Są zmorą polskich kierowców. Wiemy, co dalej z nieczynnymi bramkami na A2

Konrad Bagiński
Kierowcy często jeżdżący odcinkiem autostrady A2 między Warszawą i Strykowem, bardzo ucieszyli się w grudniu 2018 roku, gdy drogowcy rozpisali przetarg na likwidację bramek na wysokości Pruszkowa. To wielka konstrukcja z zaledwie dwoma wąskimi przejazdami w każdą stronę. Okazało się, że ich rozebranie jest za drogie.
Nieczynne bramki na A2 to zmora kierowców. Cały teren pośrodku autostrady jest wyłączony z użytku Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Do przetargu zgłosiły się firmy zainteresowane rozebraniem bramek. Problem w tym, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad chciała na to przeznaczyć maksymalnie 1,6 miliona złotych. Najtańsza oferta opiewała zaś na 4,8 miliona. Drogowcy muszą więc ogłosić nowy przetarg.

Nieczynne bramki na A2 stoją od sześciu lat, czyli od chwili, gdy odcinek oddano do ruchu. W zamyśle cała autostrada A2 miała być płatna, ale na odcinku Stryków – Warszawa jeździmy nią za darmo i tak przez dłuższy czas pozostanie. W efekcie bramki są tam niepotrzebne, tym bardziej, że powodują korki, pisze TVNWarszawa.pl.


Spychacz nie wystarczy
Przejazd jest możliwy tylko po dwóch pasach w każdą stronę, po pokonaniu kilku szykan. Należy tam też znacznie zwolnić. Wielu kierowców zlekceważyło te zalecenia – skutki widać na betonowych zaporach przy przejazdach przez bramki. Inna sprawa, że Polacy jeszcze nie nauczyli się prawidłowo jeździć po autostradach.

Szansa na normalność pojawiła się w zeszłym roku – okazuje się, że poczekamy jeszcze kilka miesięcy dłużej. Prace są dość drogie, bo bramek nie da się tak po prostu usunąć. Są bowiem zintegrowane z przejściami podziemnymi pod powierzchnią autostrady, niejako w nią wbudowane.