w Drodze Mlecznej, niezależnie od ich liczby, jesteśmy najmłodsi i najmniej zaawansowani" – twierdzi badacz.
Detekcja zamiast kontaktu. Nowa droga w poszukiwaniu obcych
Zamiast spekulacji na temat intencji "obcych" lub szansy kontaktu (gdzie prognozy różnią się od "mniej niż 1 proc. szansy" według Siemiona, do "zdecydowanie w ciągu 10–20 lat" według Shostaka), Gertz proponuje proste podejście: załóżmy, że "obcy" już tutaj są.
Badacz podkreśla, że celem powinna być "detekcja" (wykrycie dowodu ich istnienia, np. przez obserwację sztucznych megastruktur wokół gwiazd), a nie "kontakt" (celowa komunikacja z cywilizacją pozaziemską).
Uznanie, że jesteśmy najmniej zaawansowani technologicznie, powinno skłonić nas do pilnego poszukiwania, zrewidowania naszych metod i przygotowania się na to, że pierwsi obcy mogą pojawić się nie "na ekranie radioteleskopu", ale w naszym własnym kosmicznym sąsiedztwie.
Zobacz także
