Marie Kondo i "cleanfluencerzy". Tak się robi biznes na instagramowej obsesji sprzątania

Patrycja Wszeborowska
Jak zarobić górę pieniędzy, nie posiadając szczególnych umiejętności? Na przykład na sprzątaniu w social mediach. I wcale nie chodzi o „sprzątanie profilu”, czyli kasowaniu starych, kompromitujących zdjęć czy usuwaniu ze znajomych osób, które w tym gronie znalazły się zupełnym przypadkiem. Mówimy o starym, dobrym, tradycyjnym sprzątaniu za pomocą mopa czy szmatki z dodatkiem detergentu.
Instagramem zatrzęsła moda na sprzątanie. Ludzie wstawiają zdjęcia samych siebie podczas sprzątania i zarabiają na tym pieniądze. Instagram.com / Marie Kondo / lynsey_queenofclean
Oglądanie sprzątania jest przyjemne
Social media opętała moda na sprzątanie. W czasie pisania tego artykułu znacznik #cleaning pojawił się na Instagramie ponad 2,7 mln razy. Znacznik #windowcleaning - 142 tys. razy, #cleaninghouse - 84 tys., #cleaningtips - 73 tys., a #cleaningobsessed 8,5 tys. razy. Pod każdym z nich znajdziemy sprzątające osoby lub przedmioty służące tej czynności.

– Oglądanie filmu na Instagramie, na którym ktoś czyści jakąś powierzchnię jednym ruchem specjalnej szmatki, może sprawić ludziom przyjemność. To nie tylko przyjemność z oglądania tego, jak z bałaganu robi się porządek, a z brudu czystość, ale to również rodzaj pewnej praktycznej przyjemności. Oglądający ma świadomość - czasem złudną - że jest w stanie przełożyć to w praktyce u siebie w domu – tłumaczy osobliwą modę Paweł Wieczorek, medioznawca z Uniwersytetu SWPS.


Ze sprzątania można się utrzymać
Dzięki tak prozaicznej czynności, jaką jest sprzątanie, można stać się na Instagramie gwiazdą. Zawodowi „cleanfluencerzy”, jak nazywają siebie słynni sprzątający, mają tysiące, a nawet miliony followersów. Prezentując różne lifehacki na zaprowadzenie porządku w domu, osiągają sławę i nieraz zarabiają wcale niemałe pieniądze.

– Ludzie angażują się w sprzątanie na Instagramie nie tylko po to, żeby pokazać, że sprzątnęli. Część robi na tym biznes. Oczywiście nie wszyscy, ale jeśli na ich zdjęciach pojawiają się produkty, to istnieje prawdopodobieństwo, że na tym zarabiają. Z konta z dwoma milionami obserwujących zdecydowanie można się przecież utrzymać – wyjaśnia medioznawca.

Prawdziwą czyszczącą guru stała się m.in. Mrs Hinch, prywatnie Sophie Hinchliffe, której instagramowe konto śledzi zawrotna liczba 1,7 mln followersów. Sophie na swoim profilu szoruje sedes, wyciera smugi z luster czy skrobie zaschnięty tłuszcz z piekarnika. Zachwyceni ową „sztuką sprzątania” fani okrzyknęli się „armią Hinch” i sukcesywnie wprowadzają w życie wskazówki od cleanfluencerki. Oczywiście wszystko dokumentując i publikując na swoich profilach.

Sprzątanie na Instagramie
Szał na sprzątanie ogarnął nie tylko zwykłych użytkowników - stał się również nie lada gratką dla firm produkujących detergenty i środki do czyszczenia. Na profilach sprzątających celebrytów znajdziemy zatem, najczęściej nieprzypadkowe, lokowanie najróżniejszych produktów - od proszków do prania po coraz bardziej wymyślne zmywaki czy nowoczesne odkurzacze.

Jednak nie tylko najsłynniejsi mają szansę uszczknąć kawałek z socialmediowego tortu. Jak przekonuje Wieczorek, trochę lukru może skapnąć również na mniej znane jednostki.

– Jeżeli te osoby są niewielkimi influencerami, mogą po prostu dostać produkty, które później prezentują na swoim profilu, czy niewielkie pieniądze. Jednak ogólnie w tym segmencie nie są to jeszcze ogromne kwoty - według dostępnych danych topowi influencerzy cleanupowi, czyli osoby, które są znane ze sprzątania na Instagramie, mogą dostać np. 1000 funtów za posta – zdradza.

– Oczywiście nie każda osoba, która uległa modzie na pokazywanie siebie jako sprzątającego i prezentowanie produktów do czyszczenia, robi to jako marketing, natomiast warto mieć świadomość, że taki trend istnieje – dodaje ekspert.

Biznesowe imperium Marie Kondo
Jednak bezsprzeczną „królową sprzątania” jest Marie Kondo, czyli autorka popularnej książki „Magia sprzątania”, która po dwóch latach od publikacji teraz przechodzi swój renesans. A to za sprawą nowego serialu na platformie Netflix pt. „Sprzątanie z Marie Kondo”, w którym słynna ekspertka od porządków, tym razem na ekranie, rozprawia się z bałaganem w mieszkaniach swoich klientów.

Kwintesencją metody KonMari, czyli techniki robienia porządków według Kondo, jest minimalizm. Jak przekonuje autorka, porządkując swoje otoczenie, porządkujemy swoje życie. Należy zatem spojrzeć na każdą posiadaną przez siebie rzecz i zadać sobie pytania „czy kocham to?” lub „czy ten przedmiot wyzwala we mnie radość?”. Jeśli odpowiedź będzie negatywna - rzecz oddajemy lub sprzedajemy.

Etos „mniej znaczy więcej” reprezentowany przez Kondo idzie w parze z przemyślnym zmysłem biznesowym. Jak podaje Bloomberg, jej „Magia sprzątania” została opublikowana w 42 krajach i przez niemal 150 tygodni utrzymywała się na amerykańskiej liście bestsellerów New York Times.

Certyfikowany sprzątacz
Ale nie samym pisaniem Kondo żyje. Sprzątająca celebrytka jest założycielką i właścicielką wydawnictwa KonMari Media Inc., które prężnie się rozwija, wydając jej książki i pozyskując klientów z całego świata. Organizuje też szkolenia ze sprzątania.

Uczestnicy treningów Kondo uczą się sprzątać metodą KonMari, a na koniec kursu otrzymują certyfikat. Dzięki temu stają się koncesjonowanymi sprzątaczami, a raczej „konsultantami KonMari”, jak nazywają samych siebie. Cena za poznanie tajników wiedzy o metodach sprzątania nie jest mała - warsztaty kosztują nawet 2,700 dol., zaś roczna opłata za utrzymanie certyfikatu to koszt 500 dol.

Choć internet ogarnia mania czyszczenia, trudno jednoznacznie stwierdzić, czy od bałaganu lepszy jest porządek. Jedni uważają, że pierwszy rozwija kreatywność, z kolei inni są przekonani, że czyste otoczenie pozwala uporządkować własne życie. Wiadomo jedno - obsesja na punkcie sprzątania i wydawanie na nią dużej ilości pieniędzy jest na pewno pozytywnym trendem dla tych, którzy na niej zarabiają.