Są zmorą polskich kierowców. Wiemy, co dalej z nieczynnymi bramkami na A2
Kierowcy często jeżdżący odcinkiem autostrady A2 między Warszawą i Strykowem, bardzo ucieszyli się w grudniu 2018 roku, gdy drogowcy rozpisali przetarg na likwidację bramek na wysokości Pruszkowa. To wielka konstrukcja z zaledwie dwoma wąskimi przejazdami w każdą stronę. Okazało się, że ich rozebranie jest za drogie.
Nieczynne bramki na A2 stoją od sześciu lat, czyli od chwili, gdy odcinek oddano do ruchu. W zamyśle cała autostrada A2 miała być płatna, ale na odcinku Stryków – Warszawa jeździmy nią za darmo i tak przez dłuższy czas pozostanie. W efekcie bramki są tam niepotrzebne, tym bardziej, że powodują korki, pisze TVNWarszawa.pl.
Spychacz nie wystarczy
Przejazd jest możliwy tylko po dwóch pasach w każdą stronę, po pokonaniu kilku szykan. Należy tam też znacznie zwolnić. Wielu kierowców zlekceważyło te zalecenia – skutki widać na betonowych zaporach przy przejazdach przez bramki. Inna sprawa, że Polacy jeszcze nie nauczyli się prawidłowo jeździć po autostradach.
Szansa na normalność pojawiła się w zeszłym roku – okazuje się, że poczekamy jeszcze kilka miesięcy dłużej. Prace są dość drogie, bo bramek nie da się tak po prostu usunąć. Są bowiem zintegrowane z przejściami podziemnymi pod powierzchnią autostrady, niejako w nią wbudowane.