Konflikt z premierem Morawieckim w apogeum. Głowa ministra może spaść przez podwyżki

Mariusz Janik
Chemii między premierem Mateuszem Morawieckim a ministrem energii, Krzysztofem Tchórzewskim, miało nie być nigdy. Konfrontacja była jednak odwlekana tak długo, jak to tylko było możliwe: minister do ostatniej chwili szukał sposobów, by stworzyć mechanizm łączący rynkową konieczność zmian stawek z pozorami zachowania cenowego status quo. I chyba się przy tym zaplątał.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski i premier Mateusz Morawiecki. Podobno nigdy nie mieli dobrych relacji. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Ostatnie tygodnie to był festiwal sprzeczności. Minister Tchórzewski ogłaszał kolejne pomysły na wybrnięcie z kłopotów – od dopłat dla konsumentów indywidualnych, które zapewne zakwestionowałaby Unia Europejska, po odmienne taryfy. Próbował szukać w zaskórniakach firm energetycznych, potem celował w to, by część zysków koncernów jednak wracała do użytkowników. Brzemię podwyżek miało na siebie brać państwo albo biznes. Albo państwo i biznes.

Dymisja Tchórzewskiego
Wszystko jednak kiedyś się kończy. Jak pisze dziennik „Rzeczpospolita” projekt ustaw o rekompensatach dla gospodarstw domowych oraz małych i średnich firm może trafić do kosza, zanim ktokolwiek się nad nim pochyli. Co więcej, „wysokiej rangi przedstawiciel rządu” miał powiedzieć dziennikarzom, że dni szefa resortu energii mogą być policzone.


– Minister Tchórzewski jest w poważnych opałach. Czy tym razem wyjdzie z opresji? Teraz może być inaczej – twierdzi informator gazety. W otoczeniu samego Tchórzewskiego nastroje są chyba jednak optymistyczne. – Tchórzewskiego próbowano odwołać już kilka razy. Przyzwyczaił się do tego. Stał się już niemal nieśmiertelny – mówił inny informator dziennika.

Może i tak, ale kwestia cen energii stała się problemem, który zajmuje najważniejszych polityków PiS, jak przyznawał w niedawnym wywiadzie Jarosław Gowin, wicepremier w gabinecie Morawieckiego. Głównie dlatego, że wyższe rachunki za prąd mogą być dla partii znacznie poważniejszym zagrożeniem niż standardowe sejmowe dysputy z posłami opozycji.