Leszek Gierszewski we wspomnieniach nie ukrywał, że powstanie firmy było możliwe dzięki zamożności rodziny żony.
Leszek Gierszewski we wspomnieniach nie ukrywał, że powstanie firmy było możliwe dzięki zamożności rodziny żony. Fot. Łukasz Głowala / Agencja Gazeta

O konflikcie w rodzinie właścicieli Drutexu od kilku tygodni donoszą zarówno media plotkarskie, jak i szacowne biznesowe serwisy. Trudno się dziwić, chodzi nie tylko o dużą i ważną – przynajmniej dla lokalnej gospodarki – firmę, ale też o precedens. Po raz pierwszy brudy rodzinne w biznesowej familii są prane publicznie, na dodatek odsłaniając realia powstawania przedsiębiorstw w czasach transformacji.

REKLAMA
69-letni Leszek Gierszewski uważa Drutex za swoje dziecko, być może najważniejsze spośród wszystkich – jednocześnie jednak zdaje się postępować, jakby był jego jedynym rodzicem. Walka toczy się – w dużym uproszczeniu – o uwzględnienie udziału innych członków rodziny w biznesie, a w szczególności chodzi tu o żonę (małżonkowie żyją już osobno) Grażynę Gierszewską.
Bogato się wżeniłem
Od wybuchu sporu wokół Drutexu Gierszewska podkreśla, że choć nie uczestniczyła w codziennym życiu firmy i nie budowała jej dzisiejszej potęgi, to bez jej wkładu firma by nie powstała. Chodzi przede wszystkim o kolekcję złotych monet, którą Gierszewska dostała przed laty od ojca. Pieniądze z ich sprzedaży stanowiły kapitał założycielski Drutexu – przypomina dziennik „Fakt”.
– Działalność rozpocząłem jako wojskowy, a kapitał początkowy, który pozwalał spokojnie myśleć o trudnych początkach działalności w socjalistycznych realiach zapewnił mi ożenek. Po prostu bogato się wżeniłem – pisał Gierszewski we wspomnieniach z tamtych czasów.
Po latach skończyło się na usunięciu z firmy brata, bratanka, córki oraz samej Grażyny Gierszewskiej. 28 lutego małżonkowie spotkali się w cztery oczy we wsi Suchorze – spotkanie nie przyniosło przełomu i sprawę ostatecznie będzie zapewne rozstrzygać sąd.