Bubel prawny roku. Ustawa o zamrożeniu rachunków za prąd może nas wiele kosztować

Mariusz Janik
Aż 9 miliardów złotych będzie nas kosztować ustawa zamrażająca rachunki za prąd na poziomie z 2018 roku. Do tego należałoby dorzucić jeszcze kontrowersje, jakie ten akt wzbudzi w Brukseli, oraz ekspresowy tryb przyjęcia, który wzburzył ekspertów i opozycję. Bałagan jednak dopiero przed nami.
Minister Krzysztof Tchórzewski podczas debaty nad ustawą zamrażającą ceny za prąd. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Wpisane do ustawy mechanizmy nie były może wielkim zaskoczeniem – choć szczegóły pojawiły się na stronach internetowych Sejmu zaledwie dzień przed głosowaniem. Rząd zdecydował o obniżce akcyzy z 20 do 5 złotych i obniżeniu o 95 proc. opłaty przejściowej, będącej wsparciem dla firm energetycznych z tytułu likwidacji kontraktów długoterminowych.

Te dwa rozwiązania oznaczają niemal 4,1 mld złotych wpływów do budżetu mniej. Do tego dorzućmy wydatki: 4 mld zł na fundusz, który będzie rekompensować sprzedawcom prądu straty z tytułu przepisania zawartych już kontraktów na 2019 r. z samorządami i firmami (w nich były już ceny o 40-80 proc. wyższe) oraz 1 mld zł na fundusz zielonych inwestycji, czyli inwestycji prośrodowiskowych.


Problemy z tańszym prądem
Fundusze mają być dofinansowane ze sprzedaży niewykorzystanych uprawnień do emisji dwutlenku węgla – rząd chce na nich zarobić dokładnie 5 mld zł. – Tu może pojawić się problem, bo prawo unijne każe aż połowę tych środków przeznaczyć na projekty zmniejszające emisyjność gospodarki – przypomina dziennik „Rzeczpospolita”.

To jedynie początek potencjalnych sporów o nowe przepisy. Swoje zastrzeżenia zgłosi zapewne jeszcze Bruksela, eksperci i prawnicy mają wątpliwości co do sposobu renegocjacji umów przez dostawców prądu oraz sposobu wyliczania rekompensat. Co więcej, jak przypomina „Rzeczpospolita” – minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiada, że te mechanizmy będą też obowiązywać w kolejnych latach.