Weteranka Microsoftu, która ustawiła do pionu Billa Gatesa. "Bez kobiet firmy jak Amazon, dawno by zbankrutowały"
W dzieciństwie marzyła o zostaniu lekarzem. Jednak jej dryg do informatyki sprawił, że wylądowała w Microsofcie. Zachęca do odwagi i stawiania na swoim - tak, jak sama to zrobiła, stawiając do pionu samego Billa Gatesa. Kristin Tolle w wywiadzie dla InnPoland.pl, tłumaczy, że kobiety są potrzebne technologiom - bez nich firmy jak Amazon czy Microsoft dawno by zbankrutowały, bo to w dużej mierze kobiety wydają zarabiane przez nich dolary.
Tak, kilka razy. Ostatnio oboje byliśmy prelegentami na wydarzeniu dotyczącym demokratyzacji medycyny przy użyciu technologii. Co więcej, nie tylko go spotkałam, ale nawet byłam wobec niego niegrzeczna!
Słucham?! Przecież to jeden ze świętych branży.
Potrafię się zniecierpliwić, mój mąż może potwierdzić. Wydarzyło się to może rok temu. Przyjechał na mój uniwersytet, gdzie odbywały się wykłady w ramach akademickiej działalności jego fundacji.
Byłam wtedy eskortą Billa i pilnowałam, by docierał ze spotkania na spotkanie na czas. Kiedy jednak zagadał się z jednym z prelegentów, swoim, skądinąd, dobrym znajomym, zniecierpliwiona popatrzyłam na niego znacząco i popukałam się w zegarek na ręku, dając mu do zrozumienia, że musimy iść (śmiech).
Jak zareagował?
Ten wyraz jego twarzy mówiący: „Czy ty właśnie to zrobiłaś?”... Na początku był zdumiony, ale zaraz potem roześmiał się szczerze. Nie sądzę, by ktoś kiedykolwiek go tak potraktował.
Czym zajmujesz się w Microsofcie?
Odbieram wiele maili (śmiech). Jako Principal Data Scientist w Microsoft, najwięcej czasu spędzam spotykając się z organizacjami non-profit i szukając dla nich architektonicznych rozwiązań AI (ang. artificial intelligence, sztuczna inteligencja, przyp. red.). Rozmawiam z nimi, próbuję zrozumieć, jakie mają problemy, a ostatecznie proponuję rozwiązania, które pomogą im osiągnąć większy sukces, za mniejszą ilość pieniędzy.
Jak długo pracujesz dla Microsoft?
18 lat. Część z nich spędziłam w działach zajmujących się badaniami naukowymi, część w zespole inżynierów uczenia maszynowego. Teraz jestem w zespole produkcyjnym AI.
To naprawdę szmat czasu. Jak to się zaczęło?
Znajomy, z którym pracowałam w ramach mojego doktoratu, zaczął u nich pracę. Pewnego dnia zadzwonił do mnie i powiedział, że rekrutują. Pomyślałam: „Microsoft? Przecież chcę być profesorem na uczelni!” Jednak w końcu przekonał mnie, żebym przyjechała na rozmowę kwalifikacyjną - przecież nic nie stracę.
Teraz muszę wyjaśnić, że kiedy pracowałam na uniwersytecie, niezbyt często prowadziłam wykłady, ponieważ… nikt nie rozumiał tego, co robię. W mojej pracy doktoranckiej zajmowałam się przetwarzaniem języka naturalnego (NLP) w wyszukiwaniu internetowym, czyli takim trochę pra-Google. Próbując przekonać do tego kogokolwiek, uderzałam w mur, bo ludzie nie widzieli w tej innowacji potencjału.
A Microsoft zauważył?
Na rozmowie kwalifikacyjnej okazało się, że ludzie z Microsoftu nie tylko doskonale rozumieją, o czym mówię, ale również potrafią pokazać, w jaki sposób mogę rozwinąć i poszerzyć moje badania.
Pod koniec dnia aż bolały mnie zęby, tak bardzo chciałam z nimi pracować. Wydzwaniałam do nich codziennie, by zapytać, co z moją aplikacją. To była niewypowiedzialna ulga spotkać w końcu kogoś, kogo nie muszę przekonywać, że moja praca ma ogromne znaczenie.
Kiedy zrozumiałaś, że sztuczna inteligencja to coś, co chciałabyś robić?
AI zaczęło interesować mnie, kiedy byłam w wieku dziewczyn obecnych na naszym wydarzeniu. Tyle że wtedy ta dziedzina nie była dla mnie otwarta. Moja rodzina była bardzo biedna, więc stać ją było na studia tylko dla jednego dziecka. Postawiono na mojego starszego brata, bo był chłopcem.
