PiS wdroży program Podatki+? Gorączkowo szukają 40 mld zł, które obiecali rozdać

Konrad Bagiński
Eksperci PiS gorączkowo szukają 40 miliardów złotych, jakie narodowi obiecał ich prezes Jarosław Kaczyński. Inni eksperci głowią się, jak ci pierwsi zamierzają tego dokonać. Wychodzi na to, że niezbędna będzie podwyżka podatków. Można też wydać wszystkie oszczędności, ale to rozwiązanie raczej nierealne.
Mateusz Morawiecki musi szybko znaleźć pieniądze, które obiecał rozdać Jarosław Kaczyński Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Już 5 marca będą znane szczegóły nowych propozycji – twierdzi PiS. To krótki termin, bo partia obiecała mnóstwo pieniędzy, ale nie wiadomo gdzie one są. Jedno jest pewne – nie ma ich w budżecie. A już na pewno nie w tym oficjalnym.

Trzeba bowiem zauważyć, że ustawie budżetowej daleko jest do transparentności. Premier Mateusz Morawiecki przykładał dużą wagę do tego, by przekonać opinię publiczną, iż ustawa jest przejrzysta. Tak jednak nie jest.

W czym problem?
Morawiecki podkreślał, że budżet musi być konstruowany w oparciu o zasadę zupełności, a więc zawierać wszystkie planowane przychody i wydatki. Tego po prostu nie da się pogodzić z zapowiedzią wydania dodatkowych 30 lub 40 miliardów złotych.


Owszem, budżet zawsze można znowelizować i wbrew pozorom nie jest to jakaś wyjątkowa sytuacja. W ciągu roku zmienia się otoczenie rynkowe, przez świat przetaczają się kryzysy i okresy prosperity. Uwzględnienie ich w ustawie jest konieczne. Ale to ciągle nie współgra z typową przedwyborczą zapowiedzią skokowego zwiększenia wydatków socjalnych.



Czyli mówiąc w skrócie: pieniędzy nie ma i nie wiadomo skąd je wziąć. Tym bardziej, że ledwie kilka dni temu minister Rafalska rozkładała ręce, gdy pytano ją o rozszerzenie programu 500+ na pierwsze dziecko i twierdziła, że pieniędzy nie ma.

Jak nie ma, to skąd je wziąć?
Pieniądze ze wzrostu ściągalności VAT, napędzane m.in. przez rosnącą ciągle konsumpcję są już zapisane w budżecie po stronie przychodów. Trudno więc liczyć je po raz kolejny.

Pewnym sygnałem co do pochodzenia pieniędzy na program socjalny rządu i PiS mogą być słowa posłanki PO Izabeli Leszczyny, która przypomina, że w budżecie jest sporo ukrytych rezerw.
Rezerwy ogólne to niespełna 2 mld złotych, ale są też celowe, które mają być wydawane na konkretne potrzeby, zgodnie z przeznaczeniem. To prawie 30 mld złotych. Rząd może zmienić ich przeznaczenie, co wiązałoby się jednak z całkowitą likwidacją poduszki finansowej państwa.

Wykorzystanie wszystkich rezerw na rozdawnictwo byłoby jednak krokiem bardzo nieodpowiedzialnym, nawet jak na niskie standardy. Pieniądze trzeba więc w jakiś sposób zarobić, a to rządowi idzie całkiem nieźle. W ciągu 3 lat zdążyli wprowadzić lub podnieść kilkadziesiąt danin, chwaląc się jedynie mało istotnymi obniżkami dla wybranych grup.

Na żart zakrawa podkreślanie, że rząd PiS zmniejszył akcyzę na prąd. Nie miał innego wyjścia, bo przez stworzony przez władze chaos groził olbrzymią podwyżką cen prądu.

Po raz kolejny wychodzi więc na to, że PiS będzie realizował transfery socjalne pieniędzmi z podatków. Słowem: zabierze i odda, oczywiście nie w całości.