
Henryk Kania nazwany "Królem wędlin" dostał zgodę na otrzymanie listu żelaznego. Pod warunkiem że w jego imieniu zostanie wpłacone poręczenie majątkowe w wysokości aż 8 mln złotych. Obrońcy nie są zadowoleni.
Obrońcy Henryka Kani, przedsiębiorcy podejrzewanego o oszustwa finansowe i przebywającego w Argentynie, składali wniosek o wydanie listu żelaznego w kwietniu 2025 roku. Sąd Okręgowy w Katowicach we wtorek 28 października podjął decyzję, że owszem to możliwe, ale za 8 mln złotych.
List żelazny dla Henryka Kani
List żelazny to dokument gwarantujący oskarżonemu pozostanie na wolności do czasu prawomocnego zakończenia procedury karnej, a on sam zobowiązuje się odpowiadać w procesie, czyli z "wolnej stopy". Stosuje się go w sytuacji, gdy nie ma możliwości sprowadzić oskarżonego przed oblicze sądu. Henryk Kania może otrzymać ten specjalny dokument, pod warunkiem że do 30 czerwca 2026 r. w jego imieniu zostanie wpłacone 8 mln złotych.
Jak podaje TVN24, obrońcy uznali kwotę poręczenia za zbyt wysoką. Zamierzają wraz z prokuraturą zaskarżyć decyzję sądu, ponieważ podejrzany został pozbawiony majątku. Henryk Kania został w 2020 roku zatrzymany w Argentynie na podstawie międzynarodowego listu gończego, a jego dawne imperium finansowe miało zostać uszczuplone przez postępowanie karne. Jest podejrzany o przestępstwa skarbowe i za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, za co grozi mu do 15 lat więzienia.
Afera Henryka Kani
Firmę o nazwie Zakłady Mięsne Henryk Kania założył w 1990 roku Kania Senior, zmarły w 2024 roku. W 2003 roku w obliczu rosnącej konkurencji ze strony innych zakładów, spadku produkcji i kłopotów, przekazał stery firmy swojemu synowi – też Henrykowi (rocznik 1972). Ruch okazał się korzystny i rozpoczął bogaty okres dla ZM Henryk Kania. Także czas agresywnej reklamy, sponsoringu drużyn piłkarskich, imprez rozrywkowych w telewizji... W 2011 roku wyroby z Pszczyny trafiły do Biedronki, potem można było je znaleźć we wszystkich dużych sklepach, nie wyłączając Lidla, Carrefoura czy Auchan. Kania nie miał własnych sklepów, cała produkcja szła tylko i wyłącznie do sieci.
Firma rosła w błyskawicznym tempie, ale rosły także jej długi. W 2011 roku zobowiązania wynosiły już 80 mln złotych. Po ogłoszeniu wyników finansowych za I kwartał 2019 roku wyszło na jaw, że kłopoty są bardzo poważne. Runął kurs akcji na giełdzie, Alior Bank wypowiedział Kani umowę faktoringu i zażądał zwrotu 88,4 mln złotych. A do spłaty były jeszcze 2 kredyty na 60 mln zł łącznie. Dłużników było znacznie więcej, suma zobowiązań Kani sięgnęła aż 833,2 mln zł. Śledztwo wykazało, że firma wystawiła około 5,5 tysiąca fikcyjnych faktur VAT o wartości 740 milionów złotych.
Źródło: TVN24.
Zobacz także