A dziewczynkom studia nie były wtedy potrzebne.
Takie było myślenie. Pracowałam więc przez rok i każdy zarobiony grosz odkładałam na konto w banku, żeby stać mnie było na studia… z księgowości.
Jak to księgowości?
Dorastając w biednej rodzinie, spytałam psychologa szkolnego, w jakim zawodzie zarobię najwięcej pieniędzy. Powiedział, że jako księgowa. A że chciałam mieć co włożyć do garnka, zdecydowałam wybrać ten zawód.
Z księgowości do sztucznej inteligencji. To dosyć nietypowa ścieżka.
Z tego też powodu zaczęłam udzielać korepetycji z matematyki i informatyki, które zawsze przychodziły mi łatwo. Łatwiej niż moim rówieśnikom. To uświadomiło mi, że powinnam wybrać studia informatyczne.
Pamiętasz, co było największym wyzwaniem kiedy zaczynałaś w tej branży?
Zawsze byłam jedyną dziewczyną w klasie. Kierunek liczył 150 osób, w tym co najwyżej 25 dziewczyn. Czułam się bardzo wyizolowana. Dlatego też dzisiejsze wydarzenie jest tak ważne.
Gromadzi dziewczęta zafascynowane technologią w jednym miejscu i pokazuje im, że nie są same.
Ten Bootcamp jest rewelacyjnym przełomem. Powinniśmy organizować je na całym świecie.
Dlaczego? Czy większy udział kobiet w branżach technologicznych może wnieść coś istotnego do AI?
W Stanach Zjednoczonych 85 proc. dolarów, które są wydawane, wydają kobiety. Gdyby zabrakło kobiet, które stoją za Amazonem czy Microsoftem i odpowiadają za dostosowanie reklam dla kobiet, te firmy by zbankrutowały.
Co więcej, ważne tematy, takie jak rządowa opieka zdrowotna czy ochrona środowiska, przemawiają do kobiet w o wiele większym stopniu, niż do mężczyzn. Nasza potrzeba stworzenia czegoś prawdziwego, realnego, sprawia, że ze wszystkich technologicznych branż, właśnie AI jest w szczególności przeznaczone dla kobiet.
Branża STEM na razie nie ma porażających statystyk, jeżeli chodzi o odsetek kobiet w niej pracujących.
W Microsoft mamy 26 proc. kobiet, jednak nie we wszystkich technologicznych organizacjach to tak wygląda. To również wymaga odwagi ze strony kobiet, by to zmienić.
Jak więc je do tego przekonać?
Organizując spotkania z inspirującymi kobietami, które pracują w tej branży. Ukazując im, że nawet jeśli chcą być lekarkami czy architektami, nie muszą wybierać. Nic nie stoi na przeszkodzie, by robić obie rzeczy. Ja zawsze marzyłam, by zostać doktorem, a teraz zajmuje się informatyką medyczną. Te dziewczyny swoje marzenia mogą uzupełnić o AI i stać się pionierkami w swoich dziedzinach.
Może zaczynając w Microsoft? Jak zdobyć tam pracę? Czy trzeba mieć jakieś specjalne supermoce?
Powiedziałabym, że najważniejszą cechą jest bycie ustawicznym uczniem. Taka właśnie jestem ja - głodna wiedzy, a nawet sfrustrowana, że nie mogę wiedzieć więcej. Ciekawość umysłu jest krytyczna. Osoby ze sztywnym nastawieniem, które myślą, że umieją już wszystko, prędzej czy później zostaną zdemaskowane na rozmowie kwalifikacyjnej. Szukanie ścieżek rozwoju i chęć zadawania pytań, to najważniejsza cecha.
To akurat relatywnie prosty wymóg.
Musisz być również pewny, że interesujesz się odpowiednimi rzeczami. Technologia rozwija się szybko, więc nie będąc ze zmianami na bieżąco, działasz na własną szkodę. Używaj technologii, by być w niej zorientowanym, aby nie zostać z tyłu.
Kiedy ukończyłam swój doktorat, moja komisja powiedziała, że uczyła się z mojej pracy dyplomowej. Myślałam: „Jak to możliwe? Przecież jesteście moimi nauczycielami!” Jednak zdałam sobie sprawę, że w tamtym momencie, wiem na ten temat więcej, niż jakakolwiek inna osoba na świecie. Każdy doktorant przez to przechodzi. Może się zatrzymać i powiedzieć – wiem już wszystko na ten temat. Tymczasem rozwój wiedzy w jego dziedzinie nie zatrzymuje się nigdy.