Polski rekruter ruszył do Azji szukać pracowników. „Osobiście widziałem tłum pod ambasadą”

Adam Sieńko
Polskie firmy i agencje pracy zapuszczają się coraz dalej w poszukiwaniu pracowników. Najnowszym trendem jest ściąganie ich z dalekich zakątków Azji. Paweł Kułaga z Greygoose Outsourcing ruszył tam na rekonesans i opowiada, że zainteresowanie pracą w Polsce jest bardzo, bardzo duże.
Oczekiwanie na lotnisku w Katmandu Rafał Mielnik/Agencja Gazeta
Greygoose Outsourcing jak wiele firm zajmujących się rekrutacją pracowników do pracy w Polsce kieruje teraz swoje oczy ku Azji. Jak pisaliśmy na początku roku w INNPoland.pl pracodawcy coraz częściej decydują się na łatanie braków kadrowych za pomocą mieszkańców Indii, Nepalu czy Bangladeszu.

Tłumy pod ambasadą
W rozmowie z "Pulsem HR" Paweł Kułaga opowiada o dużym zainteresowaniu pracą w Polsce obywateli tych krajów. Problem leży bowiem w tym, że wszyscy obsługiwani są przez jeden konsulat, który mieści się w New Delhi.

- Liczba aplikantów jest tam bardzo duża. Osobiście widziałem tłum pod ambasadą – kilkaset osób czekało, by złożyć wniosek lub odwołać się od wydanej przez organ decyzji – opowiada.


Zwraca jednocześnie uwagę na jeden problem – według jego obserwacji bardzo wiele wniosków jest przez polskich urzędników zwyczajnie odrzucanych. Kułaga opowiada, że dzieje się tak mimo że obcokrajowcy mają wojewódzkie zezwolenie na pracę i listy od pracodawcy.

– Otrzymali odmowę, ponieważ według urzędników nie udowodniono powodu przyjazdu do Polski – relacjonuje.

Kułaga opowiada też, gdzie polskie firmy powinny szukać fachowców. Wietnam ma być, według jego słów, nasycony pracownikami pracującymi w branży produkcyjnej – spawaczami czy operatorami maszyn, Filipińczycy słyną z personelu hotelowego, a Indie to zagłębie specjalistów od automotive.