Tryb "incognito" nie pomoże. Google i Facebook i tak wiedzą, kto wchodzi na strony pornograficzne
Nie umiemy chronić swojej prywatności w internecie, a w przypadku stron pornograficznych braki w tej wiedzy są szczególnie duże. Według ostatnich badań aż 93 proc. witryn dla dorosłych przesyła dane swoich użytkowników osobom trzecim. Najnowsze badanie wykazało, że na takich stronach znajdują się trackery Google'a i Facebooka.
Choć świadomość tego, że odwiedzający strony pornograficzne są śledzeni, ma wielu, to większość nie zdaje sobie sprawy z tego, co się dzieje z danymi takich osób i czy można je powiązać z tożsamością. Najnowsze badania wykazały, że można. I że mogą robić to m.in. Google oraz Facebook.
W badaniu, którego autorami są Elena Maris, Timothy Libert i Jennifer Henrichsen, sprawdzono m.in. w jaki sposób oprogramowanie śledzące tworzone przez Google czy Facebooka jest rozmieszczane na stronach dla dorosłych.
Okazało się, że spośród 22 484 stron pornograficznych, aż 93 proc. przesyła dane swoich użytkowników osobom trzecim, niezależnie od włączenia trybu „incognito” w przeglądarce. Co więcej, 45 proc. z nich zdradza dodatkowo rodzaj oglądanych na stronie treści, ujawniając czyjeś preferencje seksualne.
Facebook i Google widzą wszystko
Trackery (przekazujące informacje o użytkownikach korzystających ze stron dla dorosłych) należące do Google lub oddziałów firmy pojawiły się w 74 proc. przeanalizowanych stron. Oracle miał trakcery na 24 proc., a Facebook na 10 proc.
Zarówno Google, jak i Facebook wypierają się, by gromadziły informacje z takich stron do tworzenia spersonalizowanych reklam lub przekazywały intymne dane osobowe. Ale jak zauważa portal theverge.com, kody, które umożliwiają śledzenie użytkowników, mogą być osadzone w dowolnej witrynie bez zgody gigantów technologicznych.