Czy policja i straż miejska mogą ukarać kierowcę na podstawie zdjęcia lub filmu?
Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy warto robić zdjęcia nieprawidłowo parkującym samochodom oraz nagrywać kierowców łamiących przepisy. Owszem – w ten sposób można ściągnąć na nich srogą i zasłużoną karę. Tylko dlaczego tego nie robi? Zwykle gdy ktoś zgłosi wykroczenie poprzez aplikację, przesyłając zdjęcie, straż miejska zjawia się po kilku godzinach, gdy sprawca dawno zabrał źle zaparkowany samochód.
Wiele osób jest przekonanych, że strażnik miejski musi osobiście udokumentować przewinienie kierowcy. W praktyce mówimy o parkowaniu w miejscu niedozwolonym. Otóż kiedyś tak rzeczywiście było. Aby zgłosić auto, które stoi na chodniku albo trawniku, trzeba było po prostu zadzwonić po strażników. Ci zaś robili zdjęcia, a następnie wystawiali zaproszenie do osobistego stawiennictwa w siedzibie SM.
Podczas tej wizyty kierowca przyznawał się do tego, że to on zaparkował w niedozwolonym miejscu i negocjował wysokość mandatu.
Obecnie – po zmianie przepisów, która nastąpiła w listopadzie 2018 roku – straż miejska nie musi się już osobiście udawać na miejsce. Kodeks Wykroczeń i Prawo o ruchu drogowym uprościły tę procedurę. Otóż wystarczy dostarczyć miejscowej straży dowód, że ktoś zaparkował nieprawidłowo – czyli wysłać lub przynieść zdjęcia.
Trzeba również jak najdokładniej opisać sytuację, podać miejsce i czas zrobienia zdjęć. Warto sfotografować też okolicę, znaki drogowe, by uzyskać pełen kontekst zdarzenia.
Wtedy sprawa zaczyna toczyć się dwutorowo. Strażnicy dostali zgłoszenie, więc muszą zareagować, to ich obowiązek. Na miejsce zdarzenia jest wysyłany patrol. Jeśli strażnicy znajdą taki nieprawidłowo zaparkowany samochód, to działają w sposób tradycyjny.
Często zdarza się jednak, że auto już odjechało i jedynym dowodem winy jest przesłane przez obywatela zdjęcie. Sprawa wkracza więc w drugą fazę: strażnicy ustalają właściciela pojazdu, a następnie zapraszają go do złożenia wizyty. To jednak może dość długo trwać. Ważne jest także, żeby nie wysyłać zgłoszeń anonimowo. Jeśli strażnicy nie będą mogli skontaktować się ze zgłaszającym, zamkną sprawę.
Pomóc straży może więc dosłownie każdy. Na dodatek karę można nałożyć w ciągu 60 dni od daty ustalenia wykroczenia (czyli znalezienia sprawcy). Ten czas pozwala zwiększyć prawdopodobieństwo ukarania kierowcy. Wcześniej wszystko zależało od szybkości, z jaką strażnicy zjawiali się na miejscu – a często po kilku godzinach nie byli już w stanie zastać źle zaparkowanego auta.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że osoba zgłaszająca nie pozostaje anonimowa. Strażnicy muszą znać jej tożsamość i również mogą zaprosić ją do złożenia zeznań.
W przepisach nie zmieniło się to, iż straż miejska ciągle ma prawo (a nawet obowiązek) ukarać osobę przyłapaną na gorącym uczynku. Mogą również w szczególnie drastycznych przypadkach zadzwonić po lawetę i wyekspediować źle stojące auto na miejski parking.
W Warszawie mieszkańcy mogą zgłaszać źle zaparkowane auta przy pomocy aplikacji 19115, załączając przy tym fotografię.
Czasem mieszkańcy skarżą się, że z przekazanymi za pośrednictwem aplikacji zdjęciami nic się nie dzieje. Strażnicy przyjechali, nie znaleźli auta a sprawa została zamknięta. Sławomir Smyk z warszawskiej straży miejskiej tłumaczy, że zamknięta została jedynie sprawa zgłoszenia. Nieprawidłowe parkowanie ciągle pozostaje wykroczeniem i strażnicy zajmują się nim, ale w innym trybie. Kontaktują się z osobami zgłaszającymi nieprawidłowe parkowanie i ustalają właściciela pojazdu. Jeśli świadek nie zostawił do siebie żadnych namiarów, to faktycznie zamkną sprawę. Dlatego ważne jest, by do aplikacji wpisać najpierw swoje dane kontaktowe.
Co wolno policji?
Policja również bardzo chętnie przyjmuje multimedialne zgłoszenia, szczególnie że w dobie wszechobecnych wideorejestratorów dostaje ich sporo. Na stronie każdej wojewódzkiej komendy policji znajduje się specjalny odnośnik, prowadzący do zakładki zwanej "Stop agresji drogowej". Pod podany tam adres można i warto wysyłać to, co uda nam się udokumentować na swojej kamerce.
Pamiętajmy jednak, że policja nie ukarze w ten sposób nikogo za zbyt szybką jazdę – wideorejestratory nie są certyfikowanymi urządzeniami do mierzenia prędkości. Ale wyprzedzanie na ciągłej, przejazd na czerwonym świetle, blokowanie pasa czy wyczyny tzw. szeryfów to już coś, co spokojnie można wysłać i czekać na odzew.
Tu również trzeba pamiętać o jak najdokładniejszym opisaniu sytuacji oraz podaniu swoich danych. To warunek niezbędny do tego, by policja zajęła się sprawą i przykładnie ukarała łamiących przepisy.
Warto też zauważyć, że wysokość mandatów co jakiś czas rośnie i nawet niewielkie wykroczenie może być dla nas bardzo drogie.