Nikt nie potrafi sobie strzelić w stopę tak jak Elon Musk. Nawet banalnym, wydawałoby się, wywiadem
Czy to już koniec? Takie pytanie musieli zadawać sobie inwestorzy, którzy w piątek sięgnęli po dziennik „The New York Times” i zatopili się w lekturze wywiadu, jakiego udzielił gazecie Elon Musk. Miliarder dosyć szczerze skomentował w nim przede wszystkim własną kondycję. I w kilka godzin notowania Tesli poleciały o 9 proc. w dół.
Trudno tu o zaskoczenie, pracoholizm miliardera nigdy nie był tajemnicą, a o jego noclegach w firmie krążyły legendy. Podobnie kondycja spółki nigdy nie była wielkim sekretem: Tesla „od zawsze” była na minusie, finansowo była studnią bez dna, a eksperci powoływali się na nią np. komentując plany rozwoju „polskiego narodowego auta elektrycznego” – ku przestrodze.
Tym niemniej ton wywiadu oraz emocjonalny opis stanu Muska najwyraźniej sprawiły, że inwestorzy zadali sobie pytanie, czy aby miliarder nie ma już dosyć swojego sztandarowego projektu. I zapewne część z nich doszła do wniosku, że tak – skoro zaczęła się wyprzedaż akcji. Wraz z nią wyparowało 5 mld dolarów wartości firmy, choć wciąż jest warta ponad 50 mld.