Przekop Mierzei łapie kolejne opóźnienia. Przetarg rozpisany na kolanie, mnóstwo skarg

Konrad Bagiński
Rząd PiS tak bardzo chce przekopać Mierzeję Wiślaną, że przetarg na realizację tej inwestycji pisano chyba na kolanie. Efekt jest więc odwrotny do zamierzonego – potencjalni wykonawcy złożyli tyle pytań i zaskarżeń, że samo otwarcie kopert z ofertami przesunęło się o kolejny miesiąc.
Jarosław Kaczyński wbił łopatę pod przekop Mierzei Wiślanej. Rzeczywisty start tej inwestycji opóźnia się o kolejne miesiące. Foto: Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Przez pośpiech inwestycja zaczyna się niemiłosiernie ciągnąć. W październiku 2018 roku prezes PiS Jarosław Kaczyński wbił symboliczny słupek pod przekop Mierzei Wiślanej. W końcu grudnia minister Gróbarczyk mówił o tym, że w ciągu trzech miesięcy przetarg powinien być rozstrzygnięty. Te słowa są już nieaktualne, a sprawa przesuwa się o kolejne miesiące.

To pokłosie niechlujnie i szybko rozpisanego przetargu. Wykonawcy zgłosili do Urzędu Morskiego w Gdyni setki pytań, domagając się jednoznacznego opisu zamówienia i nie na wszystkie otrzymali jasne odpowiedzi.


Jak pisze Krzysztof Katka z serwisu Trojmiasto.wyborcza.pl. Od warunków przetargu już w styczniu odwołał się Polski Związek Pracodawców Budownictwa, co poskutkowało wyznaczeniem kolejnego, trzeciego już, terminu (24 kwietnia) na otwarcie ofert. A i ten termin jest mocno zagrożony.

Co jest nie tak z warunkami?
Wyborcza pisze, że zapisy przetargu na przekop Mierzei Wiślanej zaskarżyła teraz Korporacja Budowlana Doraco. Firma twierdzi, że są one niejasne i utrudniają uczciwą konkurencję.

Dodaje, że czynności zamawiającego naruszają prawo zamówień publicznych, zapisy przetargu i odpowiedzi zamawiającego są „niejednoznaczne, niewyczerpujące i sprzeczne”, nie zawierają „dostatecznie dokładnych i zrozumiałych określeń”, pomijają „istotne wymagania i okoliczności”.

Firma zarzuca również organizatorom przetargu brak odpowiedzi na kluczowe pytania albo udzielanie wymijających wyjaśnień. Stawia to pod znakiem zapytania nie tylko profesjonalizm urzędów, ale i faktyczną chęć do realizowania tej inwestycji.

Tym bardziej, że wcześniej pojawiły się już informacje o tym, że jego rzeczywisty koszt nie wyniesie 880 mln zł, ale przynajmniej 1,3 miliarda złotych. A to wszystko zwróci się za ponad 450 lat - jeśli wszystko pójdzie dobrze.