Zaczęło się od 3 mln dol. od twórcy "Gry o tron". Stworzyli za nie "Disneyland na kwasie"

Bartłomiej Kossakowski
Ten serial to prawdziwa perełka. Screenland pokazuje twórców gier, doświadczeń VR i innych niesamowitych projektów na styku świata cyfrowego i prawdziwego. Warto poznać barwnych bohaterów wszystkich kilkunastu historii, nie tylko tych z odcinka o inwestycji autora “Gry o tron”.
George R. R. Martin inwestuje w projekt Meow Wolf. To jedna z historii pokazanych w serialu dokumentalnym Screenland poświęconym twórcom gier i doświadczeń VR. Fot. Łukasz Ogrodowczyk / Agencja Gazeta
George R. R. Martin inwestuje w Meow Wolf
– Ich twórczość znałem od lat – mówi George R. R. Martin, autor Gry o tron, w dokumencie. – Jeden z członków Meow Wolf zadzwonił do mnie i powiedział, że mają ten nowy projekt – wspomina.

Wtedy ten “nowy projekt” był po prostu opuszczoną od lat kręgielnią. Dzięki pieniądzom od Martina kupili ją i zaczęli remont.

– Przejeżdżałem koło niej często. Była taka pusta, że aż było mi smutno – opowiada poruszony pisarz.

Na renowację wydali 3 mln dolarów. Powstało coś, co sam Martin nazywa “Disneylandem na kwasie”. To mały park rozrywki, inspirowany science-fiction i fantasy. W środku każdy pokój wygląda jak z innej planety albo z magicznej krainy. Pulsują kolory (wykorzystano w sumie 48 tys. żarówek LED), poruszają się zwierzęta-roboty, a filmy na kolejnych ekranach przybliżają nam opowieść, która tylko na pierwszy rzut oka wydaje się mało spójna.




– Przez całą trasę poznajesz historię. Odkrywasz przejścia, które prowadzą do innych wymiarów – wyjaśnia jeden z członków ekipy Meow Wolf.

– Jestem fanem science-fiction – mówi Martin. – Pomysł tego wiktoriańskiego domu z sekretnymi przejściami, tunelami, mastodontami, kosmicznymi portalami i nawiedzonymi lasami wydał mi się… No cóż, trafili w mój czuły punkt – śmieje się.

Prezes Meow Wolf, Vince Kadlubek, to spokojny, nawet nieco flegmatyczny, lekko niedogolony facet w jeansach i czarnym T-shircie. Współzałożyciel Benji Geri ma kolorowe ciuchy, odjechane okulary, mówi szybko i z ekscytacją. To bardzo ciekawy duet, któremu aż chce się kibicować.

Desert Bus for Hope - akcja charytatywna
W kolejnym odcinku serialu Screenland poznajemy zupełnie inną ekipę i historię niesamowitej akcji charytatywnej. Zaczęło się od tego, że duet Penn & Teller stworzył w 1995 roku humorystyczną grę Desert Bus na starą konsolę Sega Mega-CD. To miał być ich protest przeciwko cenzurze. Miał, bo gra ostatecznie nie trafiła do oficjalnej sprzedaży.

– Tak naprawdę nie my zrobiliśmy tę grę, tylko Janet Reno – mówi w dokumencie Penn Jilette. Janet Reno była prokuratorem generalnym USA od 1993 do 2001. Przez ten czas zawzięcie walczyła z grami wideo, które chciała cenzurować.

– Janet mówiła między innymi, że w ogóle nie powinny powstawać ekscytujące gry, a przede wszystkim takie, które przypominają… pracę – tłumaczy roześmiany Penn.

Razem ze swoim współpracownikiem postawili więc sobie jasny cel: stworzyć grę, którą Janet Reno pokocha. Tak powstał symulator kierowcy autobusu jadącego na trasie Arizona - Nevada.

Faktycznie, rozgrywka jest daleka od ekscytującej. Nie dzieje się tam absolutnie nic. Przez długie godziny gracze obserwują pustą drogę i ten sam kolor piasku. Nawet najbardziej cierpliwi się nudzą, zwłaszcza że twórcy uniemożliwili przekroczenie dozwolonej prędkości. Po przejechaniu pełnych ośmiu godzin, czyli całej zmiany, dostaje się… jeden punkt.



Gdy lata później Desert Bus trafiło do internetu, grupa zapaleńców postanowiła zorganizować kilkudniowy maraton grania w ten tytuł. Transmitowali wszystko online i namawiali ludzi do wpłat, by za zebrane pieniądze kupić gry dla dzieci w szpitalach. Przy okazji grania w - najprawdopodobniej najnudniejszą grę w historii - przebierają się, żartują i tańczą.

W pierwszym maratonie zebrali ok. 20 tys. dol., w drugim już 70 tys., potem - 140 tys. dol., a po kilku latach ciągłych wzrostów dobili do 650 tys. dolarów za jedną transmisję.

