Apteki znikną z polskiego krajobrazu. Nowa ustawa okazuje się fatalna w skutkach

Adam Sieńko
Po 11 miesiącach funkcjonowania kontrowersyjnej ustawy „apteka dla aptekarza”, jej pierwsze efekty postanowił podsumować Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. ZPP nie zostawia na nowym prawie suchej nitki. – Po wyczerpaniu rezerwuaru starszych wniosków złożonych przed zabetonowaniem rynku, czeka nas tąpnięcie liczby aptek w Polsce – alarmuje organizacja.
Po 11 miesiącach funkcjonowania kontrowersyjnej ustawy „apteka dla aptekarza”, jej pierwsze efekty postanowił podsumować Związek Przedsiębiorców i Pracodawców Grzegorz Skowronek/Agencja Gazeta
W dużych miastach na aptekę można się dzisiaj natknąć na każdym kroku. Takie widoki już za niedługo przejdą jednak zapewne do przeszłości.

Wprowadzeniu ustawy „apteka dla aptekarza” od początku towarzyszyły duże emocje. Pod hasłem repolonizacji i obrony przed monopolem zagranicznych sieciówek rząd zapisał w przepisach wymóg, by ponad połowa udziałów w każdej aptece musiała należeć do osób z dyplomem magistra farmacji.

Liczba aptek maleje
– Niestety zgodnie z przewidywaniami ekspertów i przedstawicieli organizacji pracodawców, wprowadzenie regulacji rozpoczęło dwa trendy: spadku liczby aptek i systematycznego wzrostu cen leków nierefundowanych – wytyka ZPP.


Związek pisze, że spadek liczby aptek jest na razie amortyzowany, bo przed zamknięciem rynku 1 tys. przedsiębiorców złożyło wnioski o otwarcie nowych punktów, dzięki czemu obecnie otwiera się ok. 30 nowych aptek miesięcznie. Jednocześnie w analogicznym czasie 80 aptek zostaje jednak zamkniętych. – Po wyczerpaniu rezerwuaru starszych wniosków złożonych przed zabetonowaniem rynku, czeka nas tąpnięcie liczby aptek w Polsce – alarmuje organizacja.

Przedstawiciele przedsiębiorców piszą również, że sieci apteczne to w ogromnej mierze przedsiębiorstwa polskie. – Firmy rodzinne, często będące własnością farmaceutów, rozwijane od wielu lat wysiłkiem i pomysłowością swoich właścicieli, a także podmioty, które powstały i rozwinęły się w wyniku nabywania aptek od Skarbu Państwa, w ramach prywatyzacji Cefarmów – zauważają.

Jedną z pierwszych ofiar wprowadzenia ustawy „apteka dla aptekarzy” była jedna z najstarszych aptek w Poznaniu. Jej właścicielka, Elżbieta Taterczyńska, po tym, jak wypowiedziano jej umowę najmu, nie mogła otworzyć nowej placówki nawet o numer obok, bo ustawa mówi, że nowych aptek nie można stawiać w odległości mniejszej, niż 500 - 1000 metrów od już istniejących, a jedna może przypadać na obszar zamieszkały przez 3000 mieszkańców.