Sekrety Druteksu wychodzą na jaw. Wiemy, za czyje pieniądze powstała firma

Marcin Długosz
O konflikcie w rodzinie właścicieli Drutexu od kilku tygodni donoszą zarówno media plotkarskie, jak i szacowne biznesowe serwisy. Trudno się dziwić, chodzi nie tylko o dużą i ważną – przynajmniej dla lokalnej gospodarki – firmę, ale też o precedens. Po raz pierwszy brudy rodzinne w biznesowej familii są prane publicznie, na dodatek odsłaniając realia powstawania przedsiębiorstw w czasach transformacji.
Leszek Gierszewski we wspomnieniach nie ukrywał, że powstanie firmy było możliwe dzięki zamożności rodziny żony. Fot. Łukasz Głowala / Agencja Gazeta
69-letni Leszek Gierszewski uważa Drutex za swoje dziecko, być może najważniejsze spośród wszystkich – jednocześnie jednak zdaje się postępować, jakby był jego jedynym rodzicem. Walka toczy się – w dużym uproszczeniu – o uwzględnienie udziału innych członków rodziny w biznesie, a w szczególności chodzi tu o żonę (małżonkowie żyją już osobno) Grażynę Gierszewską.

Bogato się wżeniłem
Od wybuchu sporu wokół Drutexu Gierszewska podkreśla, że choć nie uczestniczyła w codziennym życiu firmy i nie budowała jej dzisiejszej potęgi, to bez jej wkładu firma by nie powstała. Chodzi przede wszystkim o kolekcję złotych monet, którą Gierszewska dostała przed laty od ojca. Pieniądze z ich sprzedaży stanowiły kapitał założycielski Drutexu – przypomina dziennik „Fakt”.


– Działalność rozpocząłem jako wojskowy, a kapitał początkowy, który pozwalał spokojnie myśleć o trudnych początkach działalności w socjalistycznych realiach zapewnił mi ożenek. Po prostu bogato się wżeniłem – pisał Gierszewski we wspomnieniach z tamtych czasów.

Po latach skończyło się na usunięciu z firmy brata, bratanka, córki oraz samej Grażyny Gierszewskiej. 28 lutego małżonkowie spotkali się w cztery oczy we wsi Suchorze – spotkanie nie przyniosło przełomu i sprawę ostatecznie będzie zapewne rozstrzygać sąd.