Jak dożyć do deadline’u?
Te i inne historie początków nowych przedsięwzięć w Screenland poznajemy dzięki opowieściom ich bohaterów. Ale prawdziwą wartością serialu jest to, że później kamera towarzyszy tym osobom w trakcie przygotowań do jakiegoś ważnego wydarzenia albo zamknięcia etapu. Widzimy ich w czasie pracy: skupionych, sfrustrowanych, zestresowanych, a czasami bardzo szczęśliwych.



W przypadku Meow Wolf cały team technologiczny przenosi park rozrywki do wirtualnej rzeczywistości. Mamy okazję zobaczyć tę dziecięcą radość dorosłych facetów, gdy w goglach HTC Vive podchodzą do prawdziwego krzesła, którego mogą dotknąć i widzą je też przed sobą w VR, w tym samym kształcie, choć jest w innym kolorze i z innego materiału.

Organizatorom Desert Bus for Hope towarzyszymy w trakcie przygotowań do kolejnej edycji maratonu i potem podczas samego wydarzenia, w którym oczywiście chcą pobić rekord zebranych pieniędzy.

Jest coś szczególnego w obserwowaniu wysiłku ostatnich tygodni wytężonych prac i tego, co następuje potem, czyli zderzenia z rynkiem lub przynajmniej pierwszymi odbiorcami.

Innowacje w Screenland
Podoba mi się dobór bohaterów w serialu. Screenland intryguje opowieściami o ludziach, którzy w większości stawiają na innowacje. Niektóre z prezentowanych przedsięwzięć pewnie nie zamienią się w dobrze prosperujące biznesy. Ale każdy przesuwa jakąś granicę.

Czasem to kwestia odwagi prezentowanych bohaterów, czasem potrzeby zrobienia czegoś, w co naprawdę wierzą. A czasem po prostu nie wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, więc to robią.

Nawet jeśli pokazywana w Screenland ufundowana na Kickstarterze gra o życiu z perspektywy psa czy aplikacja do medytacji w wirtualnej rzeczywistości nie okażą się komercyjnym sukcesem, być może przetrą jakiś szlak.

Dotrą do studenta, który za pięć lat będzie projektantem w Apple, Sony albo Electronic Arts i może wtedy sprawi, że coś podobnego będzie dostępne dla mas (ważną kwestię właściwego autorstwa pomysłu zostawmy na razie boku; ja myślę, że większość pokazanych w Screenland rzeczy i tak wymyślili pisarze science fiction w ubiegłym wieku).

Dream Collection Agency
Nie mam wątpliwości, że za kilkanaście lat ktoś porządnie zrealizuje pomysł, który w serialu pokazało Dream Collection Agency. Postawili sobie za cel, że pozwolą ludziom doświadczać snów innych osób.

Zabrali się do tego raczej amatorsko: po prostu proszą, by badani opowiedzieli im o swoich snach, wszystko spisują na kartkach, a potem wybierają według własnego uznania najciekawsze sny i próbują z nich zrobić bardzo prostą grę dla gogli VR. Zespół jest mały, grafika uboga. Trochę trudno mi było uwierzyć w entuzjazm pierwszych testujących.



Może teraz jest to trochę koślawe, ale ktoś zrealizuje podobny projekt, gdy świat będzie gotowy, a DCA dołożyli do tego swoją cegiełkę. Jestem przekonany, że wkrótce będę korzystać z przystępnego narzędzia do udostępniania innym swoich snów.

Screenland - gdzie obejrzeć?
Serial dokumentalny powstał już w 2017 roku, nie jest więc najnowszy. Pierwszy raz obejrzałem go na Netfliksie, ale nie było o nim wtedy zbyt głośno. Nie miał wielkiej promocji, przeszedł raczej bez echa.

Niestety, niedawno Screenland z Netfliksa zniknął. Nie był to serial produkowany przez tę platformę, po prostu kupiono na niego licencję, która najprawdopodobniej wygasła. Dobra wiadomość: Screenland wciąż jest dostępny za darmo dla widzów z Polski. Teraz udostępnia go platforma VOD należąca do Redbulla (już bez polskich napisów).

W serialu nie widać wielkiego budżetu. Głos lektorki, stylizowany na komputerowo-robotyczny, może być irytujący. Nie wszystkie historie zostały przedstawione w równie interesujący sposób. A niektórzy bohaterowie opowiadają z entuzjazmem podobnym do postaci z mockumentów o zdradzających się małżeństwach puszczanych przed południem na Polsacie.

Ale moim zdaniem to i tak był jeden z najlepszych seriali dokumentalnych na Netfliksie. Polecam zwłaszcza tym, którzy zaczynają pracę nad nowym projektem. Świeżość zaprezentowanych tam pomysłów pomoże otworzyć głowę. Zastrzegam jednak, że nie jest to poradnik pokazujący jak zrobić karierę w branży technologicznej w tradycyjny sposób.