Jak rząd mówi, że podwyżek nie będzie, to mówi. W praktyce nikt nad tym nie panuje

Konrad Bagiński
Premier i ministrowie od tygodni solennie zapewniają, że podwyżki cen prądu w nikogo nie uderzą, praktycznie ich nie odczujemy. Praktyka pokazuje jednak, że te zapewnienia są niewiele warte – koncerny energetyczne o rekompensatach nie wiedzą nic.
Brak podwyżek cen prądu to "informacje medialne" - twierdzi Energa fot. Łukasz Krajewski / Agencja Gazeta
Jeden z czytelników Gazety Wyborczej, przedsiębiorca, dostał od koncernu Energa list z nowymi taryfami cen prądu – wyższymi o 40 proc. od tych, które obowiązywały do tej pory. Odpisał przedstawicielom firmy, że przecież kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki powiedział w Sejmie, że "nie będzie podwyżek cen energii". Odpowiedź przyszła szybko.

– Na ten moment informacje, na które się Pan powołuje, są wyłącznie informacjami medialnymi. Pracę nad ustawą trwają na szczeblu rządowym i jaki będzie ich końcowy charakter, obecnie nie wiadomo – piszą przedstawiciele koncernu, cytowani przez serwis Wyborcza.pl.


Energa przyznała też, że do spółki nie dotarły informacje na temat ewentualnych rekompensat.

Firmy wyjęte spod ochrony?
Od tygodni rząd toczy batalię, która ma udowodnić, że podwyżki cen prądu nie będzie. A jeśli już, to będą też rekompensaty, zarówno dla gospodarstw domowych, jak i firm. W rzeczywistości jest tak, że ceny prądu dla odbiorców indywidualnych zatwierdza Urząd Regulacji Energetyki. Ale wszyscy inni odbiorcy – czyli np. firmy, instytucje czy samorządy – nie są w ten sposób chronieni.

W efekcie te podmioty już dostają wiadomości o podwyżkach sięgających nawet 60 - 70 proc. A to po prostu musi się przełożyć na wyższe ceny wielu produktów i usług.