Zaskakująca kariera prawnika z afery KNF. Zajmował się cukierkami, trafił do banku Solorza
Potężna afera z domniemanym wyłudzaniem łapówek przez szefa Komisji Nadzoru Finansowego nabiera rozpędu. Prawnik, którego miał polecać urzędnik, znalazł już wcześniej intratną posadę w banku należącym do innego bogatego Polaka – Zygmunta Solorza-Żaka. Pojawiają się więc pytania, czy szef KNF składał korupcyjne propozycje tylko Leszkowi Czarneckiemu.
Szef KNF miał to zasugerować Czarneckiemu, którego banki ostatnio borykają się z poważnymi problemami, a polityczne decyzje mogą je uwolnić od kłopotów.
Dziennikarze Gazety Wyborczej dotarli do Grzegorza Kowalczyka, prawnika, który miałby być formalną stroną transakcji. Zarzeka się on, że nic nie wiedział o tej sprawie, że Chrzanowski nic mu nie mówił i de facto załatwiał mu pracę całkowicie poza jego plecami.
Sprawa może mieć jednak drugie dno, jeśli odpowiednio połączy się fakty z niedalekiej przeszłości. Dało się bowiem zauważyć, że inny Polak ze szczytu rankingu zamożności stał się ostatnio bardzo przyjazny dla rządów "dobrej zmiany". Mowa o Zygmuncie Solorzu-Żaku.
Interesy właściciela Polsatu od dawna były solą w oku prawicowych polityków. Nie lubili go już podczas pierwszych rządów PiS, kiedy na antenie Polsatu pracowali dziennikarze krytykujący linię partii. Tak było też do niedawna, gdy – dość niespodziewanie – szefową działu informacji w tej stacji została Dorota Gawryluk. To dziennikarka znana ze swoich prawicowych sympatii, dobra znajoma polityków PiS i dziennikarzy otwarcie wspierających tę partię. Koleguje się na przykład z Bronisławem Wildsteinem, Marzeną Paczuską i Joanną Klimek (obecną żoną Jacka Kurskiego).
Prawnik, któremu szef KNF miał załatwiać pracę za 40 mln zł w banku Czarneckiego teraz jest w banku Solorza•Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Polityczna wolta telewizji Solorza zbiegła się – jak wyszło na jaw – z zatrudnieniem Grzegorza Kowalczyka, którego kariera za czasów dobrej zmiany nabrała niespotykanego tempa.
– To dość dziwna sytuacja, bo do rady nadzorczej banku nie powołuje się osób bez faktycznego doświadczenia w finansach. Zresztą wystarczy przyjrzeć się reszcie członków rady Plus Banku, oni mają za sobą wiele lat pracy w bankach albo firmach Solorza. Nie znam profilu zawodowego pana Kowalczyka, ale na pierwszy rzut oka wygląda to nietypowo – mówi nam anonimowo prawnik z sektora finansowego.
Kim jest Grzegorz Kowalczyk?
Pochodzi z Częstochowy. W lutym 2017 roku Grzegorz Kowalczyk i Eugeniusz Szumiejko zostali członkami rady nadzorczej warszawskiej giełdy. Dla wszystkich było to poważne zaskoczenie, bo ani jeden, ani drugi, nie mieli wcześniej żadnej styczności zawodowej z rynkami finansowymi.
Obie kandydatury zgłosiło PKO BP, zaś decyzję o ich zaakceptowaniu wydało Ministerstwo Rozwoju.
Cały sektor finansowy zadaje sobie pytanie, dlaczego Zygmunt Solorz-Żak zatrudnił kolegę szefa KNF?•Foto: Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Kowalczyk dodaje też, że napisał pracę magisterską z prawa bankowego. I w sumie nie był zdziwiony faktem, że prawnicy Solorza zaproponowali mu wejście do rady nadzorczej Plus Banku.
– Kowalczyk bywał nazywany "cukiernikiem", bo wcześnie był ponoć w radzie nadzorczej firmy produkującej cukierki. Dość kuriozalnie brzmią zapewnienia KNF-u, że ma on odpowiednią wiedzę i doświadczenie w restrukturyzacji banków. Ktoś w ogóle próbował wyszukać Prywatny Bank Częstochowa w internecie? Po takim podmiocie nie ma śladu – dodaje nasz rozmówca.
Jego zdaniem bez odpowiedzi pozostaje ciągle kilka pytań. Nie wiadomo, czy Kowalczyk w radzie nadzorczej Plus Banku znalazł się przypadkiem, czy ktoś go tam „polecił”. Niestety – ta druga opcja jest całkiem możliwa. A wtedy należy zastanowić się nad tym, po co trafił do rady i jaka jest jego faktyczna misja.