Zaskakująca kariera prawnika z afery KNF. Zajmował się cukierkami, trafił do banku Solorza

Konrad Bagiński
Potężna afera z domniemanym wyłudzaniem łapówek przez szefa Komisji Nadzoru Finansowego nabiera rozpędu. Prawnik, którego miał polecać urzędnik, znalazł już wcześniej intratną posadę w banku należącym do innego bogatego Polaka – Zygmunta Solorza-Żaka. Pojawiają się więc pytania, czy szef KNF składał korupcyjne propozycje tylko Leszkowi Czarneckiemu.
Grzegorz Kowalczyk, kolega byłego już szefa KNF zrobił zaskakującą karierę w finansach. Fakty TVN
Leszek Czarnecki, kontrolujący m.in. Getin Bank i Idea Bank, oskarża zdymisjonowanego już szefa Komisji Nadzoru Finansowego, Marka Chrzanowskiego, o próbę wyłudzenia 40 mln złotych w zamian za pomoc w trudnej sytuacji. Pieniądze miałyby być wynagrodzeniem dla należącej do kolegi Chrzanowskiego kancelarii prawnej.

Szef KNF miał to zasugerować Czarneckiemu, którego banki ostatnio borykają się z poważnymi problemami, a polityczne decyzje mogą je uwolnić od kłopotów.

Dziennikarze Gazety Wyborczej dotarli do Grzegorza Kowalczyka, prawnika, który miałby być formalną stroną transakcji. Zarzeka się on, że nic nie wiedział o tej sprawie, że Chrzanowski nic mu nie mówił i de facto załatwiał mu pracę całkowicie poza jego plecami.


Sprawa może mieć jednak drugie dno, jeśli odpowiednio połączy się fakty z niedalekiej przeszłości. Dało się bowiem zauważyć, że inny Polak ze szczytu rankingu zamożności stał się ostatnio bardzo przyjazny dla rządów "dobrej zmiany". Mowa o Zygmuncie Solorzu-Żaku.

Interesy właściciela Polsatu od dawna były solą w oku prawicowych polityków. Nie lubili go już podczas pierwszych rządów PiS, kiedy na antenie Polsatu pracowali dziennikarze krytykujący linię partii. Tak było też do niedawna, gdy – dość niespodziewanie – szefową działu informacji w tej stacji została Dorota Gawryluk. To dziennikarka znana ze swoich prawicowych sympatii, dobra znajoma polityków PiS i dziennikarzy otwarcie wspierających tę partię. Koleguje się na przykład z Bronisławem Wildsteinem, Marzeną Paczuską i Joanną Klimek (obecną żoną Jacka Kurskiego).
Prawnik, któremu szef KNF miał załatwiać pracę za 40 mln zł w banku Czarneckiego teraz jest w banku SolorzaFot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Gawryluk wymiotła redakcje Polsatu z dziennikarzy, których obecna władza nie lubi i ma z nimi na pieńku. Dla wielu osób było to zaskoczeniem, bo sam Zygmunt Solorz nie lubi polityki i nie chce się w nią mieszać – podkreślał to wielokrotnie. W zasadzie jedyne zdjęcie, na jakim widać, że jest w komitywie z przedstawicielem partii politycznej, pokazuje go z Bronisławem Komorowskim. Ponoć znają się od wielu lat i obaj są wielkimi fanami siatkówki.

Polityczna wolta telewizji Solorza zbiegła się – jak wyszło na jaw – z zatrudnieniem Grzegorza Kowalczyka, którego kariera za czasów dobrej zmiany nabrała niespotykanego tempa.

– To dość dziwna sytuacja, bo do rady nadzorczej banku nie powołuje się osób bez faktycznego doświadczenia w finansach. Zresztą wystarczy przyjrzeć się reszcie członków rady Plus Banku, oni mają za sobą wiele lat pracy w bankach albo firmach Solorza. Nie znam profilu zawodowego pana Kowalczyka, ale na pierwszy rzut oka wygląda to nietypowo – mówi nam anonimowo prawnik z sektora finansowego.

Kim jest Grzegorz Kowalczyk?
Pochodzi z Częstochowy. W lutym 2017 roku Grzegorz Kowalczyk i Eugeniusz Szumiejko zostali członkami rady nadzorczej warszawskiej giełdy. Dla wszystkich było to poważne zaskoczenie, bo ani jeden, ani drugi, nie mieli wcześniej żadnej styczności zawodowej z rynkami finansowymi.

Obie kandydatury zgłosiło PKO BP, zaś decyzję o ich zaakceptowaniu wydało Ministerstwo Rozwoju.
Cały sektor finansowy zadaje sobie pytanie, dlaczego Zygmunt Solorz-Żak zatrudnił kolegę szefa KNF?Foto: Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Kariera Kowalczyka na giełdzie potrwała ledwie dwa miesiące, ale w 2018 roku został członkiem rady nadzorczej Plus Banku należącego do Solorza. Pytany przez dziennikarzy Gazety Wyborczej o swoje doświadczenia w bankowości, mówi, że na początku swojej kariery zawodowej pracował w nieistniejącym już Prywatnym Banku Częstochowa, gdzie zaczynał jako referent a skończył na – "o ile dobrze pamięta" – stanowisku naczelnika biura spółki.

Kowalczyk dodaje też, że napisał pracę magisterską z prawa bankowego. I w sumie nie był zdziwiony faktem, że prawnicy Solorza zaproponowali mu wejście do rady nadzorczej Plus Banku.

– Kowalczyk bywał nazywany "cukiernikiem", bo wcześnie był ponoć w radzie nadzorczej firmy produkującej cukierki. Dość kuriozalnie brzmią zapewnienia KNF-u, że ma on odpowiednią wiedzę i doświadczenie w restrukturyzacji banków. Ktoś w ogóle próbował wyszukać Prywatny Bank Częstochowa w internecie? Po takim podmiocie nie ma śladu – dodaje nasz rozmówca.

Jego zdaniem bez odpowiedzi pozostaje ciągle kilka pytań. Nie wiadomo, czy Kowalczyk w radzie nadzorczej Plus Banku znalazł się przypadkiem, czy ktoś go tam „polecił”. Niestety – ta druga opcja jest całkiem możliwa. A wtedy należy zastanowić się nad tym, po co trafił do rady i jaka jest jego faktyczna misja.