Rząd po cichu pracuje nad "ozusowaniem" umów śmieciowych. Składki w górę, pensje w dół
Dwa ministerstwa połączyły siły i szykują potężne zmiany. Chcą, by pracujący na umowę o dzieło i zlecenie płacili pełne składki ZUS – tak jak osoby na etacie. Ucieszy się ZUS, do którego wpłynie szeroki strumień pieniędzy. Stracą pracownicy, którzy dostaną niższe wypłaty.
Zmianę, którą Ministerstwo Finansów zaplanowało już na 1 stycznia 2020 roku, skutecznie przykrył "test przedsiębiorcy" i plan jego wprowadzenia. Tymczasem w Wieloletnim Planie Finansowym na lata 2019 – 2020 znaleźć można hasło "ograniczenie unikania płacenia składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe". Kryją się pod nim m.in. zmiany w sposobie oskładkowania umów cywilnoprawnych oraz uszczelnienie systemu.
Chodzi o pieniądze
Resort finansów planuje w ten sposób pozyskać dla ZUS ok. 3 miliardy złotych rocznie. Będzie też pilnował, czy pracownicy nie są wypychani na umowy zlecenia przez pracodawców. Znane są też pomysły, by inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy mogli sami przekształcać pracownikom umowy ze śmieciówek na etaty.
Dziennikarze piszą, że na razie brak jest szczegółowych propozycji rozwiązań w tym zakresie. W grę wchodzi np. oskładkowanie umów do wysokości pensji minimalnej albo potrącanie składek od całości umowy.
Obecnie od umów o dzieło nie odprowadza się składek na ubezpieczenia społeczne. Umowy zlecenie są objęte składkami, ale stosunkowo niskimi – dają też możliwość dość kreatywnego zarządzania wysokością opłat.
Możliwe scenariusze, jakie kreślą przedstawiciele ministerstwa finansów, są dość skomplikowane. Pełne plany rządu nie są na razie znane, bo urzędnicy prawdopodobnie zdają sobie sprawę z burzy, jaką wywoła ten projekt